Przepraszam! Nieczęsto do netu zaglądam... Już się poprawiam i zdaję relację.
Lusia czuje się już znakomicie. Je za 3 koty, wyłazi już na meble, gania po mieszkaniu za piłką itd. Dzis dostała nowiutką "eksperymentalną" piłeczkę - golfową. Była świetna, bo ciężka i fajnie się toczyła... Ale była, bo już oczywiście jest zgubiona

.
Dodatkowo Lucy ma nowe hobby. Nazywa się to "uziemianie Państwa", a polega po prostu na ułożeniu się na którymś z nas i rozkoszowaniu głaskaniem i drapaniem z miną wielce zadowoloną i wielkim pomrukiem. To zawsze był przymilny i głaskliwy kot, ale żeby tak dwie godziny!!! No i nie przeszkadza jej, że na przykład dzwoni telefon... A jak tu przerwać taką sesję pieszczot i odebrać - toż to zbrodnia przeciwko kotu! Dlatego jeśli akurat dzwonicie i nie odbieramy, to nagrywajcie się proszę na sekretarkę, bo prawdopodobnie drapiemy Lusię

!
Jedynym problemem jest ten nieszczęsny zielony kubrak, którego Lucy serdecznie nienawidzi!!! Pogryzła go dokumentnie, więc zewsząd zwisają nitki. Kiedy zdjęłam go na chwilę kilka dni temu, Lucuy najpierw wzięła go w zęby i chciała gdzieś zanieść (podejrzewam, że w miejsce, w które zanosi piłeczki, żeby pozbyć się kłopotu

), ale zaraz potem zaczęła się na nim odgrywać za wszelkie krzywdy, które jej wyrządził... Musiałam go szybko zabrać, ale i tak zostało kilka dziurek...
Pozostałe koty też nie lubią kubraka i niestety dostaje się za to tej, która go nosi... Najgorzej było na początku, kiedy Lucy myła go tak namiętnie: obśliniony kubrak zaczął wydzielać intensywną woń środków antyseptycznych. Sykom i prychaniom nie było końca... Biedna Lusia, nie mogąc zbliżyć się na mniej niż pół metra do pozostałej dwójki, szukała pocieszenia u nas. Na szczęście kubrak obecnie pachnie bardziej Lusią, niż operacją i Timon pozwala już Luśce spać obok siebie, a Alfa daje się pocałować.
Poza tym Lucy wrzeszczy całymi dniami, jak przed sterylką, "szczeka" na ptaki za oknem, jak przed sterylką, chodzi po domu i "gada" do siebie, jak przed sterylką, kocha mnie najbardziej na świecie, jak przed sterylką... Wygląda na to, że czuje się świetnie

!
Ja za to czuje się trochę mniej pewnie. Za każdym razem, jak mnie jakiś drobiazg zaniepokoi dzwonię do weta i "truję" mu co najmniej pół godziny

... Ma mnie już chyba dość, ale ze stoickim spokojem uspokaja mnie i rozwiewa wątpliwości

.