Uff, już po akcji. Złapana kotka i 4 kociaki. Pojechały do jednego z naszych DT, pinokio_ nie goniłyśmy Cię tyle km.
Jednego kociaka już ktoś zabrał. Jeszcze rano był, koleżanka podkarmiała mamusię, to wkładała maluchy z chodnika do gniazda. Baba mówiła, ze jeszcze koło południa był. Szkoda, bo zabrano najmniejszego i najsłabszego kotulka, a one jeszcze same nie jedzą. Mamy nadzieję, że jak zobaczą, że kotek nie je, to go odniosą, a nie wyrzucą do śmietnika. Koleżanka będzie monitorować miejsce i czujnym okiem rozglądać się po osiedlu. Trzymaj się maluszku
A jeżeli chodzi o samo polowanie, to już myślałam, że baba całkowicie uniemożliwi nam działanie. Płakała, biła głową w ścianę, wyciągała kociaki, głaskała, całowała, one piszczały niesamowicie, to znowu wkładała je do gniazda. Kotka zupełnie ogłupiała biegała, to chowała się pod samochód, to wychodziła słysząc płacz maleńtasów. Baba krzyczała, że nie pozwoli zamknąć kotki w więzieniu. Jak w końcu udało się zwabić kotulkę do klatki, to baba rzuciła się na klatkę rycząc rozpaczliwie, tłukła rękami w metalową klatkę, kotka w środku szalała, bałam się, że jeszcze ją wypuści. Dodam, że na wszystkich balkonach była widownia, a mąż baby krzyczał z okna.
Boże, chroń przed kontaktem z takimi babami!!!
Koteczki są śliczne, chociaż mają zaropiałe oczka, jeden rudzielec, dwa buro-szylkretowe w wyraźne paski i jeden burasek prążkowany, pod ogon nie zaglądałyśmy, żeby jeszcze więcej ich nie stresować. Już teraz będzie tylko lepiej.
Dzięki za wsparcie Wam wszystkim
