KROPKA JUŻ NIE MA
przeniósł się za TM
umarł w domu w poniedziałek po południu
Jak wróciłam z kroplówki z nim, nie poszłam do pracy, bo on sie przelewał przez ręce, oczy były jakieś dalekie. Zostałam.....to straszne doświadczenie, ale cieszę że zostałam, że byłam z nim do końca. Tak bardzo chciałam żeby walczył..... ale Kropek nie chciał, on nie miał woli zycia.
I mimo że nie miał siły ,usiłował gdzieś iść . ...... i poszedł, a mnie został smutek i pytanie dlaczego się nie udało. Dlaczego on nie chciał ze mną być.
Znałam go tylko troche ponad miesiąc, ale zabrał mi kawałek duszy. Jak pomyslę co to będzie gdy Ares, z którym jestem 16 lat będzie się wybierał za TM to chyba serce mi pęknie....
Wydaje mi sie że Kropeczek mieszkał wczesniej z kimś, kto był na emeryturze, nie pracował i miał dla niego wiele czasu. Bo Kropek był karmiony z reki, kuwetke miał sprzatana na bieżąco. Ta osoba zmarła, rodzina go przygarnęła, ale on nie miał spokoju, to nie było to, tęsknił i postanowiono go uspić bo to nie był wesoły koteczek , skory do zabaw.
Tak mi się wydaje, bo jemu się trochę poprawiły wyniki, zaczął jeść, lekarz stwierdził że z tymi problemami z nerkami mozna było żyć , wyniki nie wskazywały żeby było tak tragicznie.
Zmieniłam lekarza nawet, ostatnio codziennie byliśmy na kroplówkach, Kropek nawet w nocy przychodził do mnie spać. Ja myślałam że kryzys minął, że będzie lepiej.
W tych ostatnich chwilach widziałam że w nim nie ma woli życia..... Tak strasznie mi smutno. Zostało mi tylko parę zdjęć... i pamięć o Kropeczku , który tak krótko zagościł w moim życiu