No tak... U moich podopiecznych mam nadzieję, że jest wszystko w porządku. Brak wieści to dobre wieści - tak mówią.
Przez ten czas zmieniło się trochę. Mówiłam że sobie trochę odpuszczę, ale na mojej drodze znowu znalazły się koty.
Najpierw doszedł jeden czarny z białym podbródkiem. Zawsze rano czekał przed pewną firmą, jeszcze nieczynną jak szłam do pracy. Raz go nakarmiłam , drugi i potem już wybiegał mi na spotkanie. Później zauważyłam że bardzo gubi sierść na bokach i grzbiecie aż widać było skórę. Podawałam ku preparat na podniesienie odporności i odrobaczyłam, ale dzisiaj zauważyłam że na skórze pojawiły się takie łuszczące się z wysiękiem placki. Sierść w niektórych miejscach zrobiła się brązowa. Może to alergia na pchły, tylko jak mam podać mu preparat przeciwko pchłom, on nie jest na tyle oswojony, żeby dać się dotknąć ? I czy jeżeli by się jakoś udało, to czy mogę zastosować środek jaki dostanę w sklepach zoologicznych ? To musi go bardzo boleć, muszę mu pomóc.
Przedwczoraj kotek przyprowadził koleżankę na stołówkę, strasznie miziastą buraskę , zdrową i z tak śmieszne zawiniętymi uszkami do środka. Koleżanka jest bardziej wybredna w jedzeniu i jednak woli suche.

A wczoraj doszedł jeszcze czarny duży kocur i próbuje pokazać, że on tam rządzi, ale ja pilnuję, aby każde z nich miało swoją porcję jedzenia i sobie nie przeszkadzało.
Poradźcie co z tym biedakiem mam zrobić, jak mu ulżyć, a może to coś innego?