» Nie lis 22, 2009 15:05
Re: Biały i białaczka [']
Moi drodzy
Biały zgasł nad ranem.
Wieczorem dostał leki, po których wyraźnie lepiej się poczuł, zjadł z apetytem kolację, a potem zasnął tulony i głaskany na kolanach Pani Doktor. Już się nie obudził.
Jego organizm był tak wycieńczony, że nie odpowiadał na leki. Reakcja wczorajsza, tak bardzo dobra, była stanem przedśmiertnym - często się zdarza, że śmiertelnie chorzy tuż przed śmiercią nagle czują się wyraźnie lepiej. A potem odchodzą, cicho i spokojnie.
Dla wyjaśnienia dodam kilka informacji, które uzyskałam już dzisiaj, podczas długiej rozmowy już po śmierci Białego. Wyniki krwi były tak złe, że weterynarze z banku krwi nie chcieli zgodzić się na transfuzję. Mówili, że Biały nie ma szans zyć i krew, bardzo ciężko pozyskiwaną, lepiej zachować dla kotów, ktore mają jakieś szanse na wyleczenie. Biały ich już nie miał. Tylko upór Pani Doktor, w zasadzie wbrew rozskądkowi, doprowadził do zgody na transfuzję i krew ruszyła w drogę do lecznicy. Nie zdążono jej już użyć.
Wyniki badań krwi, jak zauważono, były dopiero po dwóch dniach. Nie stało się to z powodu żadnych zaniedbań, ale - groteskowo-z powodu epidemii grypy, w wyniku której personel laboratorium bardzo się uszczuplił. Niemniej, nawet gdyby wyniki były we czwartek i we czwartek przeprowadzono transfuzję, to tylko przedłużyłoby agonię. Bo Biały został wyciągnięty ze schroniska już w stanie agonalnym. I musimy to sobie teraz już szczerze i otwarcie powiedzieć. Miałby szansę miesiąc temu. Teraz - tydzień temu - nie miał już żadnej.
Nie będę pisać, jak się czuję. Myślę, że każde z Was, a przynajmniej ci, którzy mają w sobie odrobinę empatii, doskonale to rozumieją bez tłumaczeń.
Pozdrawiam bardzo, bardzo smutno