Zaczynam sie powaznie zastanawiac nad zmiana miejsca zamieszkania bowiem juz sie nie mieszcze w moim mieszkaniu
3 koty zyjace w zgodzie i harmonii to jeszcze byly do upilnowania ale przy pieciu to juz sie robi problem (5 bo: nadal mieszka u mnie juz-nie-calkiem-dziczek szukajacy domu a oprocz niego na 10 dni przyjechala do mnie koteczka mojej cioci na przechowanie)
Zamieszanie wprowadza fakt ze kazdy z kotow ma odmienne zdanie na temat warunkow mieszkaniowych, i tak:
Juz-nie-calkiem-dziczek uwielbia moje koty, wciaz i wciaz je zaczepia, zmuszajac do gier i zabaw rozmaitych ale nie lubi mnie

Powoli sie przyzwyczaja ale stanowczo bylby szczesliwszy gdyby mnie zabraklo
Koteczka na przechowaniu umiarkowanie, tj. czasami lubi mnie, nie znosi za to moich kotow, demonstrujac to wciaz i na okraglo, przez pierwsze pare dni mieszkala w lazience, ale jej sie znudzilo, zazadala wyjscia i teraz dom jest pelen warkow, syczen, prychan i nnych aktow kociej slownej agresji.
Dorian-pacyfista kocha wszystkich, najchetniej by sie poprzytulal z kazdym co jak sie mozna domyslac nie do konca pasuje panience na przechowaniu.
Didi udaje ze jej to nie dotyczy i bardzo starannie ignoruje obce koty.
Dalia nie daje sobie w kasze dmuchac i na zaczepki odpowiada albo lapka albo pyszczkiem.
Jakby tego bylo malo;
Panna Dalia dostala swojej pierwszej ruji, co bynajmniej nie ulatwia nam zycia, Panna Na Wydaniu ma potworne robale, a nie jest tak bardzo latwo podac srodek kotu, ktory nie daje sie dotknac

Mowiac wprost, jest to niemozliwe i musze przemycac tabletki w karmie, co tez jest trudne ze wzgledu na ich wstretny smak.
Panna Na Przechowaniu za to z nerw i tesknoty odmawia jedzenia i musze ja indywidualnie zapraszac i zaganic do miseczki, odganiajac Potwory, bo one zawsze czuwaja czy gdzies nie ma jakiegos dodatkowego pokarmu do sprzatniecia (bo co tak bedzie stal w miseczce, jeszcze sie zakurzy...).
Niech mnie ktos przytuli.....