Gin & Tonik wyjątkowo wstrząsający drink...

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw cze 18, 2009 23:37 Bajeczka z obrazkami

To jak obiecałam, parę fotek :)

Mała historyjka:
Razu pewnego, w wysokiej wieży mieszkała piękna królewna... TFU, to nie ta bajka.
Jeszcze raz.
Wcale nie tak dawno temu, na wysokim regale z książkami...
Obrazek

...leżał sobie Tonik. Ot, taki sobie kotecek...
Obrazek

W końcu zgłodniał kocurek, ale cóż to?! Czyżby smok?! Nie, to zły rezydent, Gin, pilnował jedynego zejścia z regału, siedząc w ukryciu pod stołem, w wygodnym hamaku...
Obrazek

Tonik jednak, dzielny kot, przemógł swój strach i uciekł Ginowi, pozostawiając go chlipiącego pod nosem... "...bo wylecę z roboty..."
Obrazek

Tak to z wysokiej wieży... Tfu, regału Tonik wyruszył w daleką drogę. Szedł tak długo, że aż spadł mu poziom adrenaliny i poczuł głód. Wtedy pomyślał o mleczku. Takim pysznym, słodkim mleczku. Wszedł do baru, wymiauczał: "Miau...!" i zrobił wielkie, smutne oczka, jak to zwykle Toniś. Jednak kelnereczka, nieczuła na błagalne miauczenie kota, zaśpiewała tylko "Idź precz! Mogę mieć tu stu takich na skinienie co dzień!"
Cóż miał biedny kot poradzić? Głodny był. A okoliczności zmusiły go do drastycznych działań. Przebiegł więc pod ladą, między nogami kelnereczki, zgarnął dwa kartony mleka pełnotłustego i już, już miał z nimi czmychnąć na dwór, gdy w drzwiach pojawili się policjanci. I zapuszkowali kota. Razem z mlekiem, jako dowodem zbrodni:
Obrazek

Ot, i koniec historyjki :)

Tonik gnije w więzieniu, a Gin ubolewa, że stracił robotę :D
ObrazekObrazekObrazek

Ridesi

 
Posty: 187
Od: Czw gru 13, 2007 22:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob cze 20, 2009 21:04

Cudna historyjka. I ilustrowana. 8) :mrgreen:

A jak Tonik??

varia

 
Posty: 13824
Od: Sob sty 31, 2004 22:28

Post » Nie cze 21, 2009 17:12

Ah, Gin postanowił, że najlepiej będzie napisać coś do Was własnołapnie, więc przemaszerował mi po klawiaturze i... wyłączył mi komputer, a cała notka poszła się bujać ;)

Tonik już w porządku, uwielbia siedzieć tam na górze na regale, jak na zdjęciach, zastanawiam się nad przyniesieniem tam poduszki :]

EDIT:

No ja tu chciałam Wam niespodziankę zrobić, zdjęcia porobiłam, wrzucić je chciałam i co? I komputer nie widzi mi aparatu przez kabelek... :/
ObrazekObrazekObrazek

Ridesi

 
Posty: 187
Od: Czw gru 13, 2007 22:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 30, 2009 20:34

Wielką miłość Gina odkryłam. Oczywiście, tą drugą, bo pierwszą jest jedzenie (ostatnio zwędził mi brokuła z talerza 8O ).

Mianowicie w ramach próby, czy Tonikowi się spodoba, przyniosłam z dworu trawkę. Ot, taką trawkę w wiechciem na górze. Długie to to, pozwala uniknąć pazurów, a dodatkowo jak się zepsuje, to wychodzi taniej, niż wędka ze sklepu :D

Przyniosłam, pokazałam i... Szczęka mi opadła. Jasne, Tonik zainteresowany, jak wszystkim, co się rusza. Natomiast Gin NATENTYCHMIAST wspiął się na dwie łapy i dawaj łapać trawkę! Oczywiście, jak łapał, to od razu do pyska ładował, coby przeżuć. Ale to nic. Niech sobie żuje, i tak mu wyjmuję z pyska wszystko. A trawa mu raczej nie zaszkodzi, nie?

Ale że ten poważny, stanowczy, zdecydowany i nie skłonny do zabawy Gin potrafi nawet podskoczyć! na dwóch łapach, żeby złapać traweczkę, to się nie spodziewałam...

Przynajmniej teraz mogę zapewnić rozrywkę kotom w sposób mało kosztowny... :wink:

P.S. Zdjęć nie ma, chociaż robię i robię, bo komputer nadal odmawia zrozumienia się z aparatem przez kabelek :?
P.S.2. :] Przy okazji - kotek na górze na regale ma teraz wykładzinkę położoną. A coby Gin nie był zazdrosny - on ma na blacie... 8)
ObrazekObrazekObrazek

Ridesi

 
Posty: 187
Od: Czw gru 13, 2007 22:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 30, 2009 21:42

varia pisze:A jak Tonik??

Chyba jednak wyżył po sesji pawiowania :wink:
Ridesi pisze:Tonik zainteresowany, jak wszystkim, co się rusza. 8)
Obrazek

redaf

 
Posty: 15601
Od: Śro sty 25, 2006 21:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lip 13, 2009 21:04

Dobra, powoli zaczynam się czuć jak najgorsza pańcia na świecie...

Gin chodzi i prosi. Prosi i miauczy. Przytula się, gada, rzuca spojrzenia. A ja co? A ja nic. Jestem nieczuła. Nie mogę. Nie mogę go wypuścić, w końcu mieszkamy na 4 piętrze w bloku, w którym psiaki są rzucane przez dzieci, a co z kotami by zrobiły, nie wiem. Nie wierzę, żeby kot do mnie wrócił po tym, jak go wypuszczę. Poza tym ulice dookoła, lasek, w którym wyprowadza się psy i Marymoncka, wcale nie tak mało ruchliwa ulica.
A czarny upierdliwiec siedzi pod drzwiami i miauczy do klamki. A jak nie do klamki, to mi w oczy, siedząc koło mnie.

Do tego jestem okropna, bo kosteczki pozwalam obgryzać tylko w misce w kuchni, a nie na wykładzinie w przedpokoju, albo jeszcze lepiej - na środku "salonu". Nie mogę się 24h bawić trawkami przyniesionymi z dworu. A kot chodzi i miauczy. Doprowadza mnie do rozpaczy. Gadający, upierdliwy kot... I nie lubię, jak śpi na poduszce. Mojej poduszce.

Jestem egoistką...

Tak, to chwilowa załamka ;)

Zaczynam się zastanawiać, czy to był dobry pomysł, brać koty, bo nie wiem, czy są u nas szczęśliwe...
ObrazekObrazekObrazek

Ridesi

 
Posty: 187
Od: Czw gru 13, 2007 22:52
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: alcia, BobbyVog i 81 gości