Kochane - wieści na razie nie najlepsze. Nie bardzo mam czas, więc ostatnio bardzo rzadko jestem na forum. Muszelka niestety nie zareagowała pozytywnie na najniższą dawkę relanium, dlatego od wczoraj dostaje już po 0,5 tabletki dwa razy dziennie. Brzuch coraz bardziej rozlizany....
Jak siedzę z nią wieczorem w pokoju to pięknie załatwia się do kuwety, ale cały czas usiłuje się wylizywać. Wzięta na ręce czy na kolana musi być trzymana niemal siłą, dopiero po pewnym czasie "przymuszania" do pieszczot przekonuje się jakby, że to wcale nie takie złe...

i zaczyna mruczeć, ugniatać, wpychać się na ramiona

.
Ale widać po niej, że nawet mrucząc i ugniatając nerwy ma napięte jak postronki... - ogon chodzi nerwowo bez chwili przerwy, cała jest usztywniona i gotowa do ucieczki w każdej chwili. Ewidentnie nie jest to wyluzowany, spokojny i beztroski kotek......
Wczoraj Muszelka miała pobraną krew, dzisiaj dowiemy się, czy jest szansa na sterylkę w najbliższym czasie. Po wieczornym zwiększeniu dawki relanium Muszelkę zaczęło wczoraj roznosić... - cały wieczór wydzierała się nieprzytomnie pod drzwiami, krążyła po pokoju w kółko jak wściekły tygrys, była wyraźnie pobudzona. Podobno relanium daje takie paradoksalne objawy w pierwszej fazie....

Do tego na widok jedzenia dostawała wręcz amoku - skakała do miski, zanim zdążyłam ją postawić....
W nocy rzucała się na drzwi i za wszelką cenę usiłowała się wydostać z pokoju, aż wstałam i zamknęłam drzwi do Julki na klucz, bo się bałam, że skoczy na klamkę i wyjdzie... Wrzeszczała pod drzwiami i tylko słyszałam co chwilę wściekły głos Julki: "Muszla, ja cię chyba dzisiaj zabiję! "

Jednym słowem - u nas zdecydowanie coraz weselej.......
