Mijuszka została prawdziwym kotem obronnym. Mimo postury ratlerka... ale przecież liczą się chęci.
Zacięcie broni "swojego" (czyli mojego albo mamowego) łóżka - gdy któraś z nas tam leży, pragnąć oddać się w objęcia Morfeusza bądź już śpi, Mijuch układa się obok i też śpi. Gdy tylko do łóżka podejdzie Filuś (hola hola, on przecież też chciałby pospać z "mamusią", a nie, żeby tylko to białe mogło), Mijuch od razu WRRR! na niego, zeskakuje z łóżka, drze się tak, że wszystkich budzi i Filucha przegania poza próg pokoju

Ostatniej nocy kociszcza narobiły takiego rabanu, że miałam ich już dość, a równocześnie zataczałam się ze śmiechu.
Bo: wpadł robak. Taki przeokropny, zielony. A domu przed robakami strzeże Filuch, więc przecież musiał go upolować. Robak usadowił się na suficie w moim pokoju. Filuch pokombinował chwilę i uznał, że da się wskoczyć na szafę z rozłożonego łóżka, by dosięgnąć robaka - ale niestety przekombinował, bo jak łóżko jest rozłożone, to nie ma oparcia i nie ma z czego się wybić. Skoczył więc na tę szafę, ale nie wymierzył, więc spadł i zrzucił moje notatki, co sobie na tej szafie leżały


A Mijuch... gdy tylko to usłyszała, zaraz - no w ułamku sekundy! - była przy mnie, sycząc, warcząc i wyjąc na Filucha, że co on sobie wyobraża, zamach jakiś na Dagmarkę robić, ciszę nocną i spokój zakłócać i jeszcze może rościć sobie prawo do spania w zielonej pościeli? A won stąd

Filuch wyszedł, a Mijuch siadła w progu i pilnowała, żeby nie wchodził - a jak tylko próbował, to zostawał natychmiast ofuknięty

Ale obstawa, nie?

Ciekawy zwyczaj zapanował również, jeśli chodzi o jedzenie.
Każdy kot jest bowiem przekonany, że to, co ma w misce ten drugi kot, jest lepsze, bardziej smakowite i w ogóle łał, dlatego zwyczajem stało się już to, iż Filuś wyżera żarcie z Mijkowej miski, za co sama Mijuch oczywiście nie pozostaje dłużna (i odwrotnie).
Początkowo oczywiście karmy były takie same w każdej misce, żeby było najsprawiedliwiej na świecie, żeby każdemu tak samo pachniało i żeby każde futro było zadowolone (pomieszany Royal Exigent pomarańczowy z różowym).
Teraz jednak kupiłyśmy inną karmę - Purina Cat Chow, jedną dla kastratów, drugą dla sterylizowanych koteczek. No i Filuch dostaje pierwszą, Mijuch drugą, i żreją se nawzajem z misek.
Czy to może być szkodliwe, jeśli nie jedzą "swoich" karm, powiedzmy, docelowych?