Witam,
od pewnego czasu jestem biernym czytelnikiem Waszego forum. Forum przeznaczonego i tworzonego przez miłośników kociego rodzaju. Przygnała mnie tu chęć dowiedzenia się czegoś więcej na temat związany z adopcją futrzaka, którą w niedługim czasie zamierzam przeprowadzić. Poza niewątpliwą dawką wiedzy na temat kocich przypadłości, za którą dziękuję, zetknąłem się z jeszcze większą dawką... histerii. Spieszę wyjaśnić co mam na myśli. Andzia85 stworzyła ten wątek licząc na pomoc w znalezieniu białego kota a spotkał ją ostracyzm społeczny z powodu takiego a nie innego podejścia do ich swobody. Sam chciałem poprosić o pomoc w znalezieniu kotka dla mnie ale powstrzymała mnie cała ta lawina troskliwych z pozoru pytań i wymagań. Wydaje mi się, że mając dobre intencje, mylicie trochę opiekuńczość i odpowiedzialność z panicznym strachem o ich los. I chciałbym tutaj z całą stanowczością zaznaczyć: rozumiem, że stykając się z ludzką bezmyślnością, głupotą, okrucieństwem, bestialstwem, traktowaniem zwierząt przedmiotowo, itd itp, możecie próbować temu zaradzić tworząc listę wymagań i twierdzić, że majac x kotów w domu wiecie wszystko na temat ich natury i potrzeb. Najbardziej zastanowiło mnie stwierdzenie gdzieś na forum, że "w zamian za wolność daję im troskę i bezpieczeństwo". Przypomina mi to trochę ludzi zamkniętych w obozie koncentracyjnym i hitlerowca, który z miną godną lepszej sprawy twierdzi, że w zamian za wolność daje ludziom bezpieczeństwo od okrucieństw wojny (przykład celowo przejaskrawiony). Kot, który przyzwyczajony do wychodzenia z domu, wybrał wolność zamiast mieszkania z człowiekiem, to zły kot. Właściciel takiego kota to przestępca bo "jak można pozwolić kotu z powrotem zdziczeć". Udomowienie nie jest dla każdego zwierzęcia zbawieniem. Koty zawsze chodziły i zawsze będą chodziły własnymi ścieżkami. Koegzystencja kota (tak samo jak psa czy jakiegokolwiek innego zwierzęcia) z człowiekiem jest wyborem, którego dokonują obie strony. Zwierze to nie jest bezmyślny kawał mięsa z oczami, którego trzeba bronić przed jego własną naturą. Zwierzęta myślą, czują, uczą się i podejmują decyzje. Decyzje, które nie muszą nam się podobać albo których nie musimy wcale rozumieć. Ale chcąc sprostać wizerunkowi osoby, która daje zwierzęciu dobry dom należałoby pozwolić im wybrać zamiast twierdzić, że wie się lepiej czego im trzeba. A czego najbardziej nie rozumiem to sytuacja w której zabezpiecza się pionowo (!) uchylne okna (nie wspominając o całych konstrukcjach na balkonach) tak by kot się nie wydostał na zewnątrz. Zastanówcie się przez chwilę co Wam to mówi, jeśli kot, który tak podobno potrzebuje troski i bezpieczeństwa, posuwa się do tak karkołomnych przedsięwzięć jak próba wyjścia na zewnątrz przez pionowo uchylne okno. Mnie mówi tylko jedno: kot chce wyjść. Chciałbym byście wymyślili jak należy ograniczyć możliwość wychodzenia kotu w gospodarstwie wiejskim. I (RANYBOSKIE!) co taki kot je i robi kiedy go nie ma całymi dniami. Robi to co robiły koty od tysięcy lat, to do czego przygotowała go natura i to na co ma ochotę. Fakt, że może sie niekontrolowanie rozmnażać, może wpaść pod samochód, mogą go obszamać psy, może złapać groźną chorobę, spaść z dachu lub drzewa albo może poprostu zostać pobity przez inne koty i zdechnąć od ran. Zabrońcie tego kotom bo nie podoba Wam się kocia natura. Jak chcecie zwierzątko, które lubi siedzieć w klatce, jeść, ladnie wyglądać i być miłe w dotyku to weźcie sobie królika. Tylko nie wyciągajcie go z klatki przypadkiem bo zaraz sobie gdzieś pójdzie, oczywiście nieświadomy tego, że powinien siedzieć w klatce bo tam ma przeciez wszystko czego mu trzeba...
