Zamiast adopcji mamy coraz więcej telefonów z prośbami o pomoc kociakom. Zrobiło się zimno i oczywiście co niektórzy się obudzili stwierdzając, że kociaki maja małe szanse przeżycia zimy

My natomiast jesteśmy zablokowani z powodu braku adopcji. Nie mamy jak pomóc kolejnym biedom. Chciała bym dokończyć sterylizacji na podwórku skąd mamy Emmę, Elzę i Filcie, ale tam stara kocica przyprowadziła swoje maluchy, a mama Emmy i Elzy ponownie się okociła, bo nie zdążyłam jej złapać. Nie wiem czy by mi się to udało, bo kotka była bardzo uparta i do klatki wejść nie chciała, ale mam wyrzuty sumienia, bo ostatni czas kiedy mogłam ją złapać poświęciłam Pomyłce siedząc przy piwnicy na zupełnie innym podwórku

Odezwała się też karmicielka z podwórka skąd mamy Gerdę i Kaja, że ich siostrzyczka, którą wtedy jakoś nie udało jej się złapać jest prawdopodobnie ciężarna

Nie chce mi się w to wierzyć, ale miałyśmy już przypadki, że kociaki zaciążyły

Kolejna ciężarna kotka czeka na podwórku gdzie wyciągałam z piwnicy Pomyłkę. Kotka nie dość, że jest ciężarna to jeszcze nie za bardzo ma gdzie wrócić, po sterylce, bo piwnica w której teraz siedzi pewnie na zimę zostanie przywalona betonową płytą jaką administracja zrobiła na okienka piwniczne. Znając ludzi tam mieszkających nie będą przejmować się kotem w piwnicy
Nasze klatki zablokowały maluchy, które nie mamy u kogo ulokować na tymczas, a zarówno Emma jak i Elza są za mizerne, żeby dołączyły do dorosłych kotów. Kolejna klatka zajęta jest przez Pomyłkę, która boi się innych kotów i w klatce czuje się bezpieczna, a trzecią zajęła czarna kotka z podwórka o którym pisałam na wstępie. Kotkę trzeba by już wypuścić, ale powstał problem. Najprawdopodobniej ma zapalenie pęcherza, bo sika z krwią. Jest w ogóle jakaś mizerna, a leczenie pęcherza do długa droga i w jej przypadku trudna, bo ona nie za bardzo lubi bliski kontakt z człowiekiem. Nie wiem jak to wszystko rozwiązać

Nasze mieszkania nie są z gumy, a nowych chętnych na przygarnięcie chociażby na tymczas kotów, brak.


koteczka z podwórka.
Kolejna kwestia to kasa

Leczenie kotów kosztuje i znowu mamy zaległości u weta. Nakarmić stado też trzeba. Obrobienie kotów zabiera nam cały nasz czas poza pracą zawodową. Nie mamy czasu nawet na opisywanie tego co robimy.
W czwartek w nocy wyjechała do Anglii Halina, a z nią nasza Anulka. Sytuacja była tak tragiczna, że nie było innego wyjścia. Nie znalazł się dla Anuli dom stały i na tymczasowy tymczas też jej nikt przygarnąć nie chciał, albo nie mógł. Zarówno ja jak i Ada mamy psy, a jak już kiedyś pisałam Anula bardzo agresywnie reaguje na inne psy. Byłyśmy zmuszone wysłać Anulę z Haliną, co kosztowało nie mało, bo sam bilet dla Anuli to 500 zł. Anula pojechała za pożyczone pieniądze, bo nie miałyśmy z czego zapłacić za bilet. Za parę miesięcy Anula będzie wracać i to też musimy jej opłacić, chyba, że stanie się cud i w Anglii znajdzie dom stały. Córka Haliny sfinansowała ubezpieczenie psa, bo Anulka nie młoda, a koszty leczenia w Anglii to spory wydatek. Mam nadzieję, że nic się nie wydarzy, ale to też trzeba było brać pod uwagę.