Hehe a nic mi nie mówiła
Ziutecki znów ładnie zaliczył kuwetkę i to do żwirku drewnianego. Miauczy jak tylko straci Mieczysława z oczu, no zakochał się jak nic ale mu się nie dziwię, nie znam kota który by się w Mieciu nie zakochał

Rano siedzi pod łóżkiem ale dziś sam wylazł na parę sekund oczywiście dlatego że Meitek na chwilę wyszedł z pokoju, więc Ziutek go szukał. W nocy pokój jest jego - rozrabia jak pijany zając. Je ładnie, pije. Trochę go ciągnie do okna

a jest mocno skoczny cholernik. Dziś jak uda mi się kupić to dostanie obróżkę z feromonami, a Feliwaya zanoszę do Dużej, żeby już dziś podłączyła w domu.
Na Ziutka raczej metoda na kocyk nie zadziała, myślę że sam z siebie musi wyjść. Samo łapanie i wyciąganie go jest dla niego traumatyczne, na rękach w kocyku się uspokaja ale jak tylko się go rozwinie to się wyrywa. Dziś go jeszcze raz spod łóżka wytargam jak mu będę zakładać obróżkę, to go od razu obrobię za jednym łapaniem (wyczyszczę co trzeba i odrobaczę). Też to inaczej wygląda z Ziutkiem, trzeba pamiętać że Zuzia była tydzień w klatce (miała naokoło koty, znała zapach piwnicy, otoczenie) a potem tydzień u sąsiadki. No a Ziutecki od razu trafił do zupełnie obcego otoczenia, z innymi zapachami. No a poza tym to też jest inny charakter, nie odpowiada paraliżującym strachem i sztywnieniem jak Zuzia, tylko raczej paniką, jak kotki z ADHD. No ale widać powolutku zmiany, choćby z tym sikaniem do kuwetki i chodzeniem w nocy po pokoju normalnie a nie na niskim podwoziu.
Trzymajcie kciuki za aklimatyzację
