


Wieszaczek, starszy pan zaczyna bezwzględnie wykorzystywać swoją szczególna pozycję w stadzie.
Bez pytania ładuje się na kolana, nie ma że zajęte, ułożone w pozycji niewygodnej dla kota. W oczach Wieszaka człowiek to przede wszystkim kolana i ręce. Kolana do leżenia a ręce do szurania po suchej d****. Reszta jest niepotrzebna

Wieszanio gdzieś usłyszał, że z wiekiem osłabia się słuch. Dlatego nie zdarza mu się usłyszeć nawet głośno wypowiedzianego "nie wolno" albo "Wieszak złaź"
Wieszak wskakuje ma komodę, na której stoi mój ostatni żyjący kwiatek, "o długich trawiastych liściach umieszczonych na długim patyku". Wielką atrakcją jest nadgryzanie i wkładanie sobie w oczy owych liści. Ponieważ ostatkiem sił walczę o życie mojej biednej roślinki, tępię bez wyjątku szkodniki czyhające na jej marny żywot.
Starszy pan na moje wrzaski "złaź", "spadaj" lub inne mniej przyzwoite słowa oczywiście nie reaguje, dopiero jak się zerwę z odsieczą udaje głuchego głupa z miną "ale osochodzi??"
Niesamowite, że dźwięk otwieranej puszki słyszy z drugiego pokoju







Starszy pan też miewa kocie głupawki, starszy pan wczołguje się pod dywan i toczy z nim zacięte walki. Dywan jakiś fartem przeżył tę krwawą bitwę.
Acha Wieszak szuka domu, który w jesieni życia będzie dla niego wiosną