Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Prakseda pisze:
Dziś dopadła mnie w pracy rehabilitantka z błaganiem w oczach. Trzy kociaki podrzucone na rozdzinnej działce.
Prakseda pisze: Mama Krysia (takie dostała imię, po siąsiadce, za przyczyną której rodzinka trafiła do mnie), wczoraj biła swoje dzieci.
Prakseda pisze:Powiedziałam by szukali domów, wezmę w "ostatecznej ostateczności".
Prakseda pisze: Mogą to potweirdzić osoby z forum, które czasem posuwają mi wątki, gdzie potrzebny ratunek,
Prakseda pisze: Wiem też, że często Ci sami ludzie, ktorych szokuje ilość kotów w moim domu, w przypadku, gdy sami znajdą się w opresji chętnie skorzystali by z mojej przechowlani.
seidhee pisze:A osobom wciskającym Ci koty na zasadzie "no bo co za różnica" chętnie spuszczę łomot wespół z Agalenorą
seidhee pisze:Z mojego skromniutkiego doświadczenia napiszę, że nigdy bym nie wzięła do domu pierwszych tymczasów (czwórka kociąt z kk) gdyby ktokolwiek mi wtedy powiedział, że w ostateczności je zabierze. Miałam wyraźny komunikat - albo ja, albo nikt. I obietnicę wsparcia karmą. I tylko dlatego, że byłam przekonana, że bez mojej pomocy umrą - przekonałam TŻ i zabrałam kociaki.
Dlatego sądzę, że warto pracować nad opornymi
A osobom wciskającym Ci koty na zasadzie "no bo co za różnica" chętnie spuszczę łomot wespół z Agalenorą
seidhee pisze:Z mojego skromniutkiego doświadczenia napiszę, że nigdy bym nie wzięła do domu pierwszych tymczasów (czwórka kociąt z kk) gdyby ktokolwiek mi wtedy powiedział, że w ostateczności je zabierze. Miałam wyraźny komunikat - albo ja, albo nikt. I obietnicę wsparcia karmą. I tylko dlatego, że byłam przekonana, że bez mojej pomocy umrą - przekonałam TŻ i zabrałam kociaki.
Dlatego sądzę, że warto pracować nad opornymi
A osobom wciskającym Ci koty na zasadzie "no bo co za różnica" chętnie spuszczę łomot wespół z Agalenorą
Prakseda pisze:Zawsze w takich przypadkach mam wizję kociąt porzuconych samotnie w krzakach. Nie znam ludzi przecież.
Agalenora pisze:Prakseda pisze:Zawsze w takich przypadkach mam wizję kociąt porzuconych samotnie w krzakach. Nie znam ludzi przecież.
No właśnie, i zgłaszacze (świadomie lub nie) żerują na takiej Twojej wizji. Tym, że problem stał się Twoim problemem. A dlaczego z góry zakładasz, że oni porzucą te kociaki?
Praksedo, ja powiem tak. Znam problem z autopsji. W pewnym okresie stało się tak, że mój telefon zaczął żyć własnym życiem. Zaczęło się od przekazania moich namiarów okolicznym karmicielkom, a panie już puściły numer dalej i dalej. Telefon też przekazywały osoby, które rozmawiały na temat adopcji, więc siłą rzeczy stałam się takim publicznym Robocopem od kocich tragedii. Nie planowałam działalności w takiej skali, raczej w najbliższej okolicy, co też było sporym wyzwaniem, ale, jak się okazuje, na tym się nie konczy. Status Robocopa zobowiązuje.![]()
Niestety, bardzo często bywało tak, że prawdziwe tragedie często rozgrywały się po cichu i nikt ich nie zgłaszał, a jeżeli zgłaszał, to raczej obojętnie, półsłówkami.
Z kolei tam, gdzie było dużo szumu i płaczu, na forum i w realu, często okazywało się, że jest przede wszystkim dużo szumu i płaczu. I tyle.
Male dwumiesięczne kociaki na miejscu okazywały się dorosłymi kotami. Kotów nikt nie truje, nie szczuje psami, administracja osiedla wręcz im sprzyja. "Umierające z głodu" są regularnie dokarmiane i sterylizowane. Kotka zaawansowanej ciąży (już montowałam dla niej sterylkę) okazywała się grubym, wychodzącycm kocurem sąsiada. Np. słyszałam w słuchawce rozpaczliwy apel o godzinie 22.30; że ktoś chce wyrzucić kota na bruk. Po zbadaniu sprawy i rozmowie z 'ową straszną osobą' okazywało się, że kot owszem szuka nowego domu, ale presji nie ma, ani ultimatum i fajnie że się angażuję w pomoc, bo rady mile widziane będą - ale po takim telefonie człowiek zdążył już osiwieć.
Wiem, co znaczy mieć wizje, takie jak Ty - ale wiem tez, że szantaż emocjonalny jest elementem działania niektórych przedstawicieli naszego gatunku.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 1797 gości