


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Gibutkowa pisze:Morelowa tak jest w każdym zawodzie ale jak Ci ślusarz źle rurkę przykręci i mieszkanie Ci zaleje to jakoś to przeżyjesz a jak lekarz Cię źle zdiagnozuje to możesz umrzeć.
Mnie leczyło 4 lekarzy przez ponad 3 miesiące i dopiero ten ostatni mnie prawidłowo zdiagnozował. Głupia angina niby ale wywołana przez gronkowca, na którego podwójne serie 3 antybiotyków nie działały bo był oporny ale żadnemu z 3 lekarzy nie przyszło na myśl w ciągu 3 miesięcy zrobić badań (wymazu i antybiogramu). Wtedy jeszcze byłam naiwna i wierzyłam w to że lekarz wie co robi. Dziś już nie jestem taka naiwna bo wiem że człowiek może wyglądać i czuć się jak szmata do podłogi i kolorem nie odróżniać się od bielonej ściany, wiem co to znaczy nie móc oddychać.
Co do wetów też mam różne doświadczenia. Tyle że jak idziesz do lekarza nie prywatnie (ja już chodzę tylko prywatnie) to choć niby to Ty im płacisz ale nie bezpośrednio i lekarze nie czują takiego obowiązku wobec ciebie jak wobec klienta. Jestem klientem, płacę-wymagam. Wet nie musi się zgadzać na robienie badań i rzucić mi tekstem że "nie warto" albo że "szkoda kasy na takiego kota" albo "kot ze schroniska taki dachowiec to i tak prędzej czy później zdechnie" - ale to wtedy jest moja pierwsza i ostatnia wizyta u takiego weta.
Fakt, ludzie z mniejszych miejscowości czasem nie mają wyboru jak coś dzieje się nagle... rozumiem to.
Ciesze się że jest dla kici szansaA może by jej tak na dobrą wróżbę nadać jakieś fajne, szczęśliwe imię?
Alienor pisze:Gerardbutler, jesteśmy z Tobą. Nie fizycznie, ale mimo, że siedzę w pracy, to jestem też z Tobą i Szyszką, wspierając jak mogę, choć z daleka. Nie mogę Ci pomóc inaczej, jak dobrą myślą, tym wpisem, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama, że są tutaj ludzie, którzy Cię wspierają, współczują Ci konieczności trudnych wyborów. Bo jeśli obok nas nie ma ludzi, którzy nas rozumieją przeżycie rozpaczy, strachu, żałoby, radości, nadziei, ulgi jest o wiele cięższe. Wtedy to, co smutne, rani głębiej a to, co radosne nie cieszy aż tak bardzo. Więc jesteśmy z Tobą, choć nie możemy Cię przytulić i trzymać za rękę, ani nie możemy pogłaskać Szyszki - na do widzenia.
gerardbutler pisze:nieraz chodze glodna bo musze kupic mojemu zoo jedzenie
Alienor pisze:Gerardbutler, jesteśmy z Tobą. Nie fizycznie, ale mimo, że siedzę w pracy, to jestem też z Tobą i Szyszką, wspierając jak mogę, choć z daleka. Nie mogę Ci pomóc inaczej, jak dobrą myślą, tym wpisem, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama, że są tutaj ludzie, którzy Cię wspierają, współczują Ci konieczności trudnych wyborów. Bo jeśli obok nas nie ma ludzi, którzy nas rozumieją przeżycie rozpaczy, strachu, żałoby, radości, nadziei, ulgi jest o wiele cięższe. Wtedy to, co smutne, rani głębiej a to, co radosne nie cieszy aż tak bardzo. Więc jesteśmy z Tobą, choć nie możemy Cię przytulić i trzymać za rękę, ani nie możemy pogłaskać Szyszki - na do widzenia.
PS. Dostałam maila od gerardbutler - Kicia żyje, podeszła do niej i została nakrmiona 3 łyżeczkami recovery - oby je strawiła. Szyszeczk została wygłaskana i wycałowana, co przyjęła z większą sympatią niż karmienie. Jutro jest weekend, więc Ania szuka awaryjnego weta na wypadek wiemy jaki. Pożyczy na niego kasę od sąsiadki, żeby było na już, bo na kredyt nieznany wet jej nie przyjmie.
marikita pisze:Podczytuję wątek i trzymam z całych siłza Szyszeczkę.
gerardbutler pisze:nieraz chodze glodna bo musze kupic mojemu zoo jedzenie
Bardzo dobrze Cię rozumiem. Nieraz zdarza mi się jeść... kocie 'mokre', bo w domu nie mam dla siebie nawet makaronu. Ale moje koty mają ZAWSZE co jeść, np. teraz mam dla nich zapas 5 puszek (jedzą 1 puszkę 400dkg/dzień) i torbę chrupek - a dla siebie żarcie na 2 dni![]()
Gerardbutler, trzymaj się, dziewczyno
jimmy_lodolamacz pisze:Wujek dołącza się do akcji...Zacznę od najważniejszego daję 100zł na Szyszunie....skoro mała chce żyć to trzeba jej w tym pomóc!!!Tylko dane do przelewu na pw proszę jak ktoś zna. Lecznica czy jak...?
Sytuacja wydaje się być przygnębiająca. Ale postawa gerardbutler jest budująca. Zniszczyć potrafi każdy. Zniszczyć można zawsze. Tylko że zniszczonego życia nie da się odbudować. Uchronić przed unicestwieniem to sztuka...
Trzymam kciuki za Szyszunie!!!
gerardbutler pisze:na dodatek sasiadka mnie dobila bo u nas jest taki pan staszek ktory ma mnostwo kotow bo ludzie mu podrzucaja no i sasiadka powiedziala ze onjest w szpitalu nie wiadomo co bedzie z kotami(((((((((((( a na dodatek powiedziala ze ...
wczoraj widziała malutkiego koteczka z zaropialymi oczkami który miauczal(pewnie staszka) z glodu a ta kretynka zamiast go wziąśc to go zostawiła na pewna smierc ...............
Użytkownicy przeglądający ten dział: AneriKeram, Lucky13 i 85 gości