maczkowa pisze:Iza, ja Cię prosze jednak nie wpadaj w ton skrzywdzonej i w stylu "jak to taki problem, jakoś sobie poradzimy"- bo nie poradzicie sobie i czasami trzeba porozmawiać i w taki sposób, jak wyżej. Z jedną sterylizacją pilną to jeszcze można wyższe koszty ponieść, ale gdyby miało byc tego więcej i coś z tym przetargiem się nie dograło to podejście tu i tylko tu, niezależnie od ceny, nie jest do przyjęcia. Jeśli wygrają ten przetarg i można będzie tam zabiegi robić- ok, ale nie ukrywam, że w sytuacji gdy nie ma na karmę- odrzucasz to, co proponuje Józef jako opcję tańszego zabiegu.
I nadal, jak to ma być jeden zabieg, pilny- ok, może przypomnę, że sama temat ruszyłam, ale w innym przypadku, to juz zmieniało postać rzeczy.
Napisałam na szybko - bo musiałam wyjść na ostatnie karmienie.Nie chodziło mi o to ze wpadam w ton skrzywdzonej.Zle to zrozumiałaś.Napisałam ze jeśli to ma być problemem - to Zuzia może poczekać te dwa tygodnie.Choć w jej sytuacji było by lepiej teraz - bo jak już zaciąży na dobre -bywa bardzo, bardzo ostrożna.I tak nam Bardzo bardzo dużo pomagacie

ale- jeśli mam robić kotkę na juz i na teraz w Gabinecie - do którego nie mam zaufania- to tego po prostu nie zrobię i się wstrzymam.
Kotka nie jest przecież tuż przed porodem.Dwa dni temu rujkowała z tego co mi Damian mówił.Gdybyś nie napisała o sterylce płatnej- sama bym na to teraz nie wpadła.Raz że nas na to nie stać-dwa napisałam tylko o tym - bo tam gdzie jest ma bardzo kiepskie warunki.Natomiast może nie dogadać się teraz z kotkami z tego lepszego miejsca- bo tam sa też kotki po sterylce i najzwyczajniej będą ją mogły przeganiać.
W tym Gabinecie robię kotki od samego początku mojej kociej roboty.Były sterylki wykonane gdzie indziej i niestety nie zawsze dobrze.W ub.roku wykonaliśmy 10 sterylek i tylko jedna była wyjątkowo odpłatna z powodów o których pisałam powyżej.Co rok dwa lub trzy Gabinety dostają dofinansowanie od Miasta na sterylizacje kotów wolnożyjących.I ten Gabinet dostaje zawsze.Od wielu lat.
Co to Toz.Dwa kociaki leczone tam odeszły mi na pp - prawdopodobnie zarażone podczas wizyty w Gabinecie- bo akurat - czego się dowiedziałam potem - mieli epidemię.Tuż przed naszym wejściem Lekarka miała donoszone co rusz kociaki- którym podawała leki.Ja byłam z kociakami które miały zaledwie kk.Miały robione wtedy testy profilaktycznie i chore nie były.Co do innych aspektów nie chcę się tutaj wypowiadać.Dziwię się że Ala proponuje mi Gabinet gdzie na samej poczekalni tak śmierdzi- że po prostu nie da się oddychać.