Święte prawo własności kota Kinga - Prawdziwego Dachowca

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 01, 2010 8:15 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Kolejny raz straciłam świetne zdjęcie: maciupeńka Królewna (ok 6 tygodni, dziecko Queen?) i wiekszy Pimpuś (ok.4 miesięcy-rodzone albo przybrane dziecko Kizi-Mizi) prawie jednakowo umaszczone(brązowe tabby) siedzące na podłodze i błagalnie patrzące na mnie tracącą czas przy komputerze. Zauważyłam to bo Królewna mówiła żałośnie: pi, pi, pi, pi.
Zostawiłam ja śpiącą "luzem" na tapczanie w sąsiednim pokoju. Nie pozwalam jej na razie chodzić po podłodze...
Królewna ma ostatnio coś jakby biegunkę. Przedwczoraj wieczorem zauważyłam u niej wyłażące dłuuuuugie robale. Jeden cofnął się, jednego wyciągnęłam-myslałam, że to glisty.
I potem jeszcze znalazłam jeden żywy członik wiadomo czego. Wczoraj dostała od pani doktór tabletkę Milbemax (chociaż nie ma 0.5 kg(tylko 0.4kg...), ale i na zastrzyk jest za mała). Wczoraj jeszcze wyciagnęłam zwisającego długiego robala-to był tasiemiec! A potem jeszcze jego człony wyszły i na deser mała glista! Tak szczegółowo piszę, bo to było przeżycie dla mnie. Zwłaszcza ten żywy tasiemiec zwisający z pupy wygladający jak tasiemka z daleka...
A Królewna cały czas ma rzadką kupę. P. doktór jest absolutnie przeciwna jakiejkowiek surowiźnie... Gotowanego kurczaka Królewna nie trawi. Idę na zastrzyk sterydu z Ramciem to się skonsultuję co do kupy Krółewny.
Ona sobie chrupki podjada i pije wodę. Wczoraj dawałam jeszcze Convalescence (bo Mixol odstawiłam ze względu na wzdęcia, ale to może było od tasiemca),
Natomiast bardzo chory jeszcze przedwczoraj Pimpuś ( nawet troszkę białej ropy mu z nosa wyszło) jest już zdrowy bez leczenia i w szczytowej swojej formie, co oznacza przede wszystkim rzucanie się na każde jedzenie(także ludzkie, a wtedy to można stracić rękę nawet).
Teraz maleńka królewna przysypia mi na ramieniu.
Cała noc śniły mi się dzikuski z Kociej ulicy.
Wczoraj u nich nie byłam. Mam nadzieję, że dobrzy ludzie i kocie anioły czuwały nad nimi i że żaden z nich nie stracił życia przez to upodobanie do ciepłych i przytulnych wnętrz samochodów...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon paź 04, 2010 6:13 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Wczoraj widziałam z okna na podwórze Kinga podczas obchodu; na pewno wstąpił do piwnicy i może jeszcze coś mokrego dla niego tam zostało i udało mu się to zjeść -potem już nie udało mi się go spotkać. Ale jest....

Queen zachowywała się tak jak kiedyś; wyszła i przyszła od razu do jedzenia.
Wydaje mi się też, że wcześniej jadła mała Queen. Ale malutkich kociaków ani śladu.
Czyżby akurat spały? Gdyby żyły to już by je czasem było widać jak biegają. Królewna jest taka ruchliwa...

Widziałam też Kizię-Mizię. Zawróciła na mój widok i przeszła na swoje podwórze, żeby coś podjeść, ale jest bardzo ostrożna i płochliwa...
Nazwałam ją Kizia-Mizia bo wygodnie mi było ją tak przywoływać, ale okazało się, że jej córeczka-ta zabrana na początku lipca- jest rzeczywiście wyjątkowa pieszczotką.
Ciągle chce być na rękach i bardzo dużo mnie ssie...
Zabierając kociaki matce za wcześnie robi im się dużą krzywdę, ale często nie ma wyboru, a jednak lepiej za wcześnie niż ma być na ich ratowanie za późno...
W przypadku dzikich kociąt trudno jest wybrać optymalny moment.
W przypadku kociąt urodzonych w domu jest to proste, a jednak tak często w schronisku pojawiają się maleńkie kociaki...

