... żeby było dobrze...
Dziś Tajger jest znacznie osłabiony, na każde dotknięcie mojej dłoni zaczynał mruczeć. To nietypowe jak na niego, trzeba było mocno sie postarać żeby mruczał, a teraz wystarczy , że zbliżam dłoń i już zaczyna "warczeć"
Byliśmy u weta, zaaplikowano mu kroplówy(glukoza i płyn z elektrolitami) oraz oczywiście cykloferon i niestety środek na powstrzymanie wymiotów, bo Tajger wczoraj w nocy zwymiotował swoją dawkę conva. Dziś rano po 10 ml mleczka zaczął się odruch wymiotny więc dalej już go nie karmiłam. Po moim powrocie z pracy to samo-10 ml i zaczął "chepać", na szczęście nie zwymiotował, ale nic już mu nie dawałam. Jest słabiuteńki, spadł z łóżka-położyłam go tam po powrocie od weta żeby sobie odpoczął, ale mój pomysł nie przypadł mu do gustu, nie chciał siedzieć sam w pokoju i postanowił przyłączyć się do robienia obiadu

.
Sam nie utrzymuje się na łapkach, przenoszę go a jak nie ma ochoty siedzieć gdzie ja go posadzę to czołga sie w inne miejsce... Nawet nie ma siły przejść kilku kroczków...
Cioteczki, trzymac kciuki i to mocno, z całych sił !!!!!