Strona 116 z 141

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Nie paź 30, 2016 18:46
przez PixieDixie
:placz: :placz: Bialaczka go zabila? czy cos innego? :(

Bialaczka to bezwzgledna choroba. Wiem ze trafiają na ten wątek osoby które szukają nadziei, pomocy.... rady.
Sama byłam tą osobą... i wierzyłam do końca że mojego kota się da uratować. Nie dało... .

Wierzę że koty z białaczką mogą żyć we względnym zdrowiu, długi czas. Wierzę, choć nie było mi dane się o tym przekonac
Jednakze wiem ze kluczowy jest czas... gdy kot trafia z rozwinietymi objawami - szanse drastycznie maleja na dlugie zycie.

Dlatego profilatykta, profilaktyka... nie wypuszczajcie kotow, badajcie je regularnie.

Gdybym 1,5 roku temu miala taka wiedze jak teraz...

A wtedy... wydawalo mi sie ze moj kot domowy, mam go od malego to nie ma jak sie zarazic, bialaczka go nie dotyczy.
Nie dotyczyla poki nie dala objawow.... :( A i tak test byl robiony na naszą prośbę... bo wet nie podejrzewał białaczki...

Swiadomosc kociarzy o chorobie bialaczce jest bardzo mala... wiekszosc osob zaczyna sie nia interesowac gdy juz zapada diagnoza... albo z kotem jest nieciekawie... a w internecie bardzo mało jest wiarygodnych i rzetelnych źródeł informacji o tej chorobie.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Nie paź 30, 2016 21:13
przez MajeczQa
On był w stresującej sytuacji - nagle stracił DT i trafił do klatki.
Ogłaszałam go, udało się znaleźć mu miejsce, ale...nie doczekał.
Spadły mu wyniki, położył się, przestał jeść i w ciągu kilku dni odszedł.... :(

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon paź 31, 2016 10:06
przez zuza
:(

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon paź 31, 2016 13:03
przez taizu
Jest jeszcze taka reguła: jeśli objawy białaczki wystąpią u kociaka, szanse na długie przeżycie są zazwyczaj niewielkie.
Za to podobno zdarzają się wypadki, że młodego, bezobjawowego (ale FelV+) kota udaje się wyleczyć. Ale to drugie to już wiedza z pojedynczych wpisów na forum, za które nie ręczę.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon paź 31, 2016 13:46
przez OKI
Mam dwa białaczkowce, obecnie 3-letnie, które trafiły do mnie jako objawowe ok. 6-tygodniowe kociaki.
Po wyleczeniu z chorób wieku dziecięcego w zasadzie kompletnie bezproblemowe.
Dopiero ostatnio posypał mi się Lando i mam niestety b. złe przeczucie - w środę idziemy się badać, ale bardzo się tego boję :?
Lea nieustająco wygląda jak pączek w maśle, wyniki z końca maja niemalże idealne.
Ich dodatnia, nieobjawowa siostra została wyadoptowana i również ma się świetnie, chociaż ostatnio posypały jej się zęby (moje eLeczki mają piękne dziąsła).

Co do możliwości wyleczenia młodych dodatnich kotów, to - czysto teoretycznie, na podstawie tego, co wiem o wirusie - taka szansa jest, ale nie u całkiem małych kociąt zarażonych przez matkę, a u takich, które zostały zarażone już po wytworzeniu w pełni sprawnego układu immunologicznego. Czyli raczej powyżej 5-6 miesiąca życia i u kotów dorosłych - w obu przypadkach w krótkim okresie czasu po infekcji. W przypadku infekcji trwającej powyżej 4 miesięcy szans na zupełne wyleczenie raczej nie ma, co najwyżej na przejście w formę uśpioną (latentną) lub sporadycznie w formy atypowe (gdzie wirus ukrywa się nie w szpiku, a np. w węzłach chłonnych lub gruczołach).

