Ech, niestety nie jest dobrze między kotami. Mam wręcz wrażenie, że z każdym dniem sytuacja się pogarsza. Minor został wypuszczony z łazienki, w której na początku go trzymaliśmy, równo tydzień temu. Na początku oczywiście dochodziło do sprzeczek i Major był wyraźnie zestresowany, nie mruczał, nie reagował za bardzo na głaskanie, ale trochę jadł i bawił się normalnie. Ale im bardziej Minor się aklimatyzuje, tym gorzej Major to znosi. Dzisiaj już nie zjadł praktycznie nic (nie chciał nawet najlepszych przysmaków), zabawki wcale go nie interesują, cały dzień leży praktycznie w jednym miejscu, a na dodatek sprzeczki chłopaków robią się coraz brutalniejsze, na początku to było głównie syczenie i zamachiwanie się łapą, teraz jak staną sobie na drodze jest tarzanie się po podłodze w uścisku i gryzienie "na serio". Minor jest już całkowicie odstresowany i zadomowiony, ale cholernie martwię się Majorem! Zastanawiam się, czy to jego zachowanie to tylko stres, czy może dodatkowo z tych nerwów obniżyła mu się odporność i zachorował... Jutro z samego rana dzwonię do weterynarza żeby przyjechał do nas najszybciej, jak się da (nie chcę dodatkowo stresować Majora podróżami). Serce mi się kraje jak patrzę na niego po prostu, Major jest teraz cieniem samego siebie... :/
Czy macie może jakieś wskazówki, porady, co robić w takiej sytuacji, jak jakoś pomóc kotom się dotrzeć, czy mogę coś zrobić żeby Major czuł się mniej zestresowany?
No i drugie pytanie - czy w takiej sytuacji, dość nieciekawej, jest w ogóle szansa na poprawę? Możliwe, że jeszcze się polubią, a przynajmniej zaczną tolerować, i że Major odzyska choć trochę z tej dawnej radości życia?

Nie mam już pojęcia, co robić. Wymyśliłam tak, że poczekam miesiąc, a jeśli nie będzie żadnej poprawy w samopoczuciu Majora, zaczniemy szukać dla Minora nowego domu... ale to naprawdę ostateczność, bo oczywiście już jestem w nim po uszy zakochana...
Bardzo Was proszę o jakiekolwiek wskazówki
