[Białystok 2]60 kociaków i nowe nędze :(:( s.97

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro maja 28, 2008 18:13

Kobra i Czarnulka /z ul. Olsztyńskiej/ po sterylce nareszcie opuściły "areszt" piwnicowy. Na razie wyglądają przez otwarte okienko. Tak bym chciała, aby po wędrówkach po ogródku LUDZI DOBREJ WOLI, znajdującym się przy tym okienku, wracały do swojego - można rzec - domku czyli do piwnicy.
Zobaczymy.
A więc moja kocia wspólnota powiększyła się. Na razie....
Plinka
Bardzo dziękuję za bardzo piękne fotki.

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro maja 28, 2008 19:36

Ale heca!
Kobra i Czarnulka mieszkały w wynajętym pomieszczeniu, które było przedtem rezydencją Perełki, po przyjaźni przebywali tu także Miluś i Amorek.
Po wyjściu na wolność Kobra i Czarnulka siedzą przy oknie i nie wpuszczają do piwnicy Perełki - prawowitej właścicielki, pomimo że ona chce wrócić do swojego lokum.
Odpędzają Perełkę bezlitośnie.
Tak to bywa w życiu z wynajęciem....

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro maja 28, 2008 20:14

aga&2 pisze:Wczoraj zadzwoniła pani zwana przez niektórych Jadżką :wink: - mama z Parkowej ponoć w niedz źle się czuła. Z tą panią generalnie trudno się dogadać, więc nawet trudno powiedzieć na czym miałoby polegać to jej złe samopoczucie. Ale ok- trzeba wieźć do weta. POratowała kochana Szałwia (dzięki wielkie, jeszcze raz) bo ja wprawdzie miałam możliwość tylko samochód+mąż+transporter byli akurat w pracy :twisted: A nie trzeba mieć bujnej wyobraźni żeby wiedzieć, że ciężko jest jednak zawieźć gdziekolwiek dziką kotkę bez tych akcesoriów (no może bez męża jakoś by się dało, ale pozostałe się przydają :wink: )
Kota faktycznie jakaś taka smutniejsza, dała się spakować bez protestu.
W lecznicy pozwoliła sobie wyczyścić zęby 8O , dostała kroplówkę i kilka innych prochów. Muszę przyznać - była naprawdę grzeczna.
Miała pojechać jeszcze dziś. Kochana Melba już po nią jechała gdy p. Jadwiga zadzwoniła, że kotka... uciekła. Ponoć wczoraj po powrocie z lecznicy się ożywiła i zwiała przez otwarte okienko w łazience.
( To bardzo interesujące, bo sama to okienko zamknęłam jak tylko ją wpuściłam do łazienki. Ale tam mieszka 80cio letnia staruszka, więc mogła otworzyć - w każdym razie szyba pozostała
Ech,życie. :twisted: Wkurzające to - kota leczona, prosiłam, żeby jej nie wypuszczały, żeby zwracały uwagę na jej samopoczucie. A tu wzięły i wypuściły...



I dlatego właśnie woleliśmy maleńką Tosię zabrac do siebie. Pafrazując Panią Janię tak to w życiu z tymi Jadźkami bywa :P

Mama wróciła ze swojej długiej podróży i zmierzywszy Tosię nieufnie podsumowała: "powariowaliście!". Czyli wszystko jest OK :P
Tosiunia ma się dobrze, je ładnie (wydaje nam się, że zaczyna nabierac ciałka). Stosunki damsko- męskie dalej nieciekawe chociaż w chwilach zapomnienia zdarzy się, że Mała przytuli Frania, który bardzo rad z takich czułości.
Ostatnio edytowano Czw maja 29, 2008 11:37 przez Ania i Krzyś, łącznie edytowano 1 raz

Ania i Krzyś

 
Posty: 155
Od: Pon kwi 14, 2008 13:12
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw maja 29, 2008 3:03

