Misia Fiv+ZDROWE dzieci- białaczkowy kocurek z Mrzeżyna[*]

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 15, 2016 10:43 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Ufffff :1luvu:
Fantastyczny domek i nie znajduj więcej syjamków, bo ogłoszenia to standard, ale odbieranie zgłoszeń to jakiś horror. Aż się wydaje nieprawdopodobne, żeby przy takim odzewie nie mieć z czego wybierać przez kilka tygodni.
Ech, żeby jeszcze dziewczyny i Krówcio tak trafiły :201494

Arcana

 
Posty: 5728
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 15, 2016 11:02 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

:ok: :ok: :ok:

Baltimoore

Avatar użytkownika
 
Posty: 5504
Od: Sob sty 03, 2015 18:44

Post » Czw gru 15, 2016 11:53 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

To prawda fantastyczny :smokin: .Warto było czekać i przebierać.
Aczkolwiek chyba też jedyny normalny jaki się zgłosił. Większość to same świry,albo nieodpowiedzialni ludzie (a tacy zgłaszali się także z forum :evil: ).
Stanowczo i paradoksalnie gorzej szuka się domów dla pięknych kociąt. Potwierdza to kilka moich ostatnich miotów tymczasów (zwłaszcza niebieskie i syjam).

Obiecuję nie szukać już ŻADNYCH kociąt,nie tylko ładnych Arcano :201435 :201435 :201435 . Mam szczerze dość.
To już 14 wyadoptowanych przeze mnie kociąt od czerwca :strach: A jeszcze 3 czekają...Znam fundacje,które ROCZNIE wydają tylko po 4 koty...

I ten domek ,jako nieliczny (na palcach jednej ręki można policzyć takie),który PODZIĘKOWAŁ za uratowanie i leczenie kociąt.Za to,że dostał kocięta wyleczone,nauczone kuwetki,odpasione. Większość osób kompletnie nie przywiązuje do tego wagi.

"Bardzo, bardzo dziękuję za cudne zdjęcia, i za te wcześniejsze również - dobrze jest wiedzieć, co się działo z kotkami od początku, zresztą widząc jak ciężko było, tym bardziej doceniamy Pani i lekarzy wysiłek - kociaki teraz są na medal :) Teraz jeszcze milej patrzeć na ich pląsy. Chociaż akurat w tej chwili śpią słodko w schowanku w skrzyni na pościel (Bengalek ma tam swój dywanik i bezpieczny kącik, gdzie się wycofuje po nadmiarze wrażeń, a Syjamek powędrował do brata przytulić się i potowarzyszyć).

Odrobaczymy w takim razie Bengalka, jak tylko wet da zielone światło (i tak jeszcze raz by należało w najbliższym czasie), doleczymy oczka, dziękuję za wszystkie porady :) Mama, której kotki przywędrowały już podrośnięte wolno żyjące i nie dały się zamknąć w domu (ucieczki Syjamka x3, więc się rodzice poddali i ich koty wędrują w obrębie trzech ogrodów odwiedzając się z kotami sąsiadów), przechodziła rozmaite odrobaczania łatwiejsze i trudniejsze i służy pomocą, ale nasze własne koty nigdy nie miały takich przejść, więc każda informacja jest cenna. Ja w szczególności lubię się przygotować i wiedzieć, czego się można spodziewać i co mieści się w normie, bo jestem panikarą straszną i pędziłabym do weterynarza niepotrzebnie przy każdej czkawce (dopytywaniem się akurat o czkawkę rozbawiałam szalenie naszą kocią kardiolog). No i dopytam się o Braunol u weta, jeśli u nas nie będą go mieli, przejadę się do doktora Garncarza.
A kocie zabawy nam zupełnie nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie. Pochowanie paru słoików czy naszyjników (dzisiejsza poranna akcja, Syjamek odkrył toaletkę w sypialni) to nic strasznego, Pimo i tak wytłukł nam 3/4 talerzy (a kubek zostawiony na biurku przez całe życie uważał za prowokację, za młodu jego hobby było też wyrzucanie wszystkich książek z regałów), więc podchodzimy do tego ze spokojem i humorem. I tak mamy za dużo rzeczy! Przynajmniej coś się dzieje i kotki są szczęśliwe. Między innymi ze względu na wspólne biegi chcieliśmy wziąć dwa, człowiek nigdy kota tak nie rozerwie jak drugi kot, choćby nie wiem ile wędek miał. Podejrzewam za to, że IKEA na nas zarobi, bo chociaż mam jeszcze parę zapasowych zabezpieczeń antydziecięcych, to pewnie trzeba będzie je założyć na wszystkie szuflady i szafy, trzeba dokupić :) Te kociaki są zdecydowanie za sprytne, a kiedyś trzeba będzie wyjść z domu ;)

