Milunia zamieszkała w Krakowie u moich znajomych. Zaadoptowało ją sympatyczne małżeństwo z córeczką. Jest jedynym kotem w domu, ale dzięki temu skupia na sobie całą uwagę

. Jej Duzi nie mieli wcześniej kota w domu, więc dopiero "uczą się" Milki

. Dostaję od nich relacje na maila. Oto fragmenty:
"Na ręce pozwala się już brać, ale bardzo niechętnie i tylko na chwilkę. Obrała sobie siedzibę na pufie. Stamtąd wskakuje na parapet i patrzy w dal. Jeśli na balustradę przyleci gołąb, sroży się na niego. Nie mam doświadczenia, ale wydaje mi się bardzo duża. Jest raczej spokojna i na razie nie sprawia wielkich kłopotów."
"Gdy ma dość towarzystwa, wchodzi po stół."
"Mokre bierze do łapy i tak je. Trochę to Basię zdziwiło, ale jej wyjaśniłem, że skoro nie dostała sztućców, to przecież musi jeść łapą..."
"Dużo śpi, trochę drzemie, siedzi na parapecie i patrzy w dal. Miauczy tylko gdy chce jeść, a jeszcze nie dostaje. Nie mruczy, tylko czasami lekko
trzeszczy. Głaskana kładzie się czasem na boku, wystawiając jak gdyby brzuszek na głaskanie, ale nie można jej po nim pogłaskać".
"Co oznacza takie wbijanie pazurków w podłoże?"
Czytam z radością te relacje i staram się odpowiadać na pytania najlepiej jak umiem
Myślę, że będzie dobrze