[size=18]ANIA i Krzyś[b]
Mama - jak to Mama - najwyraźniej potrzebuje Waszego szczęścia.
A więc zapewne będzie cieszyć się Waszą radością.
Taką piękną i taką szlachetną, wszak wzięcie Tosi do siebie zasługuje na najwyższe uznanie.
Z pewnością obejrzeliście Państwo zdjęcia GRUNTOWIAKÓW, wykonane przez Plinkę.
To przecież Wasi WYCHOWANKOWIE także.
[/size]

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw maja 29, 2008 7:11

Fotki moich tymczasów :D:


Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Prawda, że słodziaki ;)?
Obrazek

Nakasha

 
Posty: 455
Od: Sob lut 19, 2005 19:05
Lokalizacja: Białystok - Kuriany

Post » Czw maja 29, 2008 7:31

Nakasha ale cuda :)
Mruczenie bylo planowane na dwa weekendy majowe. Ale nieoficjalne plany mowia ze bedziemy robic takie akcje czesciej niz dwa razy w roku ;)

Aniu i Krzysiu bardzo sie ciesze ze Tosia wyladowala u was, chociaz bylo to moze troche wczesniej niz planowaliscie :) ale pieknie wyglada na tych waszych zdjeciach i ten rozowy nosek! ech.

melba

 
Posty: 804
Od: Wto lis 16, 2004 12:50

Post » Czw maja 29, 2008 11:40

jania pisze:ANIA i Krzyś
Z pewnością obejrzeliście Państwo zdjęcia GRUNTOWIAKÓW, wykonane przez Plinkę.
To przecież Wasi WYCHOWANKOWIE także.


Pewnie, że widzieliśmy.

Cudnie wyrosły.

A Jasio!!!... ...Miód!!! :)

Ania i Krzyś

 
Posty: 155
Od: Pon kwi 14, 2008 13:12
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw maja 29, 2008 23:23

Myślę, że muszę podkreślić, że bohaterem dnia dzisiejszego jest Szałwia. Wielkie podziękowania tez dla Melby i Smoky, które porzuciły swoje obowiązki na rzecz naszą...
Bardzo dużo się wydarzyło od wczoraj, w tym, niestety - 3 kocie pogrzeby :(

Po kolei:
wczoraj o 6 rano zadzwonił pan z Żabiej - na klatce znalazł kota z połamanymi nogami. Dzikiego.
Był bardzo rozczarowany gdy powiedziałam, że nie przyjadę po niego w ciągu 15 min.
Ale tak naprawdę- co można zrobić? Lecznice wszelkie od 8, ja na 8 do pracy...
Ta sytuacja skłoniła mnie do refleksji- że tak naprawdę nie wiadomo co robić w takiej sytuacji. Bo ja mogłam zadzwonić do Tomasza, który jak zwykle okazał się byc nieoceniony. Pojechał, zawiózł do lecznicy. Kot prawdopodobnie po wypadku,ciężkie obrażenia,wycieki, daruję sobie opisy (chociaż Tomasz opowiedział szczegółowo:roll:) - trzeba było uśpić.

Ale co ma zrobić w takiej sytuacji wrażliwy człowiek, który nie chce, żeby pies czy kot cierpiał gdzieś potrącony przy drodze a jest np 2 w nocy?
Rzadko ma się przy sobie rękawice spawalnicze, klatkę coś w czym można byłoby biedaka umieścić. A zwierzak w szoku nie zastanawia się, że ktoś chce mu pomóc tylko gryzie na oślep - doświadczyłam tego na własnej skórze zbierając jakiś czas temu z trawnika biednego Whiskasa u Szałwii za domem - dla przypomnienia - kotek gryzł, nie przeżył a potem trzeba było odwiedzić wiele różnych instytucji...
A Staż Miejska pracuje do 16,policja nie chce się tym zajmować....

