Zgłaszam się po przerwie do dyskusji(właśnie wydawałam kota). Ja nie kwestionuję niczego-ja tylko technicznie sprawy nie rozumiem, bo pewnie nie wiem, jak wygląda sonda u kota. A że udawało mi się karmić strzykawką kota , który NIE MIAŁ odruchu łykania, to inna rzecz. A że łatwo nie było, to jeszcze inna
Być może ta sonda jest mniej stresująca, niż karmienie strzykawką-mnie się wyraz sonda kojarzy z zaintubowanym człowiekiem, leżącym nieruchomo w łóżku, podłączonym do jakiejś aparatury, który nawet słowa nie może powiedzieć, bo mu rurka w gardle przeszkadza. I to ze względu na to wyobrażenie założenie sondy u kota wydawało mi się niewiarygodne. A tego,że przy założonej sondzie je sama-do teraz nie rozumiem
