O, jak mnie tu długo nie było
praca, praca
W międzyczasie Xena wyprawia(ła) ze mną, co chciała

. Demonstruje wciąż swą niechęć do mnie i mojego TŻa, bo przecież uprawiamy wstrętny mobbing dając jej codziennie okropne zastrzyki. Poza tym, żeby przypieczętować swój zły nastrój strasznie linieje, co zdażało jej się dotąd w warunkach silnego stresu. Doszło do tego, że dzisiaj, po uprzedniej konsultacji z farmaceutą, podałam jej hepatil do wody. Nie udało się inaczej

kot odmawia współpracy. Może do jutra zapomni, co to jest strzykawka

.Mam nadzieję, że teraz, szczególnie, że jest to końcówka kuracji, nie zaważy to specjalnie na stanie wątroby, choćby nawet lek miał się dłużej wchłaniać (taką informację dostałam). Jeżeli trzeba będzie przedłużyć podawanie hepatilu/esentiale to chyba jednak zdecyduję się na piguły, o ile stan wątroby nie jest dalej katastrofalny. Najwyżej będę stała nad kotem przez dwie godziny i sprawdzała czy zjadł

. Tego właśnie chciałam uniknąć...kurcze

człowiek zawsze dostaje jakiegoś "bonusa" jak myśli, ze właśnie sobie konfort psychiczny zapewnił
Brzus nie wygląda tak świetnie jak parę dni temu. Espumisan w większej ilości chyba robił swoje (teraz dostaje go mniej, ale chyba trzeba wrócić do normalnej dawki). Na szczęście wzdęcie nie wygląda tak koszmarnie jak na początku kuracji. Tak czy inaczej pojutrze idziemy do weta. Może tym razem wizyta będzie bardziej optymistyczna...
No i trzymajcie kciuki za mój jutrzejszy zastrzyk

, bo jakoś nie bardzo ufam mojemu dzisiejszemu sposobowi :/.