Widziałam Murzyniątko. Czekało na ulicy na Kinga lub Kizie-Mizię. Zastanawiało się czy nie pobiec w krzaki, gdzie położyłam jedzenie, ale jednak przechodzący ludzie spłoszyli je i pobiegło na swój parking. Jeszcze żyje. Trzeba by je zabierać do domu...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 08, 2010 19:32 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Wczoraj po południu Trikolorka i King biegali sobie razem z podniesionymi ogonkami i obsikiwali samochody. A może to był jakiś kocurek w typie trikolorki? Dziwne zahowanie jak na kotkę. Teoretycznie już od dawna chyba jest w ciąży, a więc to nie mogły być zaloty... W każdym razie King mnie zignorował , a miałam dla niego pasztecik.
Przybiegł Rudy (duzy syn Trikolorki chyba)- jest taki ładny, właściwie oswojony... W przyszłym sezonie już będzie na pewno biegał za kotkami.
W krzakach udało mi się też nakarmić Murzyniątko i dziecko Białołapki. (krzaki wydaja się byc dobrym miejscem na ustawienie łapki... )
Przyszła także Kizia- Mizia, a w piwnicy widziałam Queen.
Ale nadal nie wiem, czy kociaki Queen przeżyły czy nie...
I jej starszaków też nie widziałam...
Ale pojawia się Białołapka, tylko jakaś taka mniejsza nam się wydaje (może dlatego, że jakby bliżej podchodzi- a może to jej jakaś starsza córka?).
Zdarzyło się jednak coś bardzo smutnego: trzy dni temu przejechano jeża na podwórku Queen...Nawet trudno winić kierowcę -pewnie nie wiedział nawet, ze tam nocą chodzą jeże. Ja też. Widziałam jeża przechodzącego przez jezdnię, ale nie przypuszczałam, że łażą po podwórzu-pewnie do jedzenia kociego szedł , albo do śmietnika... Musiałam zdrapać biedaka , bo jakoś nikt o tym nie pomyślał i tak leżał ze dwa dni...Mam nadzieję,ze jeże też mają swoje niebo...
Kiedyś wieczorem panie słyszały jakieś straszne zwierzęce odgłosy z podwórza Kizi-Mizi; koty uciekały stamtąd w poplochu... Czyżby kuna? Ale trzech(tych zaginionych) naraz by nie pożarła...

Królewna od trzech dni walczy o życie. Tak przed godziną, chyba nastąpił jakiś przełom, chyba jej się w końcu trochę poprawiło i dlatego w ogóle piszę.
Przdwczoraj rano umierała, nawet pani doktór zdziwiła się wczoraj ,że jednak przeżyła...

Cztery dni temu czyściłam jej futerko z przodu z zaschniętego jedzenia. Jedzenie zeszło razem z futerkiem. Takie marne było-od tasiemca zapewne. Ale jednak poszłam do lekarza. Została wysmarowana czymś antygrzybicznym na N. (Lekarz zawsze się śpieszy, dopiero potem dostała książeczkę i juz jest wpisywane co dostaje).
tego dnia nie miała już apetytu i humoru, rozwolnienie przeszło w biegunką(woda...0.
Rano już sie nie mogła ruszać...Umierała..
Na pewno się wylizała. Zawsze się czyściła jak miała siłę. Ale to podobno nieszkodliwy środek był. Więc może nie od tego...
Dostaje antybiotyk. kroplówke z NaCl. Słabiutka. Obniżona temperatura.
Nie chce już biegać. Sama wraca zaraz do swojego domku...
Ubyło jej 50g. Sama je mokry Intestinal i Sensitivity(nawet Sensitivity jej lepiej smakuje).
Ciągle ta biegunka. Ale jakby coś zaczęła trawić.
Już ze 3 godziny nie było kupki.. Jakby silniejsza jest ...
Ale lekarka się upierała ,żeby jej jutro dać znowu tabletke na odrobaczenie...
Ledwo się zgodziła na to aby przerwę w tabletkach dociagnąć do 14 dni...
Na mój chłopski rozum coś tu jest nie tak...Ale tam nie ma dyskusji ani wyjaśnień...
Królewna nie ma wcale wzdętego brzuszka więc nawet jak jeszcze jakieś robaki ma to nie są bardzo duże. Z tym tasiemcem to była dwa razy szersza.
Sama wygląda jak robaczek. Chyba powinna być odżywiana dożylnie...
To co je, to zaraz wyrabia w kupie...
Jakiś strasznie drogi specyfik na regeneracje jelit kupiłam-chyba jeszcze nie wypró- bowany na nikim w tej lecznicy : Vetoquinol lg-PrO DC(olej roślinny, proszek z całych jaj(wzbogacony immuglobulinami), cukier, makroelementy(??????co to może być????).
1ml dostała w lecznicy (i w wiekszości wypluła, ale moze jednak to troche pomogło...) i zaraz jej podam następny 1ml...
Ostatnio edytowano Pt paź 08, 2010 20:19 przez ossett, łącznie edytowano 2 razy

