Ciąg dalszy
Wypadałoby , żeby wiadomym było, cóż to za stworzenie ten kot zasiedziały, czyli Blusik
Blusik pojawił się ni z gruszki, ni z pietruszki, albo jak Filip z konopi w maju ubiegłego roku, dokładnie w sześć dni po odejściu Tymoteusza za TM (no poszłam durna do weta zamiast do kowala). Blusik w chwili obecnej składa się z giętkiej rurki (wlot i wylot) zaizolowanej kupą kłaków, że o 3 kg sadełka nie wspomnę. Jak już wcześniej wspomniano, Blusik uwielbia użytkowanie wlotu (wylotu używa bo musi, żeby miejsce było na użytkowanie wlotu). Podsumowując - Blusik to kupa kłaków z wlotem i wylotem, która chyba posiada jakieś łapy, bowiem przemieszcza się czasami. Aaaaaaaaaaaa jakiś taki długi i kosmaty zwis nad wylotem posiada również. Zwis służy do ……., no nie wiem do czego, ale jak jest, to widocznie do czegoś potrzebny. No więc Blusik żył sobie spokojnie, konsumował jak stado Blusików, podgryzał kogo się dało i kto się dał, bowiem ząbki mu szły i dziąsła swędziały okropnie. Niestety po miesiącach dwóch pojawiło się następne czterołape i teraz nie wiem dlaczego niestety. Czterołape było kocicą do której od samego początku Blusik zapałał miłością ogromną, czyli wylizywał od noska po koniec ogonka (na co mu łaskawie pozwalała, bo po co ma się zakłaczać), gryzł gdzie popadło, dusił kiedy się dało (najgorsze, ze wszystko to odbywało się w totalnej ciszy), a ponieważ niestety przeszkadzałam jak mogłam, więc towarzystwo przeniosło się pod łóżko gdzie nie mogłam interweniować. Po dwóch tygodniach Blusik dostał następną zabaweczkę. Że dwa razy większą od niego, to pikuś. Ganiał ją (dokładniej jego) jak zasiedziałemu kotu przystało. Niestety nadszedł dzień straszliwy, kiedy duża przypomniała sobie , że odpomponikowanie to jest to, co Duże lubią najbardziej. Oczywiście Duża przesadnie inteligentna nie jest, ale tym razem poszła do innego weta i pomimo, że jedno jąderko Blusik chował jak mógł (może przegapią) znaleźli obadwa. A pomimo, że szukali długo i namiętnie Blusik wrócił do domu w super formie ino prawa tylna łapka niezbyt mu służyła bo znieczulona. O tym , że Blusik stał się na okres trzech miesięcy tricolorkiem nie wspomnę (blue, cream and pink). Niestety był jeden mało przyjemny efekt odpomponikowania – z ganianego, Blusik stał się ganianym (kto mieczem ….., jak Kuba Bogu ….. itp.)Życie jest okrutne! Blusik przyjął to z blueickim spokojem. Ganiają – trudno, ale micha rzecz świeta. Tfu nie święta, tylko każda micha jest michą Blusika. Jakoś wszystko się poukładało, czyli Duża bogu dziękowała, że nie pousuwała wszystkich drzwi, bo mogła jakoś nakarmić inne koty. Jeżeli Duża dostała zaćmienia umysłowego i sądziła, że obejdzie się bez zamykania drzwi przed blusikowym nosem i wystarczy micha na parapecie, to okazywało się, że do michy Blusik zawsze się dostanie, a porządnie wychowane koty od michy kulturalnie odejdą. I wtedy Duża zdurniała kompletnie (czytaj wyżej). Sprowadziła do domu jakieś takie tałatajstwo i do tego w dziwnych kolorach. To że tałatajstwo obcierało się o kota zasiedziałego bez żadnego szacunku, że spało nosem w tylnim zwisie (o już wiem do czego zwis służy), że o pozycji mordka w mordkę nie wspomnę, było do wytrzymania. Panujące prawa były nadal przestrzegane czyli każda nie broniona nogą, ręką drzwiami lub czym tam jeszcze można micha , była michą Blusika. Niestety nadszedł dzień straszliwy, wręcz apokaliptyczny. Duża otworzyła puszkę z jakimś tam śmierdzącym rybnym koktailem (bo o 5 rano zabrakło kurczaka, a tałatajstwo nadal głodne było). Niestety przy pięciu kocich łebkach przy talerzu zabrakło miejsca dla blusikowej główki. Blusik robił co mógł, odpychał co się dało, ale tałatajstwo jakieś takie sprytne, że jak się wolne miejsce zrobiło, to jakieś drugie się wepchnęło i tak w koło Macieju. Blusik siadł z rozpaczą w ślepiach – świat się wali!!!!!!! Duża jaieś resztki sumienia posiada, więc nie wytrzymała osłupiałej kociej rozpaczy! Za czasów (przedkrówkowych) kiedy pieniędzy starczało na rózne kocie przsmaki Duża kupiła puszeczki ligt dla kota z 50% nadwagą. Nadeszła pora na otwarcie jednej (ile można patrzeć na kocią rozpacz). Puszeczka z tuńczykiem została otworzona i władowana do całkowicie blusikowej miseczki. No sam raj dla Blusika i ten cudowny rybi zapaszek. Kochana Duża!!!!! Blusik wdzięcznie pochylił główke nad miseczką, rozdziawił paszczękę i dowiedział się jak smakują krówkowe kłaczki. W ciągu 15 sekund pozostała tylko micha do wylizania. Duża trzęsąc się (chyba z rozpaczy) uciekła do pokoju, gdzie wydawała jakieś dziwne dźwięki przypominające przedśmiertne rzężenie. Koci świat się zawalił!!!!!!! Ta dzisiejsza młodzież nie uznaje żadnych świętości!!!! Chyba trzeba towarzystwo w mundurki oblec!!!!
Ciąg dalszy nastąpi (albo i nie)
Varia nia szlochaj!!!!!!! Już pakuję krówki!