No proszę...bylyśmy dziś u weta (Xena dała się łaskawie wlożyć do transporterka

nawet łapką nie machnęła). Oczywiście, jak to zwykle bywa, w transporcie okazała sie małym kotkiem, który okazuje swój stres i niezadowolenie oczyzczając organizm drogą przednią i tylną.
Na szczęscie u Pani Wetki była bardzo grzeczna, dala sobie wszystko obejrzeć, obmacać się, a nawet pobrać krew

krzyk był niewielki, w porównaniu z jej ostatnimi wyczynami...
Wygląda na to, że Księżna nasza wraca do siebie. Jej brzuszek ponoć jest w znacznie lepszym stanie. Próby wątrobowe muszą jednak być. Jutro wyniki.
Gorzej z totalnie zapaskudzonymi uszami (bardzo głęboko :/). Jakaś taka sucha, jasnobrązowa wydzielina zbiera się w tych uszach, które bardzo Xenę swędzą, głęboko pojawily się nadżerki. Dodatkowo Xsiężna ma łupież. Wetka zarządziła podleczenie uszu (kilka dni), co prawda z "niewiadomoczego", ale podleczyć trzeba. jeżeli wątroba okaże się sprawniejsza za parę dni "robimy" kamień nazębny. Nie da się go usunąć bez głupiego jasia, za bardzo się kota rusza.
Niedługo, kiedy mój TŻ odzyska wreszcie aparat (nie pytajcie dlaczego go nie ma

) robimy zdjęcia, bo od dawna brak reportażu :/.