» Pt sty 11, 2008 13:47
"10 stycznia 2008
Dziś kociaki odetchnęły z ulgą, bo w końcu stopił się śnieg i pokazało się słoneczko.
Większość czekając na mnie i na jedzonko łapała w swe futerka pierwsze ciepłe promyki. Tak więc Ogonek (kotek bez ogonka - niedługo ukaże się jego opis i zdjęcia) wygrzewał się na dachu starej komórki.
Szarusia też była dziś wesoła i energiczna i wspólnie z Zezolcią (niedługo będą i jej zdjęcia) i drugą kotką zasiadły ochoczo do posiłku.
Oprócz gotowanej rybki (którą wczoraj udało mi się dla wszystkich zdobyć - w końcu rybacy coś złowili ) dostały suchą karmę i to co najbardziej pożądane, czyli po dużej łyżce Gourmeta - tzn. pasztetu z łososiem. Musiałam im tam ukryć trochę antybiotyku bo Zezolcia trochę kicha, a druga kotka ma załzawione oczko. Myślę, że zjedzą i że jak powtórzę ten manewr przez kilka dni, to wszystko powinno być dobrze.
Nie pojawił się dziś Patryczek. ale byłam trochę wcześniej, więc pewnie w końcu trafi do miseczki. Czasem on, jak i inne koty, mają jakieś sprawy i rzeczy do zrobienia., ale wcześniej czy później kierują swe kroki do miseczki.
Miseczka Patryka została więc napełniona. Dostał i rybkę i solidną porcję suchego Kitekata plus łyżkę Gourmeta (na deser). Miseczka jest ukryta w wiadomym nam miejscu, także mam pewność, że żadne inne stwory mu nie wyjedzą. A jutro jak przyjdę miseczka znów będzie czekała pusta, z Patryczkiem lub bez, w każdym razie będzie czekać żeby ją napełnić.
Bąbelek zerwała się dziś wcześniej i czekała pod samochodem głośno miaucząc, żeby mi pokazać, że już jest. Tak więc dostała cały serwis (jak wszyscy), poleciała w krzaczki, usiadła przy talerzyku, wcześniej podrapała jeszcze swój ulubiony kawałek drzewka (który jest już cały zorany) i zasiadła do jedzenia.
Wczoraj trochę się zmartwiłam brakiem Murzynka, dwa razy u niego byłam i nic - miseczka pusta, budka pusta. Dziś poszłam wcześniej, bo trochę się niepokoiłam. Był. Siedział w środku. Zjadł to co mu wcześniej zostawiłam.
Musiał wczoraj gdzieś długo i daleko chodzić, bo zamiast dziś wygrzewać się jak inne koty, to drzemał sobie w budce.
No ale cóż, koty też mają swoje sprawy i interesy do załatwienia, o których nie zawsze nam mówią, ale za to zawsze wracają i czekają, bo wiedzą, że mogą na mnie liczyć.
Więc Murzynek wyszedł z budki uradowany moim widokiem i dostał swoją porcyjkę jak wszyscy, plus kawałek wędlinki, którą wykradłam sobie z lodówki, bo on bardzo przepada za nowościami.
Misiu wraz z Niunią też radośnie dziś wybiegli na spotkanie. Niunia czekała głównie na suchego Kitekata, bo najpierw je suche, a potem mokre jedzenie. Misiu zaś odwrotnie, jego głównie interesuje: puszeczka, potem trochę ryby, a na koniec trochę suchego na ząbek (pod warunkiem, że te dwie wcześniejsze rzeczy już się skończyły).
Mówiłam dziś Niuni, żeby się powoli przygotowywała, bo czeka nas sterylizacja. Tak więc Misiu będzie musiał pobyć trochę sam. Pewnie będzie mu ciężko, bo zawsze razem jedzą i śpią, ale cóż - jakoś będzie musiał to wytrzymać, dla dobra nas wszystkich. Zajrzę wtedy do niego częściej i postaram się, żeby Niunia mogła szybko wrócić.
Cdn.
P.S. Wszystkim nowym wirtualnym opiekunom kociaki pięknie dziękują.
Wszystkie już wiedzą o zmianach i są bardzo, bardzo szczęśliwe.
Cieszę się, że od tej pory mają już nie tylko mnie.
Dziękujemy za troskę i wielkie serce.
To bardzo ważna i uroczysta chwila dla nas wszystkich.
I wielkie szczęście dla kociaków. Dla tych, które zostały już wybrane i tych, które zwrócą jeszcze Waszą uwagę w przyszłości. Uwagę wszystkich, którzy zechcą je wesprzeć.
To piękny i szlachetny gest.
To są piękne, mądre i dzielne koty.
Ja natomiast robię wszystko, aby pomóc im przejść przez życie w najlepszy dla nich sposób, na tyle ile mogę im tylko dać, aby były kochane, zdrowe i najedzone. Nawet w tych ciężkich warunkach w jakich przyszło im żyć.
Dziękujemy z całego serca"

