Dopiero wróciłam z łapanki, ale najważniejsze,że akcja się udała!

Może nie w 100% ale zawsze. Z Blondi stałyśmy przy płocie,a TŻ łapał kociaka na klatkę łapkę...Martwiłam się trochę, że TŻ się zrazi czekaniem albo czymś jednak...po nawet nie 10minutach kociak był złapany.

Zachęcone szybką akcja odwiozłyśmy kociaka do mnie i znowu pojechałyśmy z klatką na kopalnię. Po ponad godzinie czekania TŻ musiał zrezygnować ze względu na to,że był w pracy i musiał swoje zrobić. Okazało się, że drugi kociak jest sprytniejszy-wchodzi na klatkę, obok ale nie do środka.

W następnych dniach kociaka będzie rano próbowała łapać blondi, będzie to trudne, bo trzeba będzie zachęcić małe, by wyszły za płot kopalni. TŻ następną nockę ma dopiero w czwartek,do tego czasu antybiotyk będzie podawać karmicielka.
Kociak siedzi teraz w łazience, oczka ma nawet ładne (ten drugi, który się nie dał złapać ma gorsze), nie jest bardzo dziki-nie syczy, nie drapie, wtula się w człowieka i mruczy...

Odpchliłam go, do weterynarza dopiero w poniedziałek. A oto kocurek śląski, kopalniany-w misce na pranie, która jest teraz kocim łóżeczkiem.
