W ramach zapewniania mi stalej rozrywki (jakbym nie miala jej dosc w pracy...) od wczoraj kocia mama ma rujke....
Cyrk na kolkach, grucha, wdzieczy sie do Gustawa (ktory robi wielkie oczy), tarza sie po lozku, normalnie kino. To znaczy dla mnie, bo ja w gole nie mam doswiadczenia z kotkami, zawsze mialam chlopakow.
A moj TZ (jeszcze mniej doswiadczenia

) stwierdzil - o, chyba sie wreszcie zaprzyjaznily! Oswiecilam biedaka i poczul sie nieswojo

.
No dobra, rozne tu rzeczy czytalam, wiec podsumuje i poprosze o podpowiedz, czy dobrze kombinuje - rujka potrwa jakis tydzien, a potem mozna kotke ciac. Dobrze mowie? A jak sie przedluzy, to czekac do konca? A moze dac jej cos na wyciszenie i ciac? Troche mnie terminy gonia, bo musze oddac samochod do warsztatu, nadgonic sporo w robocie i wreszcie wybrac sie na urlop.
Poradzcie, prosze, jak to najlepiej zaplanowac....