Pozdrawiam i trzymam kciuki za resztę kotków :)
"


Mało osób także uświadamia sobie,że adopcja nie kończy się w momencie oddania kociąt.Ona trwa często długo przed i dłuuuugo po. Sam kontakt mailowy i telefoniczny (korespondencja mailowa,odpowiadanie na pyt. niezliczone pytania tel),to nieskończone godziny poświęcone kotom. Często nie odpisuję na maile na czas lub jakiś mi trwale umknie (choć czytam natychmiast wszystkie),bo nie mam na to czasu. Fizycznie. Choć zawsze DS mają podaną informację,że jestem do ich dyspozycji 24h/dobę,gdyby coś się działo z moim tymczasem. I taki telefon odbiorę nawet w środku nocy.
Żmudna to praca.Jeśli chce się ją robić porządnie.Często po adopcji jestem tak bardzo zmęczona ,że nawet nie mam siły się nią cieszyć. Radość przychodzi z czasem.
Z powodu domku dla syjamka dała się odczuć,gdy nie musiałam już po kilkanaście razy biegać po piętrach i go zgarniać z klatki schodowej,na którą non stop wiał przy każdym otwarciu drzwi.Nawet nie macie pojęcia jak to umęczy człowieka :twisted:

A to Piaskowa Panienka:
Obrazek

W weekend zaproponowała nam zrobienie pięknej sesji fotograficznej jedna z forumowych Cioć :1luvu: ,to miejmy nadzieję będzie z czego wybierać i dziewczynki będą miały większe szczęście do adopcji :ok:

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Czw gru 15, 2016 12:06 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Arcana pisze:(...) ogłoszenia to standard, ale odbieranie zgłoszeń to jakiś horror. Aż się wydaje nieprawdopodobne, żeby przy takim odzewie nie mieć z czego wybierać przez kilka tygodni.
Ech, żeby jeszcze dziewczyny i Krówcio tak trafiły :201494


:1luvu: Arcano :1luvu: ,bardzo Ci dziękuję nie tylko za ogłaszanie,ale i odbieranie telefonów,kiedy ja nie miałam już sił psychicznych ,by z potencjalnymi chętnymi gadać (i tłumaczyć ,ze właśnie np.leczą grzyba),kiedy miałam kryzys,bo padałam na pierwszej linii frontu umazana w rzadkich kupach :twisted: i latająca z wywieszonym ozorem i obłędem w oczach między lecznicami.
Dziękuję,że znosiłaś ze stoickim spokojem moje jęczenia i wysłuchiwałaś moje żale (choć narazie nie przy gorzale :wink: ).
Ale jak tylko uda się wypchnąć dziewuchy i Krówcia zapraszam oficjalnie na sponiewieranie :wink:

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Czw gru 15, 2016 12:18 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Świetna wiadomość o planowanej sesji foto, bo nie mam dobrych aktualnych zdjęć :ok:

Mam wprawę, gdy chodzi o rozmowy z potencjalnymi DS-ami, ale taki nawał kłótliwych analfabetów nieczytających ogłoszeń już dawno mi się nie zdarzył. Też oddycham z ulgą, że po setkach bezsensownych rozmów i korespondencji chłopaki mają taki cudny dom.

Arcana

 
Posty: 5728
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 19, 2016 18:29 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Niestety sesja została przełożona i narazie muszą wystarczyć moje zdjęcia

Zatem oto Mea :D

Obrazek

Obrazek

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Pon gru 19, 2016 20:21 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Rób takie jak pierwsze, żeby było widać umaszczenie. Potrzebuję po kilka fotek każdego kota.

Arcana

 
Posty: 5728
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 20, 2016 13:06 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Narazie walczę z odkażaniem mieszkania.Pożyczyłam od mojej kochanej wetki lampę UV. Co ona się ze mną ma :strach: A co ja się mam z wirusami i grzybem :strach:
Mea kicha i ma załatwione oczy,Krówek też i moja kocica.

