1) Nie miałam dostępu do netu, nie mogłam się dowiedzieć, że "jacyś" pracownicy schroniska powiedzieli nagle, że mogę kota odebrać. Proszę zauważyć, że ich funkcje ani żadne inne ich dane nie zostały podane. To byli "jacyś" pracownicy. A choćby i zostało napisane, że dyrektor, to - patrz punkt 3.
Co jednak nie oznacza, że nie wierzę w dobrą wolę osoby pytającej o Amisia dla mnie. Za pomoc: dziękuję.
Ale: w związku z tym, że nie miałam netu, nikt nie zadzwonił do mnie pod podany wcześniej numer. Stawałybyście na rzęsach (cytat), gdyby chodziło o Waszego kota, ale żadna nie podjęła próby dodzwonienia się do mnie lub napisania smsa. Trochę mnie to dziwi, gdy jednocześnie zastrzegacie, że mam poruszać niebo i ziemię a moje dotychczasowe wysiłki są mizerne, bo nie przyjechałam do schroniska, jak zresztą przez telefon kazała mi zrobić pracownica Palucha (czyli nie przyjeżdżać).
2) Kot posypał się wcześniej, niż podejrzewałam i jest mi z tego powodu niezmiernie przykro. Jednak bez względu na to, jak rokował, nie zamierzałam robić sobie wakacji. Nie pojechałam bo - i tu znów patrz punkt 3
3) Kot jest w depozycie. Nawet jeśli mi jakiś roztargniony pracownik schroniska wyda po usłyszeniu całej historii, to nadal nie jest koniec tej bajki. Bo w razie jakichkolwiek perturbacji policja przyjedzie do mnie z pytaniem, czemu odebrałam kota z depozytu. Sądzicie, że zapewnię lepszą opiekę Amisiowi z aresztu, w którym to ja się będę tłumaczyć z kradzieży? (bo dopóki nie otrzymam pisemnego zrzeczenia się kota, to będzie kradzież)
4) Za obronę wszystkim dziękuję. Za rady również dziękuję. Niemniej proszę wszystkich, każdą ze stron, o powrócenie do konstruktywnych wpisów w tym wątku, jak to było nieco wcześniej.
Proszę też o trzymanie się faktów - nie będę wszystkich prostować, ale najbardziej uderzyło mnie:
AleksandraZebrowata pisze:wiele osób jej pisało "jedz do schroniska", ja jej napisałam "wlaczyłabym o kota, bo policja kota ma w powazaniu, działaj". pisane było nie raz, ze musi tam pojechac, żeby zdziałać cokolwiek. z policja tez w warszawie musi rozmaiwać nie w swojej miejscowości.
Czy według Ciebie, Aleksandro, to że kilka osób napisało "jedź do schronu", sprawia, że jak do niego pojadę, to z marszu wszystko się zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Że nagle przestanie obowiązywać prawo? Że ani schronisko, ani ja, nie będziemy mieć kłopotów z zabranie przeze mnie kota z policyjnego depozytu? I zauważ też, że rozmawiałam z policjantem prowadzącym sprawę, czyli tamtejszym, nie z mojej miejscowości.
oraz:
AleksandraZebrowata pisze:Ale od kilku dni wiadomo ze kot może być jej wydany
Otóż nie od kilku dni, tylko od soboty. Mamy poniedziałek tuż po północy, a weszłam na forum jeszcze w niedzielę.
Revontulet pisze:Nie wiem czy w rozmowach telefonicznych (dlaczego nie na miejscu w schronisku???) w ogóle był poruszany chip!
Dziś na moją prośbę (a nie jestem przecież właścicielem kota więc to nie ja powinnam być zdeterminowana do wyjaśnienia tej kwestii) była sprawdzana sprawa chipa i tego na kogo jest zarejestrowany. Łącznie z telefonem wykonanym przez pracownika do safe animal.
Kot ma być wydany osobie, na którą jest zarejestrowany chip. To że jakiś policjant mówi, że chip to jakiś gadżet świadczy tylko o tym, że policjant nie wie o czym mówi.
Oczywiście, że był poruszany czip, i to kilka razy. Ale kot był w mieszkaniu pana w momencie aresztowania, więc według policyjnych danych kot należy do niego. I oddano go jako depozyt do schroniska. I powiedz mi proszę, z kim rozmawiałaś, skoro nawet nie wiedział, że kot jest w depozycie? Przyjadę, odbiorę, a potem odwiedzisz mnie w areszcie, jak policja się dowie, że dokonałam kradzieży? Bo schronisko z pewnością ręce umyje, w taki lub inny sposób.
5) Pytania dotyczące umowy adopcyjnej były jak najbardziej związane z czynnościami mającymi na celu wyciągnięcie kota ze schroniska (pozostawiam sprytnym do rozszyfrowania, nie wolno pisać tego wprost).
A teraz pytanie, które być może pozwoli ominąć część papierologii:
Czy w przypadku kota w depozycie, który przebywa pod opieką schroniska, mam prawo stać się dla niego domem tymczasowym, póki sprawa nie zostanie wyjaśniona? Czy mam prawo tymczasować, aż uzyskam zrzeczenie się praw do kota, by ponownie stać się jego właścicielką?