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon paź 31, 2016 14:15
przez Anna61
OKI pisze:Co do możliwości wyleczenia młodych dodatnich kotów, to - czysto teoretycznie, na podstawie tego, co wiem o wirusie - taka szansa jest, ale nie u całkiem małych kociąt zarażonych przez matkę, a u takich, które zostały zarażone już po wytworzeniu w pełni sprawnego układu immunologicznego. Czyli raczej powyżej 5-6 miesiąca życia i u kotów dorosłych - w obu przypadkach w krótkim okresie czasu po infekcji. W przypadku infekcji trwającej powyżej 4 miesięcy szans na zupełne wyleczenie raczej nie ma, co najwyżej na przejście w formę uśpioną (latentną) lub sporadycznie w formy atypowe (gdzie wirus ukrywa się nie w szpiku, a np. w węzłach chłonnych lub gruczołach).

Ja miałam takiego kotka ze schroniska u której test w Laboklinie wyszedł dodatni.
Po leczeniu polegającym na podnoszeniu odporności kolejne testy w Labolinie wychodziły już ujemne.

Był też Jasinek z dodatnim testem elisa a potem PCR ujemny choć każdy kto go widział nie miał wątpliwości, że nie ma białaczki
viewtopic.php?f=1&t=165932&p=10855943&hilit=Jasinek+test+dodatni#p10855943

Potem były kotki białaczkowe i nawet Virbagen Omega nic nie wskórał(nie wyleczył z białaczki) ale odporność im podniósł bo żyły parę lat.
viewtopic.php?f=1&t=150321&hilit=bia%C5%82aczkowe&start=1650#p11494125

Nie trzeba bać się kota z białaczką, choć o takiego kota trzeba zadbać, ale przecież koty bez białaczki też chorują i odchodzą. :(

OKI, rozumiem Twój stres, miałam 8 białaczkowych kotków i wiem co to znaczy dla opiekuna.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon paź 31, 2016 14:58
przez OKI
Anna61 pisze:
OKI pisze:Co do możliwości wyleczenia młodych dodatnich kotów, to - czysto teoretycznie, na podstawie tego, co wiem o wirusie - taka szansa jest, ale nie u całkiem małych kociąt zarażonych przez matkę, a u takich, które zostały zarażone już po wytworzeniu w pełni sprawnego układu immunologicznego. Czyli raczej powyżej 5-6 miesiąca życia i u kotów dorosłych - w obu przypadkach w krótkim okresie czasu po infekcji. W przypadku infekcji trwającej powyżej 4 miesięcy szans na zupełne wyleczenie raczej nie ma, co najwyżej na przejście w formę uśpioną (latentną) lub sporadycznie w formy atypowe (gdzie wirus ukrywa się nie w szpiku, a np. w węzłach chłonnych lub gruczołach).

Ja miałam takiego kotka ze schroniska u której test w Laboklinie wyszedł dodatni.
Po leczeniu polegającym na podnoszeniu odporności kolejne testy w Labolinie wychodziły już ujemne.

Jaki test w Laboklinie? Bo Laboklin robi też zwykłą elisę.

Anna61 pisze:Był też Jasinek z dodatnim testem elisa a potem PCR ujemny choć każdy kto go widział nie miał wątpliwości, że nie ma białaczki
viewtopic.php?f=1&t=165932&p=10855943&hilit=Jasinek+test+dodatni#p10855943

Testy płytkowe mają to do siebie, że są... płytkowe - w pewnym procencie będą dawały wyniki fałszywe. Dlatego się je powtarza w przypadku wątpliwości (a zawsze wątpliwy jest test dodatni u kota bezobjawowego). Chociaż z moich obserwacji wynika, że w niektórych jednostkach testujących ilość testów błędnych jest znacznie wyższa niż ogólnie pojęta średnia krajowa.

Anna61 pisze:Potem były kotki białaczkowe i nawet Virbagen Omega nic nie wskórał(nie wyleczył z białaczki) ale odporność im podniósł bo żyły parę lat.
viewtopic.php?f=1&t=150321&hilit=bia%C5%82aczkowe&start=1650#p11494125

Nie trzeba bać się kota z białaczką, choć o takiego kota trzeba zadbać, ale przecież koty bez białaczki też chorują i odchodzą. :(

OKI, rozumiem Twój stres, miałam 8 białaczkowych kotków i wiem co to znaczy dla opiekuna.

