Tym razem nie o Jędrku...
Dzisiaj popołudniu poszłam po coś do drewnianej szopki za domem. Nie byłam tam dość długo. Chwilę pomęczyłam się z zamkiem aż w końcu otworzyłam drzwi i ... prawie zawału dostałam!
Ze starego kosza do bielizny wyskoczył wielki (porównywalny z Jędrkiem) rudy kocur.
Musiał się przecisnąć przez niewielką dziurę z tyłu szopki i sądząc po zapachu zdążył się już zadomowić
Tego kota widywałam już wcześniej, ale zawsze z odległości kilku metrów.
teraz mogłam mu się lepiej przyjżeć zanim uciekł w dzikim popłochu.
Kocur jest wielki chyba cały rudy z wyraźnymi pręgami.
Prawidzwy tygrys!

Ma bursztynowe duże oczy, z pewnością piękne ale niestety załzawione i zaropiałe

Wyraźnie zakatarzony nosek
Zostawiłam mu uchylone drzwiczki i zaniosłam miseczki z karmą i wodą.
Przed chwilą byłam tam sprawdzić czy kocur sie nie pojawił ale go tym razem nie spotkałam. Za to jedzenie zniknęło
