Hm, jeżeli zaś chodzi o mojego kota, to tak podsumowują, u nas najlepiej sprawdzają się:
1. duże maskotki (tygrysek i miś). Ma je od maleńkości. Kiedyś mniejsze od niego nadal wzbudzają w wielki szał. Na misia i tygrysa się skacze, poluje, podrzuca, gryzie, kopie tylnymi łapami, a nawet skarży na świat (misiek w zębach i kot miauczy jak to się nim nikt nie zajmuje).
2. Słomki - cóż za wspaniała rzecz do szurania na kafelkach. Nawet można dumnie z taką słomką w pyszczku maszerować po mieszkaniu. Podziw ludziów murowany
3. Patyczki po winogronach. Jak je zjem, to nie wyrzucam łodyżek, bo one tak twardnieją i potem kocio możne nimi szurać po podłodze i w ogóle lansować się jak ze słomką. No.
4. Papierowe pilniczki. Tak, one nie służą do piłowania, lecz pełnią identyczną rolę jak łodyżki winogron i słomki.
5. Myszki. Jednakże teraz muszą być dynamiczne. Nie można je rzucić kotu i sobie pójść. Trzeba kota nimi zainteresować i rzucać. Jak pobiegnie i pacnie, to znowu rzucić i znowu, tak do znudzenia się.