Pepsi[i] i Cola u BAZYLI- Cola -jest domek :):):)

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw mar 15, 2007 16:21

Również myślę o przyszłości...
Z pewnością na chwilę obecną trzeba je doprowadzić do naprawdę dobrej formy i nie myśleć o fundowaniu im kolejnych zmian w życiu, oczywiście tak długo jak Ty i Twoja rodzina zapewnicie im dach nad głową.
Happy end widzę tak:
Znajdujemy im odpowiedzialnego opiekuna z wielkim sercem, ale takiego , który mieszka w miarę blisko Ciebie i zrozumie jak skomplikowana jest ich historia. Ten opiekun odwiedza Was wiele razy, tak zeby Pepsi i Cola poznały go juz dość dobrze, zostawia u Was jakąś rzecz przesiąknięta swoim zapachem, żeby kotki przyzwyczajały się do zapachu. Potem Wy odwiedzacie te osobe z Pepsi i Cola - rowniez wiele razy. I w koncu one zmieniaja miejsce zamieszkania.

Tak powinno być w idealnym świecie, a łudzę się, że uda nam się taki im jeszcze stworzyć.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw mar 15, 2007 16:41

Będzie dobrze, musi być. Pepsi, zdrowiej kocinko malutka.
Co do finansów, na razie z allegro dla Pepsi powinno wpłynąć 55 zł, mam nadzieję na więcej

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt mar 16, 2007 1:05

Cola kucharzy cały czas i lubi bawić się wodą (u mnie też tarzała się w brodziku po czyjejś kapieli :D ). Ładnie zjada i załatwia się gdzie trzeba i ile trzeba. Futerko troszkę się poprawiło

Pepsunia nadal leży ale już nie marznie, bo przestała leżec w ciasnym precelku tylko wyciąga się na legowisku. Nie ma juz gorączki i gardełko odrobinę lepsze. Siusia nadal pod siebie, bo nie ma siły aby wstać ale siusia, to najwazniejsze.
Do weta idą jutro po południu a od Bazyli świeże relacje rano

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt mar 16, 2007 7:29

Nadal trzymamy kciuki, łapy i łapeczki oraz ślemy ciepłe myśli!
:1luvu: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :1luvu:
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pt mar 16, 2007 8:39

Wczoraj późnym wieczorem Pepsi zrobiła do brodzika w łazience coś a la kupka biegunka. Różnica pomiędzy tym czymś a biegunką jest taka, że owo coś zawierało dużo krwi oraz skrzepów. Nie wiem co to było. Tak krwistych odchodów jeszcze nie widziałam. :(
Dziś rano "to" coś znowu było w brodziku, tyle że mniej obfite.

Pepsi nadal leży na swoim posłaniu, nie wstaje, niezbyt się rusza. Nie je i nie pije. Karmię ją co godzinkę, dwie godzinki strzykawką karmą półpłynną Royala. Wymiotów brak. Masuję jej też łapkę, w której ma założony wenflon.
Zaraz po pracy (kończę o 15.00) idziemy na kroplówkę.
Żeby tylko ona dotrwała do tej 15.00...

Bardziej chcę wierzyć wetowi, który mówi, że jest szansa na wyjście z tego dla Pepsi, niż sobie, bo szczerze mówiąc boję się bardzo o jej przyszłość... Każdego dnia, gdy wracam z pracy patrzę czy ona oddycha, czy żyje, każdego ranka to robię, za każdym razem gdy wchodzę do łazienki... Bardzo, bardzo się obawiam najgorszego... I dlatego wolę wierzyć wetowi niż sobie...

Cola nadal trochę ma katar, ale jest żywotna, je, pije, interesuje się wszystkim dookoła. Przychodzi na głaski, wręcz się ich domaga.

bazyla

 
Posty: 5325
Od: Pon kwi 03, 2006 8:14
Lokalizacja: okolice Pruszkowa

Post » Pt mar 16, 2007 8:45

Bazyla, pamiętaj, że jesteś bardzo dzielna i Pepsi też. Pamiętaj, że trzeba mocno wierzyć, że będzie dobrze, bo dziewczynka na pewno wyczuwa Twój nastrój. My głównie zajmujemy sie tym wszystkim co możemy wirutalnie i metafizycznie przesłać do Was aby pomóc.
Będzie dobrze, musi. Zauważ, że ona wstaje do tego brodzika, nie robi pod siebie. A przede wszystkim wie, że Wy jesteście obok aby ją wspierać i jej pomagać

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt mar 16, 2007 8:58

Tweety, z mojej strony jest wiiieeeelka chęć jej pomocy. Ona na pewno to czuje, przychodzę do niej co chwilę, gdy tylko jestem w domu, głaszczę ją, gadam do niej... Zachęcam.

