POMOCY dla 7letniej kotki!!! (bo dziecko)/MA DOM! :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 15, 2008 22:10

Mam wieści z sms-ów.

Relanium podane we wczorajszej kroplówce zaczęło działać. Dziewczynom udało się podać kolejny zastrzyk i w efekcie kota zjadła ok. 1/3 saszetki mięsnego Conva.

Tiris - problem z pacyfikacją tej kotki jest na tyle trudny, że Aśka, która naprawdę żadnego kota się nie boi i potrafi przytrzymać największego furiata, nie dała rady przytrzymać wczoraj tej kotki. Jej się nie dało nakarmić na siłę, bo nie można jej było ani złapać, ani utrzymać, nawet jeśli cudem udało się ją chwycić.

Na szczęście zaczęła chociaż jeść.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto lip 15, 2008 22:26

no to pierwszy krok wykonany :) to najważniejsze, że zaczęła jeśc...:)

Tiris

 
Posty: 2490
Od: Pon paź 16, 2006 0:38
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto lip 15, 2008 22:34

biedulka, oby juz bylo lepiej
super ze cokolwiek zjadla
:ok: :ok:
Obrazek Obrazek Obrazek

Verdana29

 
Posty: 279
Od: Nie cze 08, 2008 23:04
Lokalizacja: Bristol

Post » Wto lip 15, 2008 23:05

zajrzałam tu, bo Tiris mnie dopytywała jak było z Melisą...

napiszę jak było u mnie... kota na dzień dobry trafiła do weta, gdzie miała w narkozie pobraną krew i obcięte pazury... potem wylądowała w dużej klatce... i nie było zmiłuj... mimo jej warków, prychów i walenia łapami codziennie głaskałam ją po kilka razy... i czasami odpyskowywałam jej tak jak ona mnie - warczenie i łapoczyny... jak zauważyłam, że nie je, to łapałam za kark i strzykawką wciskałam conva do pyszczka, oczywiście przy akompaniamencie warczenia i protestowania... zaczęła uznawać moją dominację i warki zmiejszały się przy karmieniu... na trzeci dzień załapała o co chodzi i wtedy szło już powoli z górki... Melisa siedziała oczywiście w klatce w osobnym pokoju, gdzie inne footra nie miały dostępu, ale ja zawsze nimi pachniałam... trochę trwało, ale teraz dla mnie Meliś to słodki miziak, mogę z nią robić wszystko... teraz Melisa jest po sterylce, ma pod opieką dwa maluchy i dostała mleko - normalnie je karmi, wylizuje i broni przed resztą, a siedzi z nimi w klatce i nic jej to nie przeszkadza - klatka stoi w pokoju dostępnym wszystkim footrom... wielką agresją panna reaguje tylko na rudego Bazyla, który swego czasu nie dawał jej "żyć" w kuchni - przez pewien czas mieszkała w kuchni na lodówce i kuchnia była jej azylem... niestety, to kotka jednego pana , ja mogę z nią wszystko, powierza mi maluchy, mogę ją głaskać, dusić sutki, głaskać brzuch... do każdego innego człowieka jest nieufna... cały czas mam nadzieję, że z czasem to się zmieni...
tak to w skrócie... może wykorzystacie jakoś moje doświadczenia...

po kolei jest to opisane http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=64 ... &start=540

Matahari

 
Posty: 4299
Od: Pon cze 18, 2007 7:18
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro lip 16, 2008 0:21

Potwierdzam- udalo nam sie podac kici relanium. Nie bylo latwo...
Caly czas kicia lezala w klatce wystawowej jak otepiala...

Przy zastrzyku bylo troche ceregieli, ale potem biedulka polozyla sie i lizala sobie plasterek na lapce, ktory zostal jej od kroplowki.

Gdyby kiciunia jadla to jakos wszsytko szlo by do przodu, gdy jeszcze byla na tymczasie u mojej kolezanki. Ona zachowywala sie nieagresywnie jesli nic od niej nie chcielismy. Niestety proby zlapania jej powodowaly narastajaca panike, a potem juz agresje.

