No ja nieeee mooooogeeee

to nie sa krowki tylko piranie

. Ja wiem, ze piranie juz byly, wiem...
Rano dwa male pershingi lataly po calym mieszkaniu. Wrocilam do domu, i co? sajgon! no po prostu

. Zwirek rozniesiony WSZEDZIE. Daisy schowana na najwyzszej polce drapaka, nic nie zjadla. Zestresowana potwornie.
Musialam kolejnosc dawania jedzenia zmienic (dzis rano) bo krowki, mimo ze bylo to np suche, wchodzily kazdemu do miski

. Daisy sie tym stresowala. Daisy w ogole karmiona jest na stole, bo one tam jeszcze nie wchodza. Ucieka na kazdy glosniejszy szmer

Zabije je, noooo

.
Wyjelam do rozmrozenia dwie porcje kurczaka rano. Porcjowane jeszcze dla Krzysia. Pomyslalam sobie, ze Krzysiu zje jedna, a krowki sie podziela. Pokroilam im tylko drobniej i podaje. Szara przypiela sie do miski Krzysia wiec chcialam ja przestawic. Jak na mnie naburczala ! Chwycila kawal kurczaka i uciekla pod stol

, caly czas burczac. Nafukala na Daisy, ktora chyba byla zainteresowana, co to jest

. No i skonczylo sie tak, ze krowki najpierw wciagnely doslownie swoja porcje, a potem przeniosly sie do miski Krzysia, ktory potulnie siadl obok i patrzyl, jak jedza. One mi zterroryzowaly moje koty

. Poprawily potem (Krzysiu tez

) puszeczka

. No ja nie wiedzialam, ze takie male koty moga tyle zjesc.
Czarna cos qpki nie zrobila od wczoraj wieczora, wiec dalam jej troche parafinki. Aaaa, i mam domek dla czarnej! Jak bedzie odchowana, za jakis miesiac -dwa

. Preferowana bardziej spokojna kotka, wiec jednak Telma...
Ide sprzatac ten bajzel caly