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 08, 2010 20:11 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Vetoquinol to nazwa firmy

A specyfik to Ig-PRO DC
preparat wzmacniający dla psów i kotów

Jest preparatem wzmacniającym, zawiera substancje odżywcze.
Przeznaczona dla słabych oraz urodzonych z mała masą ciała szczeniąt i kociąt oraz dla zwierząt dorosłych. Wspomaga układ pokarmowy, dzięki dodatkowi elektrolitów. Wzmacnia układ odpornościowy , przyczynia się do ograniczenia występowania biegunek.

Niby tylko:olej roślinny , proszek z całych jaj (wzbogacony immunoglobulinami), cukier i MAKROLEMENTY (????????????). W składzie widzę oprócz witamin: kwas foliowy, kwas nikotynowy(!) i kwas pantotenowy oraz Enterococucus faecium NCIMB (to pewnie bakterie).
Może to jednak trochę pomogło bo już ze 4 godziny nie było kupy...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 09, 2010 11:19 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Ufff... Królewnie jest zdecydowanie lepiej!
Już ma ochotę łazić, już ma siłę wyrywać się i krzyczeć. Kupka jest gęstsza trochę.
Smakował jej pasztecik Sensitive z kaczką. Zabrakło wczoraj zalecanego mokrego Intestinalu w lecznicach ; jadła Sensitivy, ale smakowały jej i nie zaszkodziły)
Ale wygląda okropnie brzydko, jak zmokła mysz albo jakiś tam kopciuszek, a nie królewna.

Mam pomysł, aby uniknąć dawania jej pastylki na odrobaczenie, która na pewno wywołuje rozwolnienie.
Zrobię jej badania kału. Jak będzie tasiemiec to będę nalegać na zastrzyk, a jak będą tez glisty to na pastę...Za nic nie dam jej tej tabletki, nawet za parę dni.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 10, 2010 8:35 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

ossett pisze:Vetoquinol to nazwa firmy

A specyfik to Ig-PRO DC
preparat wzmacniający dla psów i kotów

..


Jednak to chyba działa! (Chociaż nie bardzo jest smaczne -pieni się w pyszczku po zażyciu).
Dzisiaj pierwsza kiełbaskowata kupka!

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon paź 11, 2010 10:59 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

ossett pisze:
ossett pisze:Vetoquinol to nazwa firmy

A specyfik to Ig-PRO DC
preparat wzmacniający dla psów i kotów

..


Jednak to chyba działa! (Chociaż nie bardzo jest smaczne -pieni się w pyszczku po zażyciu).
Dzisiaj pierwsza kiełbaskowata kupka!


Ten specyfik jest super.

Dzisiaj była znowu piękna długa kiełbaska.