Najgorsze jest to, że on nie ma żadnych objawów prócz znikania :? Oczy śliczne, w pysku modelowo, śluzówki różowe, apetyt bez zmian, w kuwecie w porządku. Tylko znika, bo tego nawet nie można nazwać chudnięciem :(

Mam teraz 3 białaczkowe - trzecia jest Finezja po podwójnej mastektomii. 2,5 miesiąca w kubraku, ale... wygoiła się i na razie (3,5 m-ca od zabiegu) nic podejrzanego się nie dzieje. Przytyła, ma humor, bawi się, a badania ma takie, że chciałabym u wszystkich moich kotów takie mieć.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon paź 31, 2016 18:43
przez Anna61
OKI pisze:Jaki test w Laboklinie? Bo Laboklin robi też zwykłą elisę.

Wiesz co, ja już tego dokładnie nie pamiętam bo 8 lat minęło, ale naprawdę zapłaciłam sporo za testy.
Obrazek

i potem kolejne (jeden dla przykładu) przed każdym szczepieniem ujemne ale były testy elisa bo dużo tańsze.
Obrazek

podobnie płaciłam u innej kotki ale około 2,5 roku później w Laboklinie
Obrazek

U Jasinka pcr był robiony w wetexpercie razem z innymi wynikami (kortyzol acth(chodziło o zmienioną nerkę-chłoniak?) ft4 i tsh.
z linku viewtopic.php?f=46&t=152219&hilit=test+ujemny+u+Jasia&start=645#p10163375
Koszt 322zł. ale za sam pcr zapłaciłam 165zł. ale to mało z przeciwieństwie do kosztu Virbagenu Omega który dostały 3 kotki.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon paź 31, 2016 20:55
przez OKI
Pierwszy i drugi wynik to antygen -> testy elisa, trzeci to PCRy.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Pon paź 31, 2016 21:25
przez PixieDixie
U mnie moj kot mial anemie. Pech chcial ze trafil do konowała a nie weta... który pomimo anemii u kota wykonał test na moje żądanie, mówią "eeee nie to nie białaczka". A trafiłam do niego z objawem - kot wydaje dziwny dzwiek przy podnoszseniu. Myslelismy ze ma zapalenie oskrzeli czy cos. To byl jedyny objaw. Kot jadł, bawił się, był w dobrej formir. To bylo w poniedzialek. W srode test a w piatek kot lecial przez rece bo imbecyl dawal kotu z anemia kroplowki dozylne! Zla jestem do dzisiaj na siebie - ze nie mialam wiedzy ze tego kategorycznie nie wolno robic.

W piatek zapakowałam go do innego weta, góry wyciagnął go z katastrofalnego stanu - dawając 2 miesiace życia. Ale to co tamten spartolil.,...
Dlatego uczulam - nie ufajcie wetom bezgranicznie. Nie kazdy zna sie na leczeniu kota z bialaczka!

Dixior zlapal od mamy. Co ciekawe - jego brat ktory jest u mnie (adopcja dwupaku) - jest negatywny - test elisa, Jedyna opcja zlapali to od matki. Matka wychodzaca. Do dzis drże na slowo bialaczka bo strachu ze PIxie jednak gdzies jest pozytywny nigdy sie nie pozbede i zawsze juz kazde "odstepstwo" od normy w ilosci jedzenia, kupy, wagi, oddechu bede traktowala "A moze to bialaczka?"

Diagnostyka a potem dobre leczeni... a to nie jest oczywiste.... bo mam wrazenie ze malo lekarzy wie jak postepowac z kotem FelV+

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Wto lis 01, 2016 16:26
przez MajeczQa
PixieDixie pisze: A trafiłam do niego z objawem - kot wydaje dziwny dzwiek przy podnoszseniu. Myslelismy ze ma zapalenie oskrzeli czy cos. To byl jedyny objaw. Kot jadł, bawił się, był w dobrej formir. To bylo w poniedzialek. W srode test a w piatek kot lecial przez rece bo imbecyl dawal kotu z anemia kroplowki dozylne! Zla jestem do dzisiaj na siebie - ze nie mialam wiedzy ze tego kategorycznie nie wolno robic.

Co to znaczy "dziwny dźwięk"?
Jakieś charczenie, duszenie się czy co?