Tylko, że... serce mi pęka na jej widok :cry: Tak bardzo, bardzo, bardzo chciałabym żeby wydobrzała...

Znajdziemy im wtedy najlepszy dom pod słońcem...

Taka sytuacja zmusza po prostu mnie do refleksji, co będzie, gdy... np. ja umrę znienacka i zostawię na pastwę losu np. moje dzieci, moje zwierzęta. Co wtedy? Owszem, mam rodzinę, ale... ta starsza pani - poprzednia właścicielka - też miała...

Robię co mogę, ale gdzieś tam tli mi się w głowie taka myśl, a co jeśli nie wyjdzie?

Zaczęłam modlić się do Boga o zdrowie i życie dla Pepsi. Sama rozumiem, że Bóg ma duuużo poważniejsze rzeczy do roboty, ale... gdy widzę cierpienie kogoś bliskiego to chwytam się wszystkiego.

Chyba nie potrafię godzić się z losem.
Dlatego nie poddajemy się z Pepsi. Całe szczęście, że wet myśli bardziej rozsądkowo niż ja. Wecie kochany, dobrze że jesteś...

bazyla

 
Posty: 5325
Od: Pon kwi 03, 2006 8:14
Lokalizacja: okolice Pruszkowa

Post » Pt mar 16, 2007 9:12

A, tak jeszcze przy okazji:

Gdy byłam wczoraj z Pepsi u weta na kroplówie, do gabinetu przyszła pani (ok. 50 lat) z pieskiem (mocno skundlony ratlerek). Piesek miał 14 lat i zaniemógł, coś tam mu się działo złego.

Wet jak to wet - zaaplikował piesiowi leki, zastrzyki, dał wskazówki co dalej, jeśli piesia zdrowie się nie poprawi, to jutro kroplówka dla niego i następny zastrzyk.
Na to jego pani: Proszę pana, jeśli trzeba ja będę przychodzić tutaj 5 razy dziennie. Jeśli leczenie będzie kosztowne, ja wezmę pożyczkę z banku.
Niech pan robi co możliwe,aby piesiowi pomóc.

Po jej wyjściu wet mówił mi, że są różni ludzie: jedni przychodzą z bezdomnym na pół żywym kotem na kroplówki, jedni gotowi są brać pożyczkę na leczenie pupila. Ale są też i tacy, którzy podjeżdżają pod jego gabinet niezłą furą, wynoszą z samochodu eleganckiego wypudrowanego persa albo prowadzą na smyczce np. amstaffa i mówią: Pan uśpi. Wet pyta, dlaczego? A, bo wie pan, wyjeżdżamy na miesiąc do Meksyku na wycieczkę. ???????? Wet na to: ??????????? A oni: Przecież jak wrócimy możemy kupić następnego. No problem!

Zabrakło mi odwagi, aby zapytać weta co robi z takimi ludźmi i co robi z tymi zwierzętami.

bazyla

 
Posty: 5325
Od: Pon kwi 03, 2006 8:14
Lokalizacja: okolice Pruszkowa

Post » Pt mar 16, 2007 9:18

Ktoś nie pamiętam kto napisał,że nie rozumie tych co je oddają.
A ja częściowo tak. Nie wiem w jakiej sa sytuacji, ale ja mam podobną.
Po śmierci Mamy zostałam sama nie dość że straciłam Mamę a miałam tylko ją(zero rodzeństwa i ojciec po rozwodzie za oceanem + reszta rodziny nie rozumiejąca mojej miłości do zwierząt.Wywal te koty w cholerę!!! :x :x )Nie moge patrzeć spokojnie jak zostawiam je same na cały tydzień,ale do schroniska nie oddam,zwłaszcza Dymka i maluchów ani kici Mamy Dalmy.
Zawsze się boje jak wracam czy wszystko jest ok. Za pierwszym razem włamali mi sie do domu jak mnie nie było,koty to b.przeżyły.
A jeszcze Dalma widzę że zaczyna jarzyć że coś nie tak za długo nie ma jej kochanej Pańci, biedulka nie rozumie,że już jej nie weżmie na ręce,
nie posłucha Dalmowego gadania....
Ale wierzę,że mi się uda im i Zabie(psica-babcia) znaleść domy tak jak udało się to już dwu psom.

