Kot w każdej szafie. Szkielecik poronił.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto wrz 20, 2011 19:46 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

i ja przytulam mocno
Obrazek

Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.(Chłopcy z Placu Broni)

MISIA- 1.06.2002 - 13.12.2012. Skarbie, gadułeczko moja. Bardzo mi Ciebie brak.
MIKITKA - 03.2002 - 13.07.2015. Tak bardzo mi żal.
FELUTEK - 03.2002 - 11.10.2015. Najcudowniejszy kot terapeutyczny.
OKRUNIA - 09.2002 - 16.08.2018. Śpij, skarbie kochany.
GACEK - 03.2014 - 22.06.2019. Wierny i mądry Przyjaciel.
TYGRYNIA - 05.2002 - 16.12.2020 .Maleńki koto-piesek.

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=153652 sprawdź zanim oddasz kota!

Ja-Ba

 
Posty: 9574
Od: Pt lis 07, 2008 23:23

Post » Śro wrz 21, 2011 7:47 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Powroty z wakacji, z działek rekreacyjnych...........
Co to dla mnie oznacza? D o k o c e n i e!!!

Dziś dopadła mnie w pracy rehabilitantka z błaganiem w oczach. Trzy kociaki podrzucone na rozdzinnej działce. Zostaną na pastwę losu, bo nikt nie będzie do nich dojeżdzał 60 km.
Powiedziałam by szukali domów, wezmę w "ostatecznej ostateczności".
Może ktoś planuje wzięcie tymczasa?
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro wrz 21, 2011 7:59 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Martwię się o kocięta z lasu. Mama Krysia (takie dostała imię, po siąsiadce, za przyczyną której rodzinka trafiła do mnie), wczoraj biła swoje dzieci. Ona wyczuwa inne koty i warczy jak je słyszy. W tej złości wczoraj okładała swoje małe, gdy do niej się tuliły. Potem już ok, karmiła je.
Nie wiem, co robić dalej, gdy będzie je bić. Będę musiała chyba zabrać jej małe. To jednak oznacza karmienie smoczkiem, czyli duży kłopot.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro wrz 21, 2011 9:00 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Prakseda pisze:
Dziś dopadła mnie w pracy rehabilitantka z błaganiem w oczach. Trzy kociaki podrzucone na rozdzinnej działce.


Prakseda pisze: Mama Krysia (takie dostała imię, po siąsiadce, za przyczyną której rodzinka trafiła do mnie), wczoraj biła swoje dzieci.


No tak... :(

"Wrażliwi Ludzie", którzy zgłaszają kolejne kociaki w potrzebie osobom, takim jak Agnieszka :1luvu: , które nie wiedzą w co ręce i stopy włożyć, duży problem w branży, o ile nie jeden z największych i najtrudniejszych. Bo przecież jeden kot więcej, gdy ma się ich xxx nie zrobi przecież różnicy. Ja takie stwierdzenie usłyszałam od pewnej pomagaczki, gdy miałam sześć kotów (w tym cztery tymczasowe) i czerwone światełko zapaliło mi się w głowie. I już nie zgaslo. :evil:

Przekonałam się, że czasem warto popracować nad takimi osobami, udzielić im wsparcia teoretycznego, bo może problem typu dwa kociaki przez miesiąc w łazience okaże się zupełnie do ogarnięcia, a pomoc zwierzakowi w potrzebie przyniesie satysfakcję - być może okaże się, że jednak znajdzie się tymczas u niezakoconej kuzynki, że można samemu zrobić zdjęcia, ogłoszenia. I sprawa zostanie rozwiązana własnym sumptem, całkiem sprawnie przy mniejszym lub większym wsparciu teoretycznym. A kociaki będą szukać domów krócej, niż w przypadku, gdyby trafiły do domu wielokotnego, do osoby, która ma tyle na głowie, że nie daje rady ogarnąć wszystkiego

Owszem, można zawsze szybko zdjąć ciężar z barków zgłaszacza i wziać kociaki do siebie, ale taka strategia ma krótkie nogi,

Wiem, wymądrzam się trochę, :oops: mam nadzieję, że mi wybaczysz, Praksedo, ale mam też pewne podstawy - z praktyki działania. Moje rozwiązania wynikały z konieczności i okazały sie wcale nie takie złe.
Otóż miałam limit zakocenia narzucony przez męża twardą ręką. Nie pomagały łzy i prośby. Summa summarum musiałam kombinować jak kon pod górę, czasem nawet podróżując po Polsce, żeby nie pozostawić kotów bez pomocy, ale efekty były bardzo pozytywne i budujące. Dzięki tym karkołomnym dość kombinacjom, pomocy z miau i nie tylko swego czasu udało mi się umieścic w domach (tymczasowych) kilkadziesiąt kociaków. Było mi łatwiej prosić o pomoc, bo miałam też swoje tymczasy, nie stałam z założonymi rękami, czekając aż inni rozwiążą mój problem. Rozumiałam go od podszewki.

