Uprzejmie informuje, ze krowki maja mamke

w postaci Krzysia

. Widzialam go w akcji z oboma krowkami i jestem dla niego pelna podziwu

taki dzielny kochany cierpliwy kot

. Ilez on musial sie nameczyc, zeby taka krowke przytrzymac w miejscu

ja sama nie daje rady

. Ale caly czas mieciutkimi lapkami, tylko czasem je przygniotl lapa albo ugryzl lekko w pupe

i one wtedy darly sie ale nie za bardzo... A on mogl je spokojnie umyc. Moze nareszcie ich futerko zacznie normalnie wygladac... No i dostalo mu sie widac - oskalpowala go jedna kolo ucha, bo troche golo sie tam zrobilo i znalazlam kepke rudych wlosow na lozku

. Nie ma zadnego zadrapania ani nic, wiec chyba nic mu sie nie stalo.
Bylam na kontroli z Telma, wszystko sie ladnie goi, dostala ostatni antybiotyk i jak nie zacznie sie w miedzyczasie paprac, to za tydzien jedziemy na zdjecie szwow

.
W poczekalni czekal juz duuuzy czarny chudy krotkowlosy pies i jego opiekun. Pies byl bardzo zainteresowany kontenerkiem i jego zawartoscia. Przyszedl obwachac. Ale sie musial zdziwic jak Telma go oprychala i ofukala

, odskoczyl jak oparzony. A w srodku - Telma w pelnej gotowosci bojowej, ogonek w gore jak choragiewka i cale futro nastroszone. I burczala na niego

musiala sie tego chyba nauczyc od Daisy

.
Edukacja chyba jest obopolna, bo Daisy z kolei wczoraj po raz pierwszy w zyciu WPELZLA na poleczke na drapaku po jego nodze. Mine mialam taka

.