Po tej misji Tomasz pojechał do swojego stada mikrokotków - wylęgły się gdzieś na Dziesięcinach. Próbował je leczyć od tygodnia - ale wiadomo jak to w piwnicy bez światła. Z kotkami coraz gorzej - miało być ich 4 i przyjechać do Szałwii dopiero jutro...
(gdyż dziś miała mieć obronę i baaardzo niewskazane byłoby ją zajmowac kotami)
Min dlatego dzień wcześniej maleństwa od Ewy zawiozłam do brata, a nie do Szałwii. BO maleńkie, same nie jedzą i trzeba się nimi bardzo zajmować....
Chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle :(
Bo te chore maluchy przyjechały do Szałwii - szczegół taki że było ich 5 nie 4, strasznie chore i tylko odrobinkę większe :(
Impulsem do przywiezienia było odnalezienie tego piątego - czarnego maleństwa z okiem jakie kiedyś miała kotka bezoczka.Czyli bez oka...
(Dla przypomnienia jej wątek:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=68300&highlight= tam jest foto jak to wygląda...Możecie też wierzyć na słowo-nieciekawie)
Poza tym jeszcze dwa bardzo chorutkie - kilka dni temu wyglądały tak paskudnie że zostały ochrzczone jako Jaga i Bazyliszek) i dwa w lepszej formie.
Kiedy przyjechały Szałwi chyba ręce opadły... Takie biedne, maleńkie. I cała bateria leków, strzykawek do karmienia, wacików, kropelek i tak dalej... A ona się przecież miała uczyć ( a przynajmniej skoncentrować :roll: )
Tomasz małe nakarmił. Na szczęście po 15 mogła przyjść na "dyżur" ciocia Melba, która troskliwie niańczyła maluchy.A po 18 ciocia Smoky.
W najgorszym stanie był czarny Bazyliszek-nie ruszał sie, nie chciał nawet otworzyć oczu. Taka kupka nieszczęścia. Podobnie maleńka Jaga.
Po 18 zawiozłam do lecznicy czarnulka z chorym okiem - niestety miał w perspektywie kilka tygodni cierpienia w oczekiwania na operację, okolice oka są mocno unerwione, ,operacje,wiele zastrzyków,wiele bólu...
W nocy odszedł mały Bazyliszek.
Zostały trzy.
Smutno.
Dziś piastowały je ciocia Melba i Smoky.
Jak Szałwia dojdzie nieco do siebie po wszystkich dzisiejszych przeżyciach to może coś więcej.

Taka sytuacja uświadamia, że niestety, nie można mieć złudzeń- takich maleństw, umierających w piwnicach są tysiące. Tylkotu akurat dane nam było w tym uczestniczyć...

Z rzeczy bardziej optymistycznych-

Maleństwa od Ewy mają się dobrze. Natomiast kocica z Grabówki nie ma zamiaru się nimi zajmować. Widocznie jej własne dziecko było wystarczająco wkurzające (a było, co widać było na mruczeniu) i kota ma dość bycia mamą. A skoro ma dość to ją jutro wytniemy :twisted:
Dzieciaki tuptają na swoich krzywych łapkach, ssają jak smoki, tarzają się w misce z jedzeniem i podnoszą wrzask kiedy tylko ktoś próbuje je położyć spać.

Odwiozłam dziś też do nowych domów maleństwa od Hor.
Wydały mi się być takie.... duże w porównaniu z tymi pozostałymi. I co jak co, ale płucka to maja zdrowe.
Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży w nowych domkach
Dzięki wszystkim, którzy sprawili, że te maleństwa nie zostały gdzieś tam same i bezimienne. Tu mamy prawdziwy łańcuszek - Hor i Ellza i Szałwia i Nakasha :D Czy nikogo nie pominełam ? :wink:

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt maja 30, 2008 2:35

Wróciłam do ludzkości :) Aga, fajnie, że to wszystko opisałaś, bo rzeczywiście przez ostatnie 2 dni nie wiedziałam na jakim świecie żyję.
Podziękowania wielkie dla wszystkich: Agi, Tomasza, Smoky, Melby. Dostałam pomoc w każdej możliwej postaci: odwożenie maluchów do lekarza, porady, leki, mleczko, karmienie, literaturę i pomocne linki, masowanie brzuszków, głaskanie, dobre słowo... dzięki wielkie, to naprawdę cudowne że można na Was liczyć.
Strasznie smutno, że nie udało się uratować 2 czarnych koteczków... Żal ogromny...

Pozostały 3 maluchy: pręgowany Burasek, czarny Pirat, i maleńka biało-szara Jagusia, najmniejsza.
Burasek i Pirat zajadają już mleczko samodzielnie, Jagusia pije z butelki, coraz więcej, tylko katar ciągle duży... i ciężko oddycha... Oby wszystko było dobrze, tak dzielnie trzyma się maleństwo!

I niezmiernie się cieszę, że bąbelki z domu Nakashy powędrowały do nowych domków :)

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Pt maja 30, 2008 10:30

Trzmam kciuki za kociaki a najmocniej za piratka a jakoś tak mam sentyment do jednookich :wink: a tak poważnie to trzymaj się mały bo wiem z doświadczenia, że przed tobą jeszcze kilka tygodni bólu ale jesteś w dobrych rękach więc będzie dobrze :)
Kotka sąsiadki pomimo, że jej małe już wszystkie oddane a ona sama po sterylce to dziś mamkowała dla mojej małej Cleo :roll: lizała ją, mruczała i pilnowała aby na spacerku nic złego jej się nie przydażyło, ciekawe kiedy i czy wogóle moja Sonia będzie sie nią opiekować.

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt maja 30, 2008 10:32

boże jak się cieszę że maleństwa mają już domki :) zasługują na nie całkowicie! i choć trzy kotki to niby nic w stosunku do morza kociaków potrzebujących opieki... to jednak to trzy duszyczki więcej które będą miały dom

przykro czytać tak smutne wieści o innych kotach... ale przynajmniej już nie cierpią... tylko tym zostaje się pocieszyć że im jest już dobrze - w kocim raju..

dziękuje dziewczyny raz jeszcze

ellza proszę serdecznie o zdjęcia małej!

hor

 
Posty: 14
Od: Wto maja 20, 2008 11:39

Post » Pt maja 30, 2008 13:09

Monia-czarny piratek ma oba oczka w porządku, został tak nazwany z powodu hmm... usposobienia.
Głównie z powodu mordowania małej Jagusi.
Kicie przyjechały dziś z Szałwią do lecznicy, dokładnie burasek i Jaga.Burasek wygląda bardzo dobrze, Jaga- lepiej niż wcześniej.Nadal ciężko oddychać,nosek zapchany.Ale dzielnie stawiała czoło morderczym zapędom buraska.

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt maja 30, 2008 13:55

Hor zdjęcia chetnie bym wstawiła, ale .... nie wiem jak to się robi. Jestem zielona w tej kwestii :mrgreen:.
Prosiłam na forum żeby ktoś mi podpowiedział a tu cisza.
Czekam nadal z utęsknieniem na informację jak wstawić zdjęcia i od razu po uzyskaniu nie omieszkam się pochwalić naszą małą i Waflem, a jakże :D

ellza1

 
Posty: 1528
Od: Pt kwi 18, 2008 9:14
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt maja 30, 2008 16:42

Eh, smutny los kociakow piwnicznych...

Ale na poczet uratowanych stworzeń możecie zaliczyc także mojego piwnicznego bobasa. Przecież nie poradziłabym sobie z tym malenstwem, gdyby nie Wasze porady i wsparcie! Dziekuje w imieniu swoim i kociaka, ktory wydaje się dziś być okazem zdrowia i szczęścia:)

beata87

 
Posty: 347
Od: Czw mar 27, 2008 22:42
Lokalizacja: bialystok-centrum

Post » Pt maja 30, 2008 19:18

Upss pomyłka ale to znaczy, że jednooki odszedł za TM ??

Beatko a dla Twego kicia szukamy domku czy zostaje u Ciebie ??

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 563 gości