Małżonek czasem nie miał bladego pojęcia nad czym tak ciężko pracuję w pocie czoła :twisted: Ale wiem jedno: czasem szantaż emocjonalny w drugą stronę, chociaż brzmi to okrutnie, zachęta i obietnica wsparcia teoretycznego i praktycznego (pomoc ze zdjęciami, skierowanie do dobrego weta, ogłoszenia i pomoc w szukaniu domów) też przynoszą rezultaty.
Krysia sąsiadka i wrażliwa rehabilitanka też mogą coś zrobić, tylko jeszcze o tym nie wiedzą. :)

Wielozakoceni sami tak długo nie dadzą rady, nieuchronnie nadchodzi taki moment, kiedy nawet zabraknie już sił na to, aby kombinować. Chodzi o to by zarażać bakcylem innych, wracając do mojej metafory. Mnie udało się zarazić nim kilka osób, co mnie cieszy, chyba najbardziej. :) Mam nadzieje, że te osoby mnie za to nie przeklinają :oops:

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Śro wrz 21, 2011 9:21 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Prakseda pisze:Powiedziałam by szukali domów, wezmę w "ostatecznej ostateczności".

Obawiam się, że tamta osoba usłyszała tylko słowo "wezmę".

Agalenora mądrze pisze. Trzeba rozmawiać, rozwiewać wątpliwości, oferować pomoc, ale za szybko nie zastępować.
Nade mną koleżanka musiała 3 dni ciężko pracować, żebym kiedyś do domu wzięła kociaka (też podrzuconego), z którego teraz mam nieustającą pociechę w postaci kociej matrony.
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10909
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Śro wrz 21, 2011 9:45 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Agalenoro, Hano,
Ja piszę skrótowo, nie jest tak, jak może sądzicie.
Za długo jestem "w branży" i za dużo mam kotów pod opieką by skwapliwie zgadzać się na przyjęcie nowych kotów. Po latach stałam się bardziej asertywna. Mogą to potweirdzić osoby z forum, które czasem posuwają mi wątki, gdzie potrzebny ratunek, wiedzą już, że nie wysuwam się przed orkiestrę.
Wiem też, że często Ci sami ludzie, ktorych szokuje ilość kotów w moim domu, w przypadku, gdy sami znajdą się w opresji chętnie skorzystali by z mojej przechowlani. Naprawdę wiele nauczyłam się przez lata. Teraz akcja uświadamiająca i zachęta do działania zawsze ma miejsce.

W przypadku rehabilitantki jest jeszcze nieco czasu. Ok 3 tygodniu ktoś będzie na działce i w okolicach ma szukac chętnych na kociaki. U mnie w pracy będą rozwieszone ogłoszenia. Mają też być zdjęcia w necie.
Tyle, że ja muszę się liczyc z tym, że jak nie wyjdzie ze wszystkimi kociakami, to jednak jakiś wyladuje u mnie.

Co do sąsiadki sprawa wygląda inaczej. Ona ma prawie 80 lat i nie zajmie się adopcjami kociąt. Poza tym zbyt późno poinformowali mnie o ich istnieniu, bo w dniu powrotu do Warszawy. Nie było czasu na działanie. Do tego kocięta z kk. Nie umialabym żyć, z myślą, że zostaly same w lesie.
Ostatnio edytowano Śro wrz 21, 2011 10:07 przez Prakseda, łącznie edytowano 1 raz
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro wrz 21, 2011 10:01 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

[quote,a Ty nie dasz rady kocura przygarnąć?Naprawdę mi go żal,jeden kotek więcej dużo Ci nie zrobi skoro masz warunki dla 21 :)

.[/quote]


Nawiazując do poprzedniej wypowiedzi przytaczam cytat z forum (bez pdoawania osoby piszącej i wątku) jako przykład typowych postaw dotycząych wysokozakoconych.
To nie jest kierowane do mnie, ale do innej zakoconej osoby.
Ja też często słyszę takie wypowiedzi.
Bo przecież nawiedzonej, głupiej babie nie sprawi różnicy czy ma 20 czy 100 futer.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro wrz 21, 2011 10:22 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Prakseda pisze: Mogą to potweirdzić osoby z forum, które czasem posuwają mi wątki, gdzie potrzebny ratunek,


Ujawnijcie się drodzy moi, jako pierwsza spuszczę Wam bęcki z dziką satysfakcją :evil:
Empatia dla zwierząt nie usprawiedliwia braku empatii dla ludzi.

