Potwierdzam- udalo nam sie podac kici relanium. Nie bylo latwo...
Caly czas kicia lezala w klatce wystawowej jak otepiala...
Przy zastrzyku bylo troche ceregieli, ale potem biedulka polozyla sie i lizala sobie plasterek na lapce, ktory zostal jej od kroplowki.
Gdyby kiciunia jadla to jakos wszsytko szlo by do przodu, gdy jeszcze byla na tymczasie u mojej kolezanki. Ona zachowywala sie nieagresywnie jesli nic od niej nie chcielismy. Niestety proby zlapania jej powodowaly narastajaca panike, a potem juz agresje.
Na prawde... w zyciu nie mielismy kota, ktory reagowalby az tak agresywnie.
Doswiadczenie jednak mowi mi, ze koty, ktore byly BARDZo zrzyte z domem i maja delikatna psychike wlasnie w tak jaskrawy sposob wszsytko okazuja w sytuacji kiedy sie boja. No, a to co przezywa ta kicia to nawet nie strach tylko horror....
Caly czas mam przed oczami ten momemnt gdy Agn usiadla blisko kici na podlodze jeszcze w DT i mowila do niej.... Kicia powachala jej reke i na chwilke uniosla dupke z ogonkiem do poglaskania...
To byl moment, ale taki, ktory kaze nam walczyc...
Teraz pozostaje wierzyc , ze zje wiecej konvalescensa, bo dzis byl 7 dzien bez jedzenia