Podsumowując. Jako osoba żyjąca na obrzeżach wielkiego miasta, mająca doświadczenie w mieszkaniu z dwoma psami i dwoma kotami na przestrzeni lat mogę stwierdzić tyle: Mądry pies nie wyskoczy z balkonu, który ma zdjęte barierki, z drugiego piętra chcąc coś upolować. Nawet jeśli to coś co go niezwykle absorbuje. Głupi pies owszem. Mądry kot może chodzić po parapecie na 10 piętrze za oknem i nie będzie się rzucał za ptakami latającymi dookoła. Głupi się rzuci. Mądry kot może chodzić między balkonami na 13 piętrze, polować skutecznie na ptaki, prezentować zdobycze właścicielowi po powrocie do domu i dożyć późnej starości. Ktoś powie, że jestem nieodpowiedzialny, że tylko przez przypadek kot nie spadł. A ja powiem, że to moja decyzja czy chce pozwolić kotu robić to co kocie i to się nie musi nikomu podobać poza moim kotem. Kota decyzja czy chce ryzykować. Tak na marginesie: odpowiedzialność nie oznacza wyobrażenia sobie wszelkich możliwych negatywnych sytuacji i wykonaniu zabezpieczeń by im zapobiec. Odpowiedzialność to zdolność do ponoszenia celowych bądź przypadkowych konsekwencji podjętych działań. Jeśli nie możecie z tym żyć, że kot wybrał wolność niż Wasze towarzystwo to zamknijcie je w klatce. Będzie im na pewno dużo lepiej niż na wolności. Ktoś jeszcze zapyta: "A skąd Ty wiesz czy i kiedy kot chce wolności? Skąd wiesz czy tak mu lepiej? Skąd wiesz czy to nie jest tylko instynkt? Powiedział Ci?". A ja zapytam: a Tobie powiedział, że jest mu lepiej siedząc w domu i nie znając świata na zewnątrz? Jest mu lepiej gdy niczym nad niemowlakiem cała rodzina trzęsie się nad nim jak nad niedorozwiniętym? A skoro mu lepiej to czemu za wszelką cenę stara się rozerwać siatkę albo dostać się lufcika, z nudów? I jeden z wielu przykładów, który pozwolił mi myśleć o naszych czworonożnych przyjaciołach właśnie w ten sposób. Niegdyś moja młoda kotka z którą mieszkałem męczyła się zbytnio chcąc kocura. Postanowiłem zatem zakończyć jej męki i zaplanowałem wyjście do veta na dzień następny o czym ją poinformowałem, jak zawsze gdy veta mieliśmy odwiedzać. Zawsze kotka jeździła ze mną siedząc wygodnie w kurtce. Nie bała się veta. Tego dnia jednak gdy wyszliśmy zaczęła się wyrywać jakbym jej robił krzywdę. Skonczyło się na rozerwanym rękawie i krwi cieknącej z poszarpanego ramienia. Kotka odbiegła kawałek, przysiadła, obejrzała się z wyrzutem jakby winiąc za sam pomysł tego co chciałem jej zrobić i poszła szukać swojego szczęścia. Już nie wróciła. Ktoś powie, "błąd, że nie była w transporterze". A ja powiem, że zwierzęta rozumieją więcej niż nam się wydaje i skoro taką decyzję podjęła, chodząc ze mną do veta na inne zabiegi bez problemu, to szanuję jej decyzję i życzę jak najlepiej.
To na koniec puenta:
http://ten-kot-mnie-wkurwia.blog.pl/arc ... d=13795164
Proszę o kontakt każdego kto nie zrozumiał przesłania na końcu notki.
Kociaka adoptuje z pominięciem Waszego szanownego kółka wspólnego utyskiwania nad losem biednych kotów, bez zabezpieczania okien i balkonu jak w więzieniu, natomiast z wszelkimi wygodami jakich kot może chcieć. A jeśli postanowi kiedyś wrócić na łono natury to poszukam nowego, który z własnej woli będzie chciał zostać.
Pozdrawiam
Overdrive
P.S. Zapraszam do intensywnej, zajadłej i gorącej krytyki wszystkiego co powiedziałem.
