Dzięki krisinbb
Ja niestety nie ma złotej rączki..tam możnaby ta wolierę zrobic przytulając ja niejako do kawałka parkanu. Syn obiecał, ale z obietnicy się nie wywiązał...

Grunt, że kotuchy nie wychodzą. Od smierci Półnoska Czesia z synem siedzą pozamykani na 4 spusty...
Jak tam jeżdżę to nie moge się przyzwyczaić, że na powitanie nie biegną 3 koty..

ciągle czekam, że Półnosek się skądś nagle pojawi...to było takie kochane kocisko, najdorodniejszy z nich wszystkich, pierwszy szedł się witac i uwielbiał siedziec na moim samochodzie..
Szkoda, że dopiero jego śmierc czegoś ich nauczyła..a mogłam gadac, prawić i truć i tylko słyszałam, że się pilnują domu...
Reszta kotów za to przytyła bo juz nie mogą biegać po ogródku od świtu do nocy i w końcu sa czyściutkie..a długaśne! Głuuugie łapy, dłuuugie tułowie i takie sam długaśne ogony...
