Mała historyjka:
Razu pewnego, w wysokiej wieży mieszkała piękna królewna... TFU, to nie ta bajka.
Jeszcze raz.
Wcale nie tak dawno temu, na wysokim regale z książkami...
...leżał sobie Tonik. Ot, taki sobie kotecek...
W końcu zgłodniał kocurek, ale cóż to?! Czyżby smok?! Nie, to zły rezydent, Gin, pilnował jedynego zejścia z regału, siedząc w ukryciu pod stołem, w wygodnym hamaku...
Tonik jednak, dzielny kot, przemógł swój strach i uciekł Ginowi, pozostawiając go chlipiącego pod nosem... "...bo wylecę z roboty..."
Tak to z wysokiej wieży... Tfu, regału Tonik wyruszył w daleką drogę. Szedł tak długo, że aż spadł mu poziom adrenaliny i poczuł głód. Wtedy pomyślał o mleczku. Takim pysznym, słodkim mleczku. Wszedł do baru, wymiauczał: "Miau...!" i zrobił wielkie, smutne oczka, jak to zwykle Toniś. Jednak kelnereczka, nieczuła na błagalne miauczenie kota, zaśpiewała tylko "Idź precz! Mogę mieć tu stu takich na skinienie co dzień!"
Cóż miał biedny kot poradzić? Głodny był. A okoliczności zmusiły go do drastycznych działań. Przebiegł więc pod ladą, między nogami kelnereczki, zgarnął dwa kartony mleka pełnotłustego i już, już miał z nimi czmychnąć na dwór, gdy w drzwiach pojawili się policjanci. I zapuszkowali kota. Razem z mlekiem, jako dowodem zbrodni:
Ot, i koniec historyjki
Tonik gnije w więzieniu, a Gin ubolewa, że stracił robotę




