No i po konwaliowej sterylce. Mala plakala glosno w drodze w obydwie strony, a to jej standard podrozowania. Tylko jak zobaczyla Wujka Piotra to zrobila sie malutka, wystraszona koteczka.

W domu oprotestowala kaftanik i juz usilowala nadrabiac dlugie godziny glodowki. Ale nic z tego, cala sypialnia ma teraz kolejna glodna noc przed soba. Konwalia wlasnie uwalila mi sie na nogach, a reszta sypialnianych usiluje zafukac wetowskie zapachy.
Nurek po dwoch dobach siedzenia w otwartej wreszcie klatce oraz przyjmowania gosci do misek (niewazne przeciez, ze w michach tuz obok jest dokladnie to samo

), wreszcie odwazyl sie na zwiedzanie. Najpierw polezal w kocim pokoju na wierzchu, wieczorem zdecydowal sie na zejscie do sali telewizyjnej. Nawet na kanapie umie sie wylegiwac. Jak to dziki kot.
A propos dzikich kotow... Bolka od dawna udomowiona, nie toleruje glaskania po glowie, jedynie lekkie musniecia po bokach. Tylko sama moze sie przytulac. Ale o tym nie wiedziala moja znajoma.

I wczoraj mi powiedziala, ze wlasnie wyglaskala Bolke, po lebku i pod broda. Coz, nieswiadoma byla jakiego strasznego tygrysa oswoila.