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Wto lis 01, 2016 17:04
przez PixieDixie
Duszenie nie... przy podnoszeniu go trudno teraz dokładnie nazwać po tym czasie ale tak jak by go zabolało i tak jęknął albo właśnie lekko zacharczal .... takie sapniecie.... tylko przy podnoszeniu , i to nie za każdym razem, zaobserwowaliśmy to w piątek wieczorem. w poniedziałek byliśmy u weta pomimo ze innych objawów nie było ... kot biegał jadł kuwetkiwal zachowywanie było normalne

Kojarzyło nam sie to ze może mieć zapalenie oskrzeli... czy coś ...

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Sob lis 12, 2016 14:09
przez Nir
Witam wszystkich.
Mam kocurka przybłędę, a właściwie dzikuska, który razem z rodzeństwem urodził się nam w szklarni. On jeden został z nami, obecnie ma 6 lat, całe życie był wychodzący i pozostał odrobinę dziki. Do tej pory nie było z nim problemów, ale miesiąc temu po przyjściu do domu dosłownie padł - rano u weterynarza okazało się, że miał silną anemię, żółtaczkę, krew prawie jak wodę i hematokryt na granicy transfuzji. Jakoś udało się go odratować, weterynarz podejrzewał, że kot zjadł otrutą mysz. Przez cały miesiąc dostawał leki na wątrobę i wracał do zdrowia, był już naprawdę w porządku. Kilka dni temu znowu dostał żółtaczki, był apatyczny. Dziś u weterynarza niestety wyszedł pozytywny test na białaczkę :( Kocur dostał jakiś lek sterydowy, w poniedziałek będą wyniki morfologii i wątroby, jeśli będą lepsze to ma dostać steryd o przedłużonym działaniu. Weterynarz mówiła mi o drogim kocim interferonie, tutaj przeczytałam o ludzkim, tańszym. O co warto zapytać weterynarza przy kolejnej wizycie? Bardzo chciałabym, żeby kot czuł się jak najlepiej przez jak najdłuższy czas.

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Sob lis 12, 2016 16:59
przez taizu
Zapytaj o inne wyniki krwi.
Białaczka raczej sama w sobie nie powoduje żółtaczki, przyczyna musi być innego rodzaju.
Chyba, że kot ma np. nowotwór na tle białaczki, i to nowotwór powoduje żółtaczkę, taka trzystopniowa zależność może być.
Szukajcie bezpośredniej przyczyny żółtaczki i ją leczcie.
Zapomnij o białaczce i próbach jej leczenia, spróbujcie najpierw zdiagnozować kota jakby jej nie miał, ale uwzględniając usg jamy brzusznej pod kątem nowotworu

Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

PostNapisane: Sob lis 12, 2016 20:58
przez MajeczQa
Nir pisze:Witam wszystkich.
Mam kocurka przybłędę, a właściwie dzikuska, który razem z rodzeństwem urodził się nam w szklarni. On jeden został z nami, obecnie ma 6 lat, całe życie był wychodzący i pozostał odrobinę dziki. Do tej pory nie było z nim problemów, ale miesiąc temu po przyjściu do domu dosłownie padł - rano u weterynarza okazało się, że miał silną anemię, żółtaczkę, krew prawie jak wodę i hematokryt na granicy transfuzji. Jakoś udało się go odratować, weterynarz podejrzewał, że kot zjadł otrutą mysz. Przez cały miesiąc dostawał leki na wątrobę i wracał do zdrowia, był już naprawdę w porządku. Kilka dni temu znowu dostał żółtaczki, był apatyczny. Dziś u weterynarza niestety wyszedł pozytywny test na białaczkę :( Kocur dostał jakiś lek sterydowy, w poniedziałek będą wyniki morfologii i wątroby, jeśli będą lepsze to ma dostać steryd o przedłużonym działaniu. Weterynarz mówiła mi o drogim kocim interferonie, tutaj przeczytałam o ludzkim, tańszym. O co warto zapytać weterynarza przy kolejnej wizycie? Bardzo chciałabym, żeby kot czuł się jak najlepiej przez jak najdłuższy czas.

Mam nadzieję że już go nie wypuszczacie?