Robię foty.Ale to nie takie proste jak myślisz. Zrobiłam kilkadziesiąt,z czego nadają się może dwie. Reszta rozmazana,w ruchu,kot się odwrócił,wyszedł z kadru,za jasna,za ciemna,ogólnie do de.

Mea
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mea i Nel
Obrazek


I jeszcze mail z cudownego domku Syjamka i Bengalka. Kocham TEN DOMEK :1luvu: Wszystkim kotom takiego życzę.
"Dziękuję bardzo za porady raz jeszcze, pani X, naprawdę jestem ogromnie wdzięczna i wszystko czytam uważnie (i też po kilka razy); jak już wielokrotnie mówiłam, kocięta miałam ostatnio bardzo dawno, i inne to były czasy, więc wszystkie informacje z serii "na co zwracać uwagę" zbieramy pilnie.
Bardzo się wahaliśmy z tą lecznicą w pierwszym tygodniu pobytu kociaków, zwłaszcza z względnie świeżo szczepionym Bengalkiem w zeszły wtorek, ale w jego przypadku jednak te wymioty i wstrzymywanie kupki przez pierwsze dni były potencjalnie niebezpieczne, więc ważyliśmy ryzyko potencjalnej infekcji już istniejącej i potencjalnej infekcji lecznicowej... Syjamek był na szczęście już dawno szczepiony, ale też nie decydowaliśmy się na to lekko. W takich przypadkach zwykle najpierw dzwonimy (albo jadę sama, bez kotów) porozmawiać z weterynarzem, oni nas tam dokładnie wypytują i zdarza się, że uspokoją i odradzą natychmiastową wizytę (wiedzą, że i tak na nas w końcu zarobią, więc nie namawiają nigdy na wizyty bez potrzeby - zresztą i za piątkowy przegląd Syjamka grosza nie wzięli, bo nie było ostatecznie potrzeby leków ani zabiegów; dlatego ufamy że jeśli radzą przyjazd, to są dobre powody do dokładniejszego obejrzenia kota). W przypadku Syjamka zadecydowała niestety ta możliwa gorączka (której w końcu nie było); czuję że zaopatrzymy się na takie okoliczności w termometr douszny, na podczerwień, bo nie mam odwagi sama ruchliwym kotkom mierzyć temperatury sposobem, ahem, tradycyjnym.

Będziemy zwracać baczną uwagę w lecznicy; na razie zawsze stół zawsze był dezynfekowany przed wydobyciem kota z transporterka (uff), a kwestię ważenia rozwiązaliśmy już przy naszym kocie, który bardzo się tam stresował - otóż ważymy kota w transporterku, potem transporter osobno (a kota trzyma w gabinecie kochająca pani), i odejmujemy ;) Nie ma też wtedy ryzyka ucieczki ani żaden ciekawski pies nikogo nie przestraszy. Badania, wszystkie które się da, też staramy się przeprowadzać w transporterku, bo tam kotki się czują bezpieczniej, więc rzadko i na krótko wychodzą na stół (wiem że na krótko wystarczy, będę uważać). W domu mamy za to żelazną zasadę, że po powrocie do domu (ZWŁASZCZA ze sklepu lub po wizycie w publicznych środkach transportu) nie wolno dotknąć kotów, póki nie wyszoruje się rąk mydłem antybakteryjnym - też nawyk z czasów kotka przewlekle chorego, o permanentnie obniżonej odporności. Najpierw mycie, potem witanie, zawsze. Buty od razu chowamy do szafy, ale faktycznie dezynfekcja też by się przydała, zwłaszcza przy osłabionych kotkach, więc zaopatrzymy się odpowiednio, najpóźniej do czasu następnego szczepienia.