Prakseda pisze: Wiem też, że często Ci sami ludzie, ktorych szokuje ilość kotów w moim domu, w przypadku, gdy sami znajdą się w opresji chętnie skorzystali by z mojej przechowlani.

Ale. Uwaga.
Zdradzę coś z mojego forumowego życia. Gdy szukałam pomocy, domu tymczasowego, w trybie alarmowym tu na forum, dla kociąt z ulicy, prawie zawsze miałam na pw oferty pomocy od domów wielozakoconych 8O . "Jeżeli nic się nie znajdzie, upchnę jakoś te kociaki". Z reguły dziękowałam za pomoc, szukałam dalej, oddanie komuś wielozakoconemu kolejnego zwierzaka to jednak (dla mnie) byłaby porażka, mijanie się z celem działania.
Trochę miałam wrażenie, że osoby te na swoich barkach próbują unieść (i wyręczyć) cały świat, że myslą: 'jeżleli ja nie pomogę, to skonczy się to źle i wszyscy się wypną' i trochę nie wierzą w skuteczność i dobrą wolę bliźnich...

a tu często się świat jeszcze nie konczył, domy jakoś znajdowały się, po trochę ostrzejszych kombinacjach.

Skorzystanie z pomocy osoby, która ma cięższą sytuację ode mnie, wyręczenie się taką osobą, spowodowałoby u mnie ogromne wyrzuty sumienia. Dlatego korzystałam z pomocy osób w analogicznej sytuacji do mojej (max trzy koty w domu, plus 2-3 tymczasy) Bo ten ciężar byłam sobie w stanie zwizualizować, doświadczyć na własnej skórze, wiedziałam że jest do udźwignięcia i opanowania, nawet jeżeli pojawią się problemy: choroby, trudności w znalezieniu domu itp. Wiedziałam, że taka osoba da sobie radę (chociaż różnie bywało).

Dla mnie było to fair. Szukanie pomocy o osób w lepszej lub analogicznej sytuacji do mojej.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Śro wrz 21, 2011 10:28 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

[quote="AgalenoraSkorzystanie z pomocy osoby, która ma cięższą sytuację ode mnie, wyręczenie się taką osobą, spowodowałoby u mnie ogromne wyrzuty sumienia. Dlatego korzystałam z pomocy osób w analogicznej sytuacji do mojej (max trzy koty w domu, plus 2-3 tymczasy) Bo ten ciężar byłam sobie w stanie zwizualizować, doświadczyć na własnej skórze, wiedziałam że jest do udźwignięcia i opanowania, nawet jeżeli pojawią się problemy: choroby, trudności w znalezieniu domu itp. Wiedziałam, że taka osoba da sobie radę (chociaż różnie bywało).

Dla mnie było to fair. Szukanie pomocy o osób w lepszej lub analogicznej sytuacji do mojej.[/quote]

Agatko, nie wszyscy myśla tak, jak Ty. Niestety.
Dziękuję Ci, że to napisałaś. :1luvu:
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro wrz 21, 2011 10:35 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Z mojego skromniutkiego doświadczenia napiszę, że nigdy bym nie wzięła do domu pierwszych tymczasów (czwórka kociąt z kk) gdyby ktokolwiek mi wtedy powiedział, że w ostateczności je zabierze. Miałam wyraźny komunikat - albo ja, albo nikt. I obietnicę wsparcia karmą. I tylko dlatego, że byłam przekonana, że bez mojej pomocy umrą - przekonałam TŻ i zabrałam kociaki.
Dlatego sądzę, że warto pracować nad opornymi ;)

A osobom wciskającym Ci koty na zasadzie "no bo co za różnica" chętnie spuszczę łomot wespół z Agalenorą :wink:

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Śro wrz 21, 2011 12:35 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

seidhee pisze:A osobom wciskającym Ci koty na zasadzie "no bo co za różnica" chętnie spuszczę łomot wespół z Agalenorą :wink:


To zapraszam do Lublina.
WEźcie śpiwory, bo trochę to potrwa... :twisted:
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Śro wrz 21, 2011 13:05 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

seidhee pisze:Z mojego skromniutkiego doświadczenia napiszę, że nigdy bym nie wzięła do domu pierwszych tymczasów (czwórka kociąt z kk) gdyby ktokolwiek mi wtedy powiedział, że w ostateczności je zabierze. Miałam wyraźny komunikat - albo ja, albo nikt. I obietnicę wsparcia karmą. I tylko dlatego, że byłam przekonana, że bez mojej pomocy umrą - przekonałam TŻ i zabrałam kociaki.
Dlatego sądzę, że warto pracować nad opornymi ;)

A osobom wciskającym Ci koty na zasadzie "no bo co za różnica" chętnie spuszczę łomot wespół z Agalenorą :wink:

Ja będę trzymać a Ty lać a potem zmiana ... :twisted:

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Śro wrz 21, 2011 15:48 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

seidhee pisze:Z mojego skromniutkiego doświadczenia napiszę, że nigdy bym nie wzięła do domu pierwszych tymczasów (czwórka kociąt z kk) gdyby ktokolwiek mi wtedy powiedział, że w ostateczności je zabierze. Miałam wyraźny komunikat - albo ja, albo nikt. I obietnicę wsparcia karmą. I tylko dlatego, że byłam przekonana, że bez mojej pomocy umrą - przekonałam TŻ i zabrałam kociaki.
Dlatego sądzę, że warto pracować nad opornymi ;)

A osobom wciskającym Ci koty na zasadzie "no bo co za różnica" chętnie spuszczę łomot wespół z Agalenorą :wink:


Tak wiem, masz rację, jak jest jakieś wyjście awaryjne, to inaczej się działa.
Napisałam tutaj w "ostateczności", ale nie pamietam, jak się wyraziłam w rozmowie. Stanęło na tym, że jak nic nie wyjdzie z adopcji, to skontaktują się ze mną. Nie była to deklaracja wzięcia, nie było też kategoryczne "nie pomogę"
Zawsze w takich przypadkach mam wizję kociąt porzuconych samotnie w krzakach. Nie znam ludzi przecież.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw wrz 22, 2011 12:48 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Prakseda pisze:Zawsze w takich przypadkach mam wizję kociąt porzuconych samotnie w krzakach. Nie znam ludzi przecież.


No właśnie, i zgłaszacze (świadomie lub nie) żerują na takiej Twojej wizji. Tym, że problem stał się Twoim problemem. A dlaczego z góry zakładasz, że oni porzucą te kociaki?

Praksedo, ja powiem tak. Znam problem z autopsji. W pewnym okresie stało się tak, że mój telefon zaczął żyć własnym życiem. Zaczęło się od przekazania moich namiarów okolicznym karmicielkom, a panie już puściły numer dalej i dalej. Telefon też przekazywały osoby, które rozmawiały na temat adopcji, więc siłą rzeczy stałam się takim publicznym Robocopem od kocich tragedii. Nie planowałam działalności w takiej skali, raczej w najbliższej okolicy, co też było sporym wyzwaniem, ale, jak się okazuje, na tym się nie konczy. Status Robocopa zobowiązuje. :)

Niestety, bardzo często bywało tak, że prawdziwe tragedie często rozgrywały się po cichu i nikt ich nie zgłaszał, a jeżeli zgłaszał, to raczej obojętnie, półsłówkami.

Z kolei tam, gdzie było dużo szumu i płaczu, na forum i w realu, często okazywało się, że jest przede wszystkim dużo szumu i płaczu. I tyle.
Male dwumiesięczne kociaki na miejscu okazywały się dorosłymi kotami. Kotów nikt nie truje, nie szczuje psami, administracja osiedla wręcz im sprzyja. "Umierające z głodu" są regularnie dokarmiane i sterylizowane. Kotka zaawansowanej ciąży (już montowałam dla niej sterylkę) okazywała się grubym, wychodzącycm kocurem sąsiada. Np. słyszałam w słuchawce rozpaczliwy apel o godzinie 22.30; że ktoś chce wyrzucić kota na bruk. Po zbadaniu sprawy i rozmowie z 'ową straszną osobą' okazywało się, że kot owszem szuka nowego domu, ale presji nie ma, ani ultimatum i fajnie że się angażuję w pomoc, bo rady mile widziane będą - ale po takim telefonie człowiek zdążył już osiwieć.
Wiem, co znaczy mieć wizje, takie jak Ty - ale wiem tez, że szantaż emocjonalny jest elementem działania niektórych przedstawicieli naszego gatunku.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw wrz 22, 2011 14:22 Re: Kot w każdej szafie (zdjęcia)-epitafium dla KICI (str 13)

Agalenora pisze:
Prakseda pisze:Zawsze w takich przypadkach mam wizję kociąt porzuconych samotnie w krzakach. Nie znam ludzi przecież.


