Takiego maila dostaliśmy (mam nadzieję, że ds się nie obrazi za wklejenie fragmentu):
"Hej dziewczyny; Kicia świetnie zniosła podróż. Częściowo w transporterze, częściowo u mnie "za pazuchą" przytulona i rozmruczana. W domu jak zwykle był obchód nowego terytorium, kuweta i opędzlowanie misek. Znalazła już łóżko, sprawdziła pościel. Irons od czasu do czasu zagląda do kuchni, ale kiedy podaję mu michę, maleństwo jest pierwsze... i Irons odchodzi warcząc pod nosem. Najchętniej ugryzłby mnie, bo w końcu kto jest winien zaistniałej sytuacji? Teraz Maleństwo siedzi w walizce, której nie zdążyłam schować wczoraj po powrocie do chaty, i dobrze ukryte za jej ścianką obserwuje rozwój wypadków. Nie jest zainteresowana zabawkami, woli skradać się za Ironsem, jest wyraźnie zafascynowana, że ktoś tak może bezproduktywnie tracić energię fuczeć, warczeć bać się, kiedy możnaby się fajnie pobawić. Nie jest też obrażona ani zniecierpliwiona zachowaniem Ironsa. A on po krótkich pobytach pod łóżkiem, wyłazi, rozgląda się podchodzi coraz bliżej, chce powąchać, ale potem dopada go wielki strach i potwornie warcząc umyka - pod łóżko.Teraz Malutka (no i nie wiem jak będzie miała na imię - się zobaczy) zaległa w pościeli i odsypia trudy dzisiejszego dnia, a może już wie, że to koniec podróżowania?

Irons pod łóżkiem.
Maleństwo pozdrawia wujków. Nocóś jest naprawdę wyjątkowy, rudego wujka nie widziałam w akcji, ale podejrzewam, że to ten sam typ."