A Królewna naprawdę była bliska śmierci ( dostaje nadal antybiotyk Combat)

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto paź 12, 2010 6:46 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

ossett pisze:Kiciuś z przekrzywioną główką (też na terenie łowieckim)-lubiany przez wszystkich ludzi łagodny dziki dzik, brat Queen, opiekun kocic i kociąt, chyba nie wdaje się w walki.
Obrazek


Kiciuś, nazywany też Krzywą Główką, prawie na pewno nie żyje. Nie ma go od dłuższego czasu i zabity (prawdopodobnie przez samochód) kot, który leżał koło ogrodzenia budowy (słyszałam o tym pare tygodni temu, ale mowa była o kociaku) to był on.
Świadczyła o tym pozycja jego głowy(inna niż to zazwyczaj jest u zabitych kotów) , bo żadna z osób znających go (i wychwalających pod niebiosa) nie obejrzała go z bliska, nie zabrała z jezdni i nie pochowała. Podobno leżał ze dwa dni, "aż przyjechali i go zabrali".
Większość ludzi brzydzi się nieżywych, nawet bardzo lubianych kotów. Chyba z psami jednak jest inaczej...
Nie mam im tego za złe. Pewnie parę lat temu też nie zabrałabym nieżywego kota z jezdni i nie zadałabym sobie trudu pogrzebania go.

Ale zostawił po sobie bardzo dobre wspomnienia. Był najmądrzejszym i najbardziej niezwykłym kotem jakiego tam znano. Słyszałam to wczoraj od paru osób.

Pisałam kiedyś, że chyba nie wdawał się w walki bo nie bywał pogryziony. Nie musiał. Inne kocury chyba go się bały. Skutecznie odstraszał od piwnicy z kotką i kociętami inne kocury.
Czy często zdarza się aby żałowano, że jakiś kocur nie oznacza piwnicy?
A jednak to możliwe. Brat osieroconej ostatniej przyjaciółki Kiciusia tego nie robi, nie broni jej.

Mam cień nadziei, że kiedyś jeszcze go zobaczę. Tak już było. Myślałam, ze przepadł, a po wielu miesiącach go znowu spotkałam. Może jednak to nie on leżał przy plocie...
Ale jednak go nie ma...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto paź 19, 2010 22:21 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Ossett, co słychać w klanie?

Weihaiwej

 
Posty: 1594
Od: Pon maja 23, 2005 19:34
Lokalizacja: Wro

Post » Wto paź 19, 2010 22:59 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Królewna od paru dni robi prześliczne kupki.
Waży już ponad 500g.
Szczęśliwie się wszystko zakończyło.
A nazajutrz po wysmarowaniu jej czymś nieszkodliwym na wypadek gdyby miała grzyba była umierająca....Nie doczekałam się jednak słowa komentarza od lekarki.
Zawzięłam się też i nie podałam jej drugi raz tabletki odrobaczającej.
14 dnia po pierwszym podaniu badanie kału nie wykazało żadnych jaj.
Może akurat żaden robak nie zdąży go złożyć...
Ale ta tabletka niby działa na wszystkie formy pasożytów więc może już następne odrobaczanie nie będzie potrzebne. Jak się doczytałam w nie takiej wcale starej książce
" Co dolega mojemu kotu" Doris Quinten- Graef środki odrobaczające obciążają jednak wątrobę kota. Przypadek Królewny jeszcze bardziej nadwątlił moje zaufanie do lekarzy weterynarzy, niestety. To nie pierwszy mały kociak, który omal nie padł po nieostrożnym potraktowaniu.

