
Wczoraj po zabiegu odebrałam shebę, która dzielnie zniosa zabieg sanacji pyszczka.
Ładnie się wybudziła, po wypuszczeniu nawet dała nadal się głaskać - iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
Big ja zaatakował - biedna wystraszona schowała się na szafkę.
W nocy zamknełam Biga w jednym pokoju zeby Sheba miała spokój. Niestety nie wyluzowała biedusia.
Chodzi na ugietych nogach i przyczajona - prawie wcale nie schodziła z szafek.
no i juz o głaskaniu nie było mowy.
Big natomiast w uwięzi miauczał i drapał.
myślałam że po nocy jak sheba przestanie tak pachnieć wetem i zabiegiem będzie lepiej.
Nie poszlam do pracy, żeby mieć kontrolę.
I co

Narazie ja zamknełam w osobnym pomieszczeniu.
Co za potwór z tego Biga - dlaczego ją traktuje jak obcego kota.
ona do niego z mraukiem i ocieraniem a ten ogon szczota i dawaj ją gonić z agresją.
co robić

Zostaiwć ich niech się ulożą - czy narazie odizolować ?????