No i rozumiemy, że kotki będą żyć z wirusem, który się będzie czasem odzywać; obserwujemy, monitorujemy częstotliwość oddechów, będziemy czujni. Zaopatrzę się w takim razie w Scanomune, jak już się nam Lysine skończy, będzie w kociej apteczce na wszelki wypadek. Trudno; nic im ten wirus nie ujmuje, są urocze i nasze i taka ich po prostu uroda :)
Z weselszych spraw - tak, TŻ uwielbia mieć kota we włosach, no i strasznie się nad nimi rozczula przy każdej okazji :) Zresztą oboje wyznajemy zasadę, że z kotem śpi się sto razy lepiej niż bez kota (i wiemy że przy kocie zasypia się, czy człowiek ma to akurat w planie czy nie). Wczoraj kładłam się wcześniej i kociaki pierwszy raz natychmiast, bez namawiania, przybiegły za mną do sypialni ułożyć się na łóżku - i wreszcie świat ponownie nabrał sensu. Z nowości - Bengalek również już uwielbia noszenie na rękach, coraz częściej tego żąda, od razu się wtedy rozmrukuje. Oba też zaczęły przychodzić do mnie na kolana, kiedy pracuję przy komputerze - Bengal do głaskania, a Syjam podrzemać :) No i mamy wreszcie potwierdzenie w kwestii kocimiętki - reagują na nią, i to jak! Podobno część kotów (nawet do 30%) ma to wyłączone genetycznie, ale nie nasze, o nie. Dostały wczoraj po nowej zabawce natartej suszoną kocimiętką i natychmiast wpadły w amok, kręciły precle aż miło :) Mam zawsze przy tym lekkie wyrzuty sumienia, bo kot wygląda wtedy jakby kompletnie stracił kontrolę nad swoim ciałem, ale podobno jest to dla nich przyjemne (a nie tylko przezabawne dla nas), więc będą od czasu do czasu dostawać w ramach urozmaicenia zabawy. Dorzuciłam parę zdjęć z tego eksperymentu do wcześniejszego albumu - te najmniej rozmazane, bo kotki wiły się we wszystkie strony :)

I pewnie, że Pani wierzyliśmy w kwestii Bengalka, wiemy że koty nabierają zaufania we własnym tempie - i tak moim zdaniem poszło to wyjątkowo szybko, bo parę dni na oswojenie się z nową sytuacją to zupełnie nic. To raczej Syjamek był wyjątkowym przypadkiem z tą natychmiastową miłością, ale nie mieliśmy absolutnie wątpliwości, że oba będą miziaste - po prostu bardzo na to czekaliśmy, bo żal nam kiedy kocina się stresuje. Ale jesteśmy cierpliwi i potrafimy czekać latami (super, że nie było trzeba :)). Zresztą wszystkie koty lubimy, i płochliwe, i niedotykalskie, i drapiące - uczenie się charakterów to ogromna część frajdy z mieszkania z kotem, każdy rodzinny był inny i wszystkie były i są uwielbiane. Gdyby któryś kiciuś (albo oba) był mniej czuły, zupełnie nic by się nie stało. Na razie każdy sobie wybrał ulubionego człowieka - oba chętnie przyjmą pieszczoty od nas obojga, ale Syjam trochę bardziej kocha TŻ-ta, a Bengalek bardziej lgnie do mnie :) Słodkie są przy tym niemożebnie.
A teraz czeka mnie pierwsza próba pieczenia ciastek i robienia świątecznych porządków przy młodziakach. Rodzina na szczęście dawno pogodziła się ze śladami łap na ciastach (u mojej mamy zawsze są tak stemplowane mazurki - bo leżą przykryte ściereczką, znaczy: należy zbadać, przespacerować się po nich, a najlepiej na nich zdrzemnąć. Zazwyczaj są też w kształcie kotów, więc to OCZYWISTE zaproszenie). Cała rodzina kociarzy to na szczęście dużo mniej stresujące święta ;)

Pozdrawiam i trzymam kciuki za resztę kociarni,
X
Ostatnio edytowano Wto gru 20, 2016 22:14 przez tabo10, łącznie edytowano 1 raz

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Wto gru 20, 2016 17:25 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Warto było czekać na taki dom. Żeby jeszcze dziewczynki się doczekały :x

Arcana

 
Posty: 5728
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 20, 2016 21:58 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Fantastyczny dom :1luvu: :1luvu:

Baltimoore

Avatar użytkownika
 
Posty: 5504
Od: Sob sty 03, 2015 18:44

Post » Śro gru 28, 2016 11:52 Re: Marmurkowe dziewczynki do adopcji :)

Nel ma objawy neurologiczne. Od kilku dni była osowiała,wycofana,nie szalała z resztą.
Dziś już miała dwa ataki. Rozjeżdżają się łapki,nie może utrzymać równowagi. Ma prawie 40st.temp. Wet twierdzi,że to od zębów,które zmienia. Nie wydaje mi się.Zwłaszcza,że dziś dostała kroplówkę i Tolfedynę,więc temp. spadłą a kolejny atak się pojawił.
Błagam co to może być? Gdzie mam konsultować?
Dobry neurolog czy to objawy suchego Fipa?

