Atka klatkę sobie załatwiła
Ja wczoraj wypuściłam dwa kocury lżejsze o jajka
Potem chodzimy i szukamy z panią dwóch kotów na podmiankę. Nie ma, nie ma, o jest! eee nacięte ma ucho (mrgreen).
Daleko nad kanałkiem przyszedł czarny kocur. Nastawiłam łapkę ale tak ogólnie w poważaniu miał moje puszki, obok leżało pełno okrawków z wędlin. Podchodzę i kiciam, podsuwam jedzenie na widelcu. Je łaskawca. Wyciągam rękę i głaszczę.... hmmmm.... myk po transporter, wracam i znów głaszczę. Cap za kark (wielki kocur), ładujemy do transportera i szybko zamykam już wściekłe kocisko. No to jeden jest
Potem szukamy drugiego chętnego na wczasy w lecznicy. Puustooo. Skończyli ludzie pracować, skończyły koty przychodzić.
No ale obok kuchni widzimy wspominane już wcześniej kociaki! Kociaki to z 5cio miesięczne podrostki. zastawiam klatkę i czekamy. Wychodzą dwa- buras i marmurek. Jedzą, wąchają, jeden zamyka łapkę. Zwiały.
W międzyczasie przez plac przwija się kot bez ogona. Pani mówi, ze to ta co już była. Ale zaraz zaraz. Tamta nie miała skarpetek! no i była niebieska a nie bura. Skoro dzieciarnia zwiała biorę klatkę i śledzimy bezogoniastą. Za rogiem, pod świerkiem zastawiamy klatkę. Kotka płochliwa, więc się wycofujemy. Zaraz zaczynają tamtędy jacyś robotnicy chodzić, wrrrr kota pewnie zwiała. Idziemy i wyglądamy za róg. Jest

Kotka
I tak oto bezogoniasta buro-biała kotka była dwudziestym złapanym w elektrociepłowni kotem. Skończyły się przyznane im talony i pieniądze z gminy. Na ten rok koniec, mamy nadzieję na powtórzenie akcji na początku przyszłego roku.
(jest tam jeszcze oswojona kotka z miesięcznym miotem, jakby dali rade mają ją sami złapać, osswoić miot, to maluchy zabierzemy, kotkę my wytniemy. No ale to na razie tylko plany i życzenia)