Na prawde... w zyciu nie mielismy kota, ktory reagowalby az tak agresywnie.
Doswiadczenie jednak mowi mi, ze koty, ktore byly BARDZo zrzyte z domem i maja delikatna psychike wlasnie w tak jaskrawy sposob wszsytko okazuja w sytuacji kiedy sie boja. No, a to co przezywa ta kicia to nawet nie strach tylko horror....

Caly czas mam przed oczami ten momemnt gdy Agn usiadla blisko kici na podlodze jeszcze w DT i mowila do niej.... Kicia powachala jej reke i na chwilke uniosla dupke z ogonkiem do poglaskania...
To byl moment, ale taki, ktory kaze nam walczyc...

Teraz pozostaje wierzyc , ze zje wiecej konvalescensa, bo dzis byl 7 dzien bez jedzenia :(
Obrazek
Obrazek

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro lip 16, 2008 7:08

lidiya... uda się... trzymam kciuki...

Matahari

 
Posty: 4299
Od: Pon cze 18, 2007 7:18
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro lip 16, 2008 7:11

musi byc lepiej
a kicia pewnie sie zamknela bo juz w tamtym domu czula ze jej czas dobiega konca
ze bedzie nowa zabawka
i przestala wierzyc i ufac ludziom
Moje koty
Zdjęcia krakowskich schroniskowców
Jest tylko jeden sukces- być w stanie spędzić życie na swój własny sposób - Christopher Morley
Haters gonna hate

BarbAnn

 
Posty: 14179
Od: Wto sie 01, 2006 8:35
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lip 16, 2008 8:39

Agn pisze:Relanium podane we wczorajszej kroplówce zaczęło działać. Dziewczynom udało się podać kolejny zastrzyk i w efekcie kota zjadła ok. 1/3 saszetki mięsnego Conva.

Choć tyle :ok: :ok:

DOM POTRZEBNY :!: :!: :!:

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16785
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Śro lip 16, 2008 8:59

Wreszcie choć trochę lepsza wiadomość.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Śro lip 16, 2008 9:07

BarbAnn pisze:musi byc lepiej
a kicia pewnie sie zamknela bo juz w tamtym domu czula ze jej czas dobiega konca
ze bedzie nowa zabawka
i przestala wierzyc i ufac ludziom

Jakbym widziała historię sprzed ponad roku: 14-letni kot oddany z powodu alergii dziecka ... przyniesiony w plastikowym koszu od bielizny, bez książeczki zdrowia, z puszką karmy z marketu, .... z oczami wielkimi z przerażenia, doskonale WIEDZĄCY co jest grane ... jego historia zakończyła się szczęślwie ... ale ja do końca życia te oczy zapamiętam :|
My, ludzie, reagujemy różnie na tragedie jakie nas dotykają, zamykamy się w sobie, unikamy ludzi, albo właśnie się do nich garniemy ... niektórzy tłuką talerze, krzyczą, chcą skończyć z własnym życiem.
I chyba tak jest i wśród zwierząt ... :roll: Mocno trzymam kciuki.

A przy okazji: Matahari, wieeeelki ukłon za uratowanie Iry-Melisy :)
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Śro lip 16, 2008 9:22

nie wiem, co napisać
tak bardzo się cieszę, że coś wreszcie zjadła
oby to był przełom
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro lip 16, 2008 19:43

jakieś wieści?
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro lip 16, 2008 19:45

Jak dobrze, że wśród zalewu okropnych i smutnych wiadomości (czemu mam wrażenie, że ostatnio ich na forum coraz więcej? :crying: ), tutaj chociaż kroczek do przodu.

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14601
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Śro lip 16, 2008 19:50

Aniu, ja już się boję do kilku wątków wchodzić :(
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro lip 16, 2008 19:53

Ja też. :?

Dziś w pracy musiałam ukrywać łzy, kiedy przeczytałam o Natalce z łódzkiego schroniska.

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14601
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Paula05, puszatek i 99 gości