Dziewczyny jestem, dzięki za troskę,takiego bólu w mostku nie miałam jak żyję, nie mogłam złapać tchu bite dwie godziny, byłam dziś u lekarza, w pracy ledwie wysiedziałam, nie wiem, czy nie pójdę na zwolnienie...

lekarz zapisała mi podobne dwa rodzaje leków jak mamie, +plus magnez 2 razy dziennie, zrobiłam od ręki test wysiłkowy, echo w piątek, duży puls występuje u mnie wręcz z napadowym kołataniem, zresztą już kiedyś na to leżałam w szpitalu bo puls w spoczynku 135/min, wykryli wypadanie płatka zastawki mitralnej, od tamtej pory zero leczenia, a potem jakiś wstrząs anafilaktyczny i częstoskurcz, serce waliło mi ponad 200/min...
ale jakoś żyję, i to na wysokich obrotach zawsze, zrobić mam też różne badania z krwi,
koty nakarmione, jak zawsze, mróz u nas niestety, ale tylko -1, wczoraj było -6
dziś rano zmarła sąsiadka, której pomagaliśmy jakiś czas, w niedzielę poszłam z mamą jeszcze się pożegnałyśmy, prosiła o piękny czerwony kwiat...

doniczkowy...
dzwoniłam do pana Jurka, mówi, że koty ok, do dziadków dzwoniłam, dziękują Kotkowu za pellet do kuwet, który odebrali, a ja mam im kupić jeszcze puszek...kicia wampirka nie dość że się nie znalazła, to jeszcze ślad po niej zaginął....
tak chuda kotka jak szkieletor, martwię się, co się mogło stać, a poza tym nigdzie jej nie widać...

chodzą inne kocury, kotki, a jej nie widać...