No właśnie, i zgłaszacze (świadomie lub nie) żerują na takiej Twojej wizji. Tym, że problem stał się Twoim problemem. A dlaczego z góry zakładasz, że oni porzucą te kociaki?

Praksedo, ja powiem tak. Znam problem z autopsji. W pewnym okresie stało się tak, że mój telefon zaczął żyć własnym życiem. Zaczęło się od przekazania moich namiarów okolicznym karmicielkom, a panie już puściły numer dalej i dalej. Telefon też przekazywały osoby, które rozmawiały na temat adopcji, więc siłą rzeczy stałam się takim publicznym Robocopem od kocich tragedii. Nie planowałam działalności w takiej skali, raczej w najbliższej okolicy, co też było sporym wyzwaniem, ale, jak się okazuje, na tym się nie konczy. Status Robocopa zobowiązuje. :)

Niestety, bardzo często bywało tak, że prawdziwe tragedie często rozgrywały się po cichu i nikt ich nie zgłaszał, a jeżeli zgłaszał, to raczej obojętnie, półsłówkami.

Z kolei tam, gdzie było dużo szumu i płaczu, na forum i w realu, często okazywało się, że jest przede wszystkim dużo szumu i płaczu. I tyle.
Male dwumiesięczne kociaki na miejscu okazywały się dorosłymi kotami. Kotów nikt nie truje, nie szczuje psami, administracja osiedla wręcz im sprzyja. "Umierające z głodu" są regularnie dokarmiane i sterylizowane. Kotka zaawansowanej ciąży (już montowałam dla niej sterylkę) okazywała się grubym, wychodzącycm kocurem sąsiada. Np. słyszałam w słuchawce rozpaczliwy apel o godzinie 22.30; że ktoś chce wyrzucić kota na bruk. Po zbadaniu sprawy i rozmowie z 'ową straszną osobą' okazywało się, że kot owszem szuka nowego domu, ale presji nie ma, ani ultimatum i fajnie że się angażuję w pomoc, bo rady mile widziane będą - ale po takim telefonie człowiek zdążył już osiwieć.
Wiem, co znaczy mieć wizje, takie jak Ty - ale wiem tez, że szantaż emocjonalny jest elementem działania niektórych przedstawicieli naszego gatunku.


Masz rację w każdym zdaniu.
Ja tego doświadczam co krok. Mój telefon mają zupełnie obce mi osoby. Dysponują nim nawet niektóre fundacje, tzn przekazują go ludziom szukającym pomocy. Mam telefony o 7 rano w niedzielę, że na murek (gdzie karmię) przyszedł kot a miska jest pusta lub o 23 wieczorem, że np w parku leży martwy kot. Zastaję anonomimowe kartki wetknięte w drzwi, z podaną lokalizają, gdzie trzeba coś zrobic.
Jestem traktowana jak instytucja czy pogotowie ratunkowe.
Nie tylko brak czasu ale m. in. i to powtrzymuje mnie przez założeniem własnej fundacji. Już teraz jako prywatna osoba nieraz słyszę, co muszę, co powinniam. Co będzie, jak rzeczywiście statut organizacji będzie mnie zobowiązywał do pomocy.

Co do do szantaży emocjonalnych też się zgadzam. One mają miejsce i na forum, i poza nim.
Jestem już uczulona na tytuły typu: "dt lub śmierć, czas do jutra", itp.
Ludzie lubią ubarwiać, nawet w sytuacjach, które ich szczegónie nie dotyczą. Jakiś czas temu np. do Fundacji św. Franciszka, zgłosiły sie panie z alarmem, że na cmentarzu na Fosie, błaką się 30 głodnych, chudych kotów. Akurat to moje miejsce karmienia. Kotów jest 10-12, pokastrowane i regularnie karmione.
Mają domki. Wolontariusze fundacji przyjechali i byli przekonani, że pomylili adres.

Dlaczego z góry zakładam, że kotki bea porzucone? Bo zbyt wiele widziałam takich przypadków a nerwy mam raczej słabe.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 1797 gości