Do środka włożyć jakiś polarowy koc, albo bluzę, skropić walerianą.
Moja Mamusia (bezdomniaczka w pracy

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
makrzy pisze:Może zanim przyjdzie budka styropianowa wstawić karton tam gdzie kocur przesiaduje.
Do środka włożyć jakiś polarowy koc, albo bluzę, skropić walerianą.
Moja Mamusia (bezdomniaczka w pracy) do budki styropianowej chyba nie wchodzi, jak idę karmić zawsze wyskakuje z kartonu a karton był postawiony awaryjnie, na chwilę. Został bo wygląda na to że w budkach sypiają inne a ona nie chce. Na szczęście karton stoi w zadaszonej graciarni.
aga66 pisze:Piękny jest!
Stomachari pisze:Mi przeszło przez myśl kilka wersji.
Pierwsza i najoczywistsza: któraś z kotek ma odprysk jajnika, więc wytwarza hormony jak w rui.
Druga dość rzadka i aż nie wiem, czy o tym pisać. Aby to zdiagnozować, trzeba by było bardzo solidnie przebadać kocura tamtej pani oraz go wykastrować. W diagnostykę nie wierzę, ale kastracja na pewno by pomogła.
Oprócz tego wykastrować oczywiście rudaska - jak już pisała jolabuk5.
Co do zaś upodobań budkowych, to chyba wszystko jest możliwe. U mnie jest tak, że do wystawionej budki koty nie bardzo wchodzą. Jeden jedyny kocur, który nie tylko wszedł, ale i w niej leżał, był niewykastrowany. Po kastracji przestał przychodzić, budki nie lubi.
Może rudasek nie lubi zamkniętych przestrzeni? Może ma uraz? A może w każdej budce mu za ciasno, w końcu chyba spory jest?
jolabuk5 pisze:Moja koleżanka Dorcia wyłapała tą metodą większość szpitalnego stada na kastrację, więc to jest możliwe. Dorcia wstawiała jedzenie do transportera na sam koniec i jak kot wszedł, szybko zamykała drzwiczki. Wymaga to jednak znakomitego refleksu, zręczności i odwagi, bo kot próbując się uwolnić, może podrapać. Koty, które Dorcia łapała, były do nas przyzwyczajone, ale niekoniecznie dawały się dotknąć. Miałyśmy 2 transportery i często Dorcia łapała 2 koty przy jednym karmieniu. Potem szpitalnym transportem jechały do schroniska na darmową sterylkę (było to jeszcze przed epoką przetargów na sterylki miejskie) i następnego dnia szpitalnym transportem wracały do szpitala. Z wyjatkiem jednej kotki, która w ogóle się nie zbliżała dopóki byłyśmy z Dorcią przy kotach (zlapałyśmy ją na klatkę łapkę), całe stado (ok. 15 sztuk) udało się w ten sposób wyłapać. Ściśle mówiąc - Dorci się udało, bo ja tą metodą nie załapałabym żadnego kotabrak mi zręczności, refleksu i odwagi
![]()
Szczęśliwego Nowego Roku! Niech będzie DOBRY dla Was i dla kotów!
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 770 gości