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Śro gru 28, 2016 12:25 Re: 5-mczna kotka ma objawy neurologiczne. POMOCY!!!

Rób badania .Pełną morfologię z biochemią i fipowy wynik plus jonogram. Mierz co dzien temp i zapisuj. Tak samo objawy.
Przy fipie mogą wystąpić objawy neurologiczne (nie musi być suchy) ale inne cholery też (robaki,wątroba, kalici, zapalenia ucha , ropomacicze zaawansowane ...)
Jaki ma brzuszek, obserwuj. Można ew zrobić nakucie i jeśli płyn będzie to... Ale to do rozważenia. Nie myśl od razu o najgorszym tylko szukaj przyczyny.
Kciuki
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56043
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Śro gru 28, 2016 14:20 Re: 5-mczna kotka ma objawy neurologiczne. POMOCY!!!

Dlaczego od razu objawy FIPa?
Kotkę trzeba neurologicznie zbadać jak najszybciej - żeby wykluczyć na pierwszy rzut objawy odmózgowe - przyczyn może być wiele, skoro jest gorączka to najprawdopodobniej jest też infekcja, trzeba wziąć pod uwagę ewentualność toxoplazmozy nerwowej etc i podać antybiotyki przekraczające barierę krew/mózg.
Badania krwi też koniecznie - bo jeśli kocina ma rozjechany jonogram i/lub anemię - plus gorączkę, to może mieć wszelkie możliwe objawy ze strony układu nerwowego.

Te ataki wyglądają jak ataki padaczkowe, coś w tym stylu - czy raczej napady zaburzeń równowagi?
Może to coś ze strony przedsionka?
Gorączka, infekcja - albo mają źródło w uchu albo przy okazji zespół przedsionkowy się rozwija dopiero.

Trzeba koteczkę dobrze zbadać, nie patrzyć tylko na objawy ale najpierw ocenić jej ogólny stan zdrowia, omacać, zrobić badanie neurologiczne (jak reagują źrenice, jak wygląda sprawa odruchów), zbadać krew.
Zrobiłabym też przy okazji testy na wirusówki jeśli nie było lub było ryzyko zarażenia w międzyczasie.

I mając to wszystko w ręku - wtedy można dumać co dalej.
Póki co - zapominając o FIPie.
Bo jak to on to klapa, i tak nic się nie zrobi. Ale trzeba mieć motywację i siłę w sobie do diagnostyki teraz.
Trzymam kciuki!

Blue

 
Posty: 23940
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Śro gru 28, 2016 14:27 Re: 5-mczna kotka ma objawy neurologiczne. POMOCY!!!

Koteczka została w lecznicy. Ataki się nasiliły,wenflonu nie dało się póki co założyć. Mają zrobić morfologię z biochemią i bad. w kierunku toksoplazmozy (IGG i te drugie-czyli pierwsze i drugie daące obawy aktualnej i wcześnieszej-tyle zrozumiałam )-jak uda się pobrać krew.
Na jutro zapisałam do neurologa dr Olkuski w Milanówku-zna ktoś? Dobry? Warto?
Jestem spanikowana i zrozpaczona.Jest taka maleńka,serce mi pęka...

edit: Żrenice reagują na świało prawidłowo.Podczas ataku rozszerzone.Nie wiem jak wygląda padaczka-nie trzęsie nią ,tylko wygina.Łapki sztywnieją i się prężą.Nie może ustać na łapkach.Wczęsniej tylne się plątały.Potem przednie wyprężała,skęrca ciałko jakby w bok.

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Śro gru 28, 2016 16:09 Re: 5-mczna kotka ma objawy neurologiczne. POMOCY!!!

Postać nerwowa toxo czasem nie wychodzi w badaniach krwi, szczególnie na początku choroby :(
Poprosiłabym weta by póki nie ma innej diagnozy dał antybiotyk który na nią działa i który dociera do mózgu :(

Blue

 
Posty: 23940
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 110 gości