Królewna jest bardzo ruchliwa i szybka, ale nie pozwalam jej jeszcze biegać po podłodze po całym domu co ją bardzo korci; ciągle próbuje mi uciec. Wygląda tak wątlutko...Jakby miała 3 tygodnie...
Jak na razie jest bardzo odporna i nie zaraziła się katarem od kociąt Kizi-Mizi(a one znowu kichają) chociaż bawi się z nimi co jest prześmieszne. One bardzo dobrze ją traktuja, są ostrożne z pazurami (jak się nawzajem biją łapkami), ale niestety nie mogą się powstrzymać, aby nie łapać jej za ogonek.
Gdyby w piwnicy były jeszcze inne kociaki to na pewno by już tam szalały.
A jednak ich nie widać...Z drugiej strony Queen prawie zawsze można zastać w piwnicy-czasem tylko jest na podwórzu Kizi-Mizi.
Obie są bardzo chude.
Kizia-Mizia w piątek kichała, ale już jej przeszło. Można by ją łapać...Ale na razie brak mi mocy przerobowych.
Queen niby też, ale tak naprawdę to jeszcze może się okazać, że te jej kociaki z drugiego miotu jednak są..
Tak jak to było 2 lata temu, kiedy urodziła się Queen, Krzywa Głowka, być może King i Maziasta...
Kingowi na przemian towarzyszą w obchodach (i obsikiwaniu samochodów) dziecko Białołapki, Murzyniątko(ciągle trochę zagubione, warto by je jednak udomowić, ale ono nie chce jeść bez Kinga więc nie wiem jak je złapać) i Tri-Kolorka!
W piatek znowu spotkałam Kinga i Tri- Kolorkę obsikujących samochody na sąsiedniej ulicy-tym razem pobiegli za mną , a King nawet miauczał. Nie było mnie tam trzy dni i całe towarzystwo jednak było głodne; ktoś je jeszcze dokarmia, ale to im nie starcza...
Tri-kolorka w zeszłym roku była kociakiem i nawyk biegania za Kingiem jej widocznie pozostał. Obsikuje samochody zupełnie jak kocur.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 20, 2010 12:19 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Właśnie podczas sprzątania wpadła mi w ręce broszurka RC " Jak zapewnić kotu dłuższe zycie"?
Cytuję fragment:
"
Pytanie: Czy koty wysterylizowane są bardziej narażone na powstanie kamieni moczowych?
Odpowiedź: U kotów sterylizowanych ryzyko powstania kamieni szczawianowych jest 7-krotnie wyższe, a kamieni struwitowych 3,5 krotnie wyższe w porównaniu do kotów niesterylizowanych.
Ze względu na charakterystyczne cechy budowy anatomicznej, u kocurów występują znaczne trudności w samoistnym usuwaniu kamieni struwitowych , co powoduje, iż częściej spotykane są one właśnie u kocurów."

A ileż to razy na forum Miau przekonuje się o czymś zupełnie innym.

Jest to poważny argument przeciw kastracji kocurów wolnożyjących.
Przeważnie nie karmi się ich karmą RC utrzymującą właściwe pH moczu co jest możliwe u kocurów domowych.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 23, 2010 11:45 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Tak bardzo martwi mnie Murzyniątko.
Dziwnie zachowywało się wczoraj...
Nie podchodziło do jedzenia.
Leżało sobie wieczorem na trawie na podwórku Kizi-Mizi (no, niestety, wysokie ogrodzenie, grożące zawaleniem przy próbach przejscia za nie...).
Jest teraz chude (było pękate), kilka dni temu wydawało mi się, ze ma spuchnięty odbyt (biegunka?), nie jadło suchego, a mokrego dla niego nie miałam...

Jak jeszcze jutro będzie to spróbuję go znowu łapać jakoś...
Ostatnio edytowano Sob paź 23, 2010 14:51 przez ossett, łącznie edytowano 1 raz

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 23, 2010 12:11 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Dowiedziałam się, że Kiciuś-Krzywa Główka nie został zabity przez samochód...
Widziano go jak poszedł za ogrodzenie budowy , pokręcił się, położył i umarł...
To niezwykłe jak bardzo ten zwykły pręgowany dziki kotek ze skrzywiona główka był tam znany z jak najlepszej strony...Jak wielu ludzi go wspomina i żałuje...
czy można było go jakoś uratować? Leżał tam dwa dni...

Kilka dni temu widziałam pod zadaszeniem na terenach łowieckich Whiskasa(w dzień). Jakoś tak dziwnie leżał. Wyglądał na chorego, oczy mu się zamykaly , ale przyszedł do jedzenia i łapczywie jadł. Czy jeszcze żyje...

Koty z tego rejonu są lubiane i karmione, ale jednak głodne...
Tylko wybrańcy mogą wchodzić do niektórych piwnic chyba(pewnie i tak wchodzą , ale nie są tam mile widziane). Widziałam piwnicę w której ostatnio mieszkał Kiciuś i jego przyjaciółka( w zeszłym roku była kociakiem z którym się bawil, w tym opiekował się nia i jej dziećmi...) z kocietami. Czyściuteńka, ale pani. mówila , zę kiedys wyniosła 6 martwych kociąt.
Tak więc zarazki zabijaja kociaki bez względu na to czy jest czysto czy brudno...

