
Świrki są z nich straszne, jak sobie pomyślę ile osób na początku życzyło im śmierci (albo wątpiło w ich przeżycie), to krew mnie zalewa... Aktywność na 100%, jedzą jakieś koszmarne ilości, ale nadal są zbyt leniwe, aby samodzielnie pić. Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że trzeba ratować wszelkie życie. Siedzę teraz z nimi, szaleją i skaczą po Vedze (ta usiłuje spać), pewnie za chwilę upomną się o kolejną porcję żarełka. Gdyby nie cztery koty i trzy kolejne pod opieką, pies, koń - to zabrałabym je do siebie. Aż szkoda ich rozdzielać...

