Trzymamy!
Napisałam dluuugiego posta,ale gdzies mi wcięło.
Wiec krótko!
Teo i Zelda mają sie ok. Jestem sama zdziwiona ich postawą, spodziewając się stresu pourazowego po opuszczeniu ich przez ukochaną opiekunkę. Jednak koty po pierwszych godzinach jakby zmiany nie zauwazyły. Moze nie byli aż tak uczuciowo zwiazani jak by mnie sie wydawało. A moze przypomniało sie im coś u nas.Moze ilosc zwierza odwróciła ich uwagę od swego nieszczęscia.Nie wiem, ale nie jest źle.
No chyba,ze odbije sie ukryty stres na ich zdrowiu czego sobie szczerze nie zyczę
Wczoraj rano Teo otworzył przesuwane drzwi i wyszły na pokoje.TŻ zaordynował ich pozostanie,nie chcąc walczyc z nimi. Trudno co ma być to będzie. Chory najbardziej Angel został zamkniety w pokoju córki z Iwi. Reszta powarkując na siebie w róznych tonacjach przeszła do porzadku dziennego.
Teo to duży, wszędobylski kocurek. Lata po mieszkaniu memląc przekleństwa pod nosem jak coś lub ktoś stanie mu na drodze. Tradycyjnie zakapior Wojtek go pilnuje.Ciekawskiego nosa wsadzi w każdy kąt. Lubi TZ i go pilnuje bacznie reagując na jego głos i zniknięcie w pokoju. Przepieknie mruczy.Gania z naszymi. Je i kuwetkuje bez problemu. Jest gaduła i plotkarzem chyba.Duzo Wojtkowi opowiada
Zelda wydaje niesmiała i cicha ale ćwierka na widok ludzia. Troszkę trzymajaca sie na uboczu na poczatku, teraz bez skrupułów wywala brzuch do głaskania i pomrukuje. Czeka na kontakt wzrokowy,zagaduje, wdzięczy się. W nocy niesmiało wkradała sie do wyrka.Teraz bezczelnie wlazła na biust córki i ślini go zadowolona i gruchająca.Nie przeszkadza jej Iwi i Rudolf, którzy wylegują sie obok. Je wtedy jak wszystkie odejdą od miski i kuchnia jest spokojna.Tutaj onieśmiela ją harmider jaki koty czynią przy dzieleniu porcji.Nie uczestnizcy w ganiankach,ale bacznie sie im przygląda. Teo to nie przeszkadza.Kuwetkuje bez problemu.
Jak an razie koty zajęte czym innym nie szukają swego towarzystwa.Podzieliły sie terytorium.