Rilla&Vivat

 
Posty: 162
Od: Czw mar 15, 2007 20:45
Lokalizacja: Radom okolice i Warszawa

Post » Pt mar 16, 2007 9:18

więcej w wątku Koty w Potrzebie Super pilne!!
Na miejscu nie zostanę bo tam nie mam za co żyć, a w warszawie nie mam warumków na koty,nocuje na razie w biurze w pracy pokoik ok.10 m2 ja + dwa moje psy.

Rilla&Vivat

 
Posty: 162
Od: Czw mar 15, 2007 20:45
Lokalizacja: Radom okolice i Warszawa

Post » Pt mar 16, 2007 11:15

Bazyla, nie wiem co powiedziec, moge tylko probowac sobie wyobrazic jak ciężkie chwile teraz przechodzisz, patrzeć na sytuację z perspektywy wielu kilometrów...
Codziennie myślami jestem z Tobą, Twoją rodziną oraz Pepsi i Colą.
Też zaczęłam nerwowo myśleć o losie moich najbliższych po mojej śmierci.
A kocice... Gdyby zostały w schronisku... Sama wiesz co by było...
Więc tak jakby Pepsi dostała drugą szansę od losu, nie wspominając o Coli, z która, z tego co widzę jest bardzo dobrze.
Może w trakcie weekendu będziecie w stanie poświęcić Pepsi więcej czasu niż w zaganianym tygodniu. Bardzo liczę na to, że weekend przyniesie korzystne zmiany.

Czy w weekend Tweety też będzie się z Tobą kontaktować? Możemy liczyć na info?
Co do finansów - to straszne, że trzeba o nich myśleć w takich chwilach - wysłałam jeszcze co nieco na leczenie Pepsi.
Trzymaj się i bądź dzielna, niech Pepsi patrzac na Ciebie nie domyśla się, że nie jest zbyt wesoło.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt mar 16, 2007 12:24

Kotalizator - dziękuję...

W sobotę nie pracuję - więc relację mogę zdać tylko telefonicznie.
W niedzielę - będę w pracy od godz. 7.00 - zatem napiszę sama jak wygląda sytuacja.

Dziś po południu mija 48 godz. po podaniu Pepsi szczepionki pobudzającej jej układ odpornościowy do walki. Wet powiedział, że pierwsze efekty mogą być widoczne właśnie po 48 godz. od podania. Może coś ruszy...

bazyla

 
Posty: 5325
Od: Pon kwi 03, 2006 8:14
Lokalizacja: okolice Pruszkowa

Post » Pt mar 16, 2007 13:47

Cały czas kibicuję koteczkom i trzymam kciuki, zwłaszcza za zdrowie Pepsi.
Bazyla, jesteś bardzo dzielna i dobra. Mniej więcej wiem, co przeżywasz, znam ten niepokój każący nawet w nocy zrywać się i sprawdzać co ze zwierzaczkiem. Teraz tak martwię się o Babunię.
Trzymaj się :ok:

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt mar 16, 2007 15:36

kotalizator pisze:Czy w weekend Tweety też będzie się z Tobą kontaktować? Możemy liczyć na info?
Co do finansów - to straszne, że trzeba o nich myśleć w takich chwilach - wysłałam jeszcze co nieco na leczenie Pepsi.
Trzymaj się i bądź dzielna, niech Pepsi patrzac na Ciebie nie domyśla się, że nie jest zbyt wesoło.


jeżeli Bazyla ma jeszcze tylko siłę i chęć ze mną rozmawiać ( w końcu dzwonię codziennie) to oczywiście..
Mam nadzieję, że nie długo wrócisz do domu i zobaczysz śliczną Pepsunię siedzącą w progu łazienki. Pamiętaj, proszę, aby wycałować różówe nochalki

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt mar 16, 2007 19:57

Ludzie, doradźcie coś, bo jest krytycznie!! Pepsi nie reaguje nażadne leczenie, ma krwista biegunkę, spadła jej temperatura poniżej normy o 1 stopień. Wet stwierdził, że jeżeli jutro jeszcze się pogorszy to on proponuje uspić kocinkę, bo ona sie męczy. Zaczęła mieć zmiany w płucach. Bazyla już nie ma pomysłu co robić. Kto ma jeszcze jakis pomysł??!!

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 166 gości