Tak tamtejsze koty cieszą sie jak czasem cos im przynoszę.. Chyba z osiem co najmniej wczoraj w nocy przybiegło. bardzo ucieszyłam się widokiem Midori. Myślałam, że ona tez nie zyje . Bardzo dawno jej nie widzialam. I ona się cieszyła...Może to jednak czyjś kot i rzadko wychodzi? Nikt nie wie...

Oniemiałam na widok maleńkiej delikatnej Tri-kolorki (3-4 miesiące) która domagala się głaskania (i była głodna). Pierwszy raz ją widzialam. Nie mam pojęcia czyje to może być dziecko. Czyżby ktoś wypuszczał takiego malutkiego delikatnego kociaka na noc z domu żeby się najadł? Czy tak samo będzie i tej zimy?
Pewnie jest jakiś sposob , aby dowiedzieć się, który kot jest czyjś , a który bezdomny...
Porobić zdjęcia i pytać ludzi? Ale i tak są głodne przeważnie..ó
Kiciuś Krzywa Głowka był tam chyba jedynym naprawdę dzikim kotem. Ale parę osób twierdzi, że im to akurat pozwalał się głaskać...
Ostatnio edytowano Sob paź 23, 2010 14:54 przez ossett, łącznie edytowano 1 raz

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 23, 2010 13:22 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

Staram się być cierpliwa wobec osób, którzy nakarmią "swoje" koty, ale odpędzą "obce", dadzą jeść "swoim kotkom", ale rzucą kamieniem albo lachą w gołębia, który chce coś ukraść dla swoich piskląt, "poświęcają się" dla "swoich" kotów, ale stukną kijem jeżyka, który ośmieli się zbliżyć to tacki kota (zamiast zachwycić się obecnością jeża w takim miejscu).

Nie zawsze jednak to mi się udaje...
Wczoraj kolejny raz (no, ale to są długie odstępy czasu między tymi "razami") spięłam się z taką "poświęcającą" się osoba. Zniosę wszelkie obelgi pod moim adresem i wypominaniem mi braku jakichkolwiek praw i dużych dochodów,przecenianie swojego wkładu w karmienie tych kotów, ale nie odpędzanie kijem jeżyka od MOJEGO jedzeniai wywrzaskiwanie , że ta osoba na to nie pozwoli ani mnie ani jeżykowi.
Okazuje się, że na podwórku Kizi-Mizi zamieszkały jeże. Pewnie to dzieci tego dużego rozjechanego. Postanowiły nie wracać na drugą stronę ulicy po śmierci mamy...
Muszą tam być od niedawna bo koty, które bywają u Kizi-Mizi panicznie się ich boją...

Koty z rejonu Kiciusia jedzą z nimi z jednej miski czasem,jak są bardzo głodne, chociaż też czuja przed nimi respekt.

No cóz, wystarczy, że dwa dni tam nie zaglądam, a koty z klanu już są bardzo wyglodzone...
Nie wiem naprawdę jak wszyscy przetrwamy zimę.
Ja i te wszystkie koty...

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 23, 2010 15:02 Re: Moje piwniczęta czyli Saga klanu prawdziwych dachowców

To chyba jednak było tak, że z kociaków Queen przeżyła tylko Królewna.
Ktoś ją znalazł i położył w tej piwnicy w której ją znalazłam.
Gdyby tam były jeszcze jakieś inne małe kociaki to z pewnością juz bym je jednak zobaczyła.
Królewna śmiga z prędkością światła jak mi zwiewa na zwiedzanie mieszkania, a jednak boje się ja puszczać luzem bo nie jest chyba dość czysto dla takiego wątłego maleństwa (jest malutka jak na swoj wiek). Ale jest dosyć odporna jeszcze na infekcje. Kociaki Kizi-Mizi kichają, a ona jeszcze od nich niczego nie złapała, chociaż bawią się z nią (i nią!).

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot], nfd i 84 gości