Właśnie wróciłam z Kosodrzewiny.
Benka nie widziałyśmy. Powiedziano nam, że kwarantanna i nie należy do niego chodzić.
W lecznicy natomiast, na kwarantannie po schronisku dwóch chłopczyków

Około 4,5 letni pingwinek, który wzięty przeze mnie na ręce natychmiast wrzucił motorki i tak już zostało
Oraz około 6 miesięczny czarnuch, też przymilny i proludzki, ale jak wetka nacisnęła ślady po jajkach, wydarł się, jakby go obdzierali ze skóry.
Obaj chłopcy już bez jajek, odrobaczeni, raz zaszczepieni (do powtórzenia).
Dzisiaj, gdybym miała 30 domków na koty oswojone i proludzkie, wszystkie wyszłyby z legalnymi umowami adopcyjnymi i kotami. Czytałam tyle biadolenia w wątkach na temat Wojtyszek i Kosodrzewiny, że żal kotów, że nie ma jak ich wyciągnąć.
Osoby zainteresowane wyadoptowaniem tamtych kotów zapraszam. Póki mogę tam jeździć, mam otwarte drzwi do adopcji, również psów.
Ciepła, witaj w wątku
p.s.
dzisiaj miałam okazję sprawdzić w praktyce specjalne miejsce do przewożenia w moim samochodzie transportera z kotem. Jest super. Podnosi się jedno siedzisko tylnej kanapy, wstawia transporter i można bezpiecznie wozić koty.