Cześć, dopiero dziś przeglądając różne kocie stronki w ramach długiego wikendu znalazłam ten post o moim Banderasku!

czytam go z lekkim wzruszeniem

a zdjęcia małego brudasa (które już nieodwołalnie przeszły do historii!) robią naprawdę wrażenie...
Ja ogłoszenie o jego adopcji znalazłam gdzieś w innym miejscu w internecie (dołączone było oczywiście to jaśniejsze zdjęcie, hahaha), i w sumie od razu zdecydowałam się napisać do Justyny, no co tu dużo mówić, wpadłam w zauroczenie pod wpływem tych zielonych oczu...

i okazuje się, że jeden dzień zwłoki i mój Kocurro uciekłby mi do Łodzi!

Ale na szczęście przeznaczenie chciało inaczej, zrobiliśmy szybką akcję i w piękną słoneczną sobotę przywieźliśmy Banderaska do nas. Incydent z siknięciem na kocyk był jednorazowy, zdarzył sie zaraz na początku i nawet szczególnie nas nie przeraził, z resztą nie poddajemy sie tak łatwo!
A teraz kocurek jest już prawie całkiem czyściutki, a kolorki na jego futerku są coraz bardziej kontrastowe! Do tego kotek jest bardzo przyjacielski, wogle nie agresywny, no po prostu wymarzony sierściuch!
A oto i on:
Pozdrawiam!
Magda.