Gogunia... no cóż... Gogunia znowu nas zaskoczyła.
Jakis czas temu, dokładnie 1,5 roku temu, całkiem przeprowadziła się na lodówkę.i kuchenne szafki... teoretycznie krzywda jej sie tam nie działa... Miała własny kryty węzeł sanitarny, wodę, paszę pod nosek... Czasem schodziła się pomyziać, częściej wystawiała do ludzi pynio z lodówki, żeby złapać kilka myziów...
Różne czynilismy wokół tego zabiegi, zastanawialiśmy sie nawet nad feliwayem i psychologiem... Wreszcie zaczęliśmy rozważać ewentualne poszukiwania doimu dla niej, jako jedynaczki... W tzw. międzyczasie Gogunia zaczęła posikiwać poza kuwetą i badanie wykazało struwity w moczu. Przeszliśmy na karmę leczniczą... I wróciliśmy do kombinacji ze sporwadzeniem Gogi na ziemię. Był taki czas, ze już juz wróciła, ale znowu uciekła na wyżyny... Martwilismy się coraz bardziej... Nie będę opisywał szczegółów i kolejnych zmian. Było noszenie Gogi do kuwetki dwa lub trzy razy dziennie i pilnowanie żeby spokojnie sie załatwiła. Było przycinanie pazurków wszystkim kotom poza nią i ostetntacyjne myzianie jej przy innych kotach... I pewnego dnia Goga znowu zeszła na ziemię, chyba na dobre.

Mam nadzieję, że sie nie mylę, ale tym razem robi rzeczy, których poprzednio, przy tych chwilowych poprawach, nie robiła... Znowu, po 1,5 roku, przychodzi dom łóżka zawołana na głaski, znowu próbuje kraść jedzenie z kanapek, znowu towarzyszy w kuchni wijąc się u nóg i znowu zwiedza całe mieszkanie. Nadal jest panikarą, ale jej panika ma inne rozmiary. A co nas chyba najbardziej cieszy: zaczęła się troszkę stawiać innym kotom. Tak jakby zrozumiała, że może, że nie musi uciekać. Tak więc, w głowie Goguni jest lepiej.
Niestety, gorzej jest w brzuniu... A konkretnie w pęcherzu i w jelitkach. Badanie moczu nie jest dobre. Ona ma nadal struwity i złe ph moczu. I to mimo starannej diety wet. Na dodatek podczas badania okazało się, że ma mocno zagazowany brzuszeki zdarzają jej się kupki mocno zaśluzowane i z odrobinką krwi... badanie nie wykazało pasożytów. Podajemy leki, które chyba przyniosły pozytywny skutek. W poniedziałek zaczynamy też leczenie antybiotykowe stanu zapalnego, który wykazały badania. Niepokoi nas ta sytuacja bardzo, bo przecież kilka miesięcy karmy leczniczej powinny coś dać? Sam nie wiem... może to kwestia zbyt małej ilości płynów?
W każdym razie: trzymajcie kciuki za zdrowie Goguni... będzie wdzięczna.
