xaja pisze:Aniu,
myślę, że Magia nie powinna ciągle siedzieć w klatce, wreszcie trzeba ją
wypuścić. Zasada jest taka, że kot ma czuć się bezpiecznie, wtedy nie będzie się ukrywał. Nie wiem jakie masz warunki, może jakieś małe pomieszczenie, większe od klatki i samodzielne, blisko Was ale na razie bez Was.
Bądźmy dobrej myśli

Xaja, zgadzam się. Ale... zrobił się problem. Potrzebuję rady. Chyba przeliczyłam się z możliwościami, nie do końca zdawałam sobie prawę na ile koteczka jest przerażona. Niestety mieszkanie mam tak skonstruowane, że nie ma gdzie jej odseparować. Tzn. kuchnia, ale gdy ją zamykam to bardzo zimna, no a poza tym - rozwalona do remontu. Decydując się na nią brałam pod uwagę, że nie boi się kotów i nie za bardzo psów, za to boi się ludzi, a zwłaszcza mężczyzn. Ja mieszkam sama, czyli za dużo ludzi tu nie ma, Znajomi rodzaju męskiego też wpadają rzadko, częściej kobiety.
No ale do rzeczy. Wydawało się, że jest lepiej. Magia nie wyglądała na nieszczęśliwą w klatce, ale zaczęła wychodzić do przodu, jeść przy mnie, nawet goniła się wzdłuż klatki z Jerzykiem. Byłam dobrej myśli. Miałam ją wypuścić w ubiegły weekend, ale byłam okropnie zajęta. W poniedziałek wzięłam się za sprzątanie klatki, tzn. tej części, którą sprzątam rzadziej (sypialnianej), otworzyłam drugie drzwiczki i Magia nagle wpadła w panikę, zamiast po prostu usunąć się ewentualnie w drugi koniec klatki, zaczęła po prostu płakać, skuliła się w kuwecie jakby coś jej groziło, wtuliła się w róg. Obok kręciły się zwierzęta, fakt, psy też. Ale nie nachalnie. Zresztą często się kręcą, gdy daję jej jeść, to też. Długo nie mogła się uspokoić. I od tego czasu cofnęła się w postępach. Znowu nie widzę jej jedzącej, gdy chcę poprawić kocyk, to grozi rzuceniem się, fatalnie. Nie wiem co robić. Jestem podłamana. Dzisiaj widząc jak się boi po prostu rozryczłam się. leżałam płacząc przy klatce i przemawiałam cicho, trochę się uspokoiła, ale tylko trochę.
Chyba w sobotę mimo wszystko zapcham co tylko da się (wejścia pod szafę, pod tapczan itp) i otworzę klatkę. Ale boję się. Najgorsze, że nie wiem, czego się boi - mnie? psów? obcego miejsca? wszystkiego naraz? Ale może żyjąc luzem w końcu zobaczy, że nic się nie dzieje. Tylko nie daj Boże jak by starły się z psami. Do tej pory jakoś się tego nie bałam, przychodziły różne, dorosłe, po przejściach, wcale nie rzucające się psom na szyję, ale raz dwa przyzwyczajały się. Z drugiej strony - Magia uciekając też wyglądała, jakby nie uważała psów za największe niebezpieczeństwo